RegionalneKrakówKoronawirus w Polsce. Coraz mniej wirusa w Krakowie? Naukowcy "widzą dwa wyjaśnienia"

Koronawirus w Polsce. Coraz mniej wirusa w Krakowie? Naukowcy "widzą dwa wyjaśnienia"

Odkażanie miasta ma sens, tak samo społeczna izolacja. Potwierdzili to naukowcy z Krakowa, którzy sprawdzali, gdzie w mieście obecny jest koronawirus. Badali próbki pobierane z bankomatów, biletomatów i przystanków. Na początku ślad koronawirusa był niemal w połowie z nich. Później co najwyżej w jednej na dwadzieścia.

Koronawirus w Polsce. Coraz mniej wirusa w Krakowie? Naukowcy "widzą dwa wyjaśnienia"
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta
Piotr Barejka

28.04.2020 | aktual.: 28.04.2020 14:08

Badania, we współpracy z miastem, prowadzili naukowcy z Małopolskiego Centrum Biotechnologii UJ. Analizowano próbki z 20 najbardziej ruchliwych punktów w mieście. Strażnicy miejscy pobierali je między innymi z bankomatów czy ekranów biletomatów, które stoją na przystankach. Później przekazywali je naukowcom.

Jeszcze w połowie marca naukowcy w niemal połowie próbek odnajdywali materiał genetyczny koronawirusa. - Pierwsze zebranie było zebraniem wszystkiego, co tam się znalazło we wcześniejszych dniach. Było to trochę zaskakujące, że znaleźliśmy aż tyle materiału, ale logiczne - mówi nam doktor Paweł Łabaj, który uczestniczył w badaniach.

Badania rozpoczęły się 17 marca. Od tego dnia próbki pobierano codziennie. 20 marca zaś rozpoczęła się dezynfekcja miasta. Naukowcy obserwowali, że kolejne dni przynosiły coraz bardziej optymistyczne rezultaty. Aż do początku kwietnia, gdy ślad koronawirusa znajdowali w co najwyżej jednej spośród dwudziestu próbek.

- Należy podkreślić, że testowaliśmy na obecność materiału genetycznego. Nie sprawdzaliśmy czy wirus jest aktywny, czy nie - zaznacza doktor Łabaj. - Różni naukowcy badali, jak długo wirus jest w stanie gdzieś przetrwać, ciągle zakażać. Na powierzchni może to być nawet kilka dni.

Po tym czasie, jak tłumaczy doktor, genom wirusa może się rozpaść, ale fragmenty ciągle mogą pozostać na powierzchni. Zatem jeśli ktoś przy biletomacie kaszlnie, a biletomat nie będzie dezynfekowany, to ślady wirusa można znaleźć przez tydzień, może nawet kilkanaście dni. - W tym momencie nie możemy stwierdzić, ile dokładnie - wyjaśnia doktor.

Koronawirus w Polsce. "To pilotażowe badania"

Ślad koronawirusa mogły na bankomatach i biletomatach pozostawić osoby, które zakażenie przechodzą bezobjawowo. Czy zatem pierwsze wyniki mogą świadczyć o tym, ile rzeczywiście osób jest zakażona? - To zbyt mała ilość danych, aby wyciągać tak daleko idące wnioski - odpowiada doktor Łabaj. - To są pilotażowe badania. Pozwalają sprawdzić czy technologia działa, czy faktycznie jesteśmy w stanie coś zobaczyć - dodaje.

Jednym z najważniejszych dotychczasowych ustaleń jest fakt, że w zebranych próbkach odnajdywano coraz mniej śladów koronawirusa. - Widzimy dwa wyjaśnienia. Po pierwsze nasiliły się działania dezynfekujące ze strony miasta, po drugie mieliśmy coraz więcej ograniczeń odnośne przemieszczania się - tłumaczy doktor.

Jednak szwedzcy eksperci z ECDC ocenili, że polewanie ulic środkami odkażającymi nie ma żadnego sensu. - Kilka dni temu ukazało się podsumowanie badań, które przeprowadzono w jednym z włoskich miast. Znaleziono wirusa na cząsteczkach smogu - opowiada z kolei doktor Łabaj.

- To znaczy, że wirus latał na smogu, a potem gdzieś osiadał. Dlatego w kontekście tych badań ma sens usuwanie jakichkolwiek zanieczyszczeń z przestrzeni publicznej. Tak naprawdę nie wiemy w tym momencie, jaka jest zakaźliwość tego materiału. Jeżeli można zmniejszyć ryzyko, należy to robić - podsumowuje.

Naukowcy przekazali wyniki badań władzom miasta. Urząd informuje, że na dezynfekcję miasta przeznaczył kolejne 3 miliony złotych. Ta kwota ma zapewnić ciągłość działań przynajmniej do połowy maja.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (418)