Koronawirus w Polsce. Pięć miesięcy w areszcie za złamanie kwarantanny. "W tej samej celi była kobieta, która miała odpowiadać za handel ludźmi"
Mieszkanka Torunia dwukrotnie złamała zasady kwarantanny i wyszła na zakupy. W efekcie spędziła 5 miesięcy w areszcie, a teraz oczekuje na wyrok. Dzieliła celę z kobietami - "jedna kobieta, która miała odpowiadać za handel ludźmi i matka, która miała zabić swoje miesięczne dziecko".
Mieszkanka Torunia dwukrotnie złamała zasady kwarantanny. Kobieta do aresztu trafiła w maju, po tym jak naruszyła zasady nałożonej na nią kwarantanny. Dwukrotnie opuściła ona swoje mieszkanie i wyszła na zakupy. Według prokuratury mieszkanka Torunia naraziła w ten sposób ponad 30 osób, z którymi miała po drodze kontakt. Kobieta w momencie opuszczenia mieszkania nie wiedziała jeszcze, że chwilę później okaże się, że jest zarażona koronawirusem.
Śledztwo w sprawie złamania kwarantanny
Śledztwo w sprawie 38-latki właśnie się zakończyło. Do sądu został już wysłany akt oskarżenia. Mieszkanka Torunia kilka dni temu opuściła areszt, w którym spędziła 5 miesięcy.
- W celach nie było żadnego podziału na osoby podejrzane o lżejsze przestępstwa, wszystko było wymieszane. Taki "najgorszy element", a obok ja, siedząca za to, że dwa razy wyszłam z kwarantanny - relacjonuje w rozmowie z portalem onet.pl 38-latka.
Kobieta początkowo - gdy była zakażona koronawirusem - przebywała w Zakładzie Karnym w Potulicach. Gdy okazało się, że nie jest już nosicielem wirusa, została przeniesiona do Zakładu Karnego w Grudziądzu, gdzie miała przebywać do 29 września.
- W Grudziądzu bałam się praktycznie cały czas. Wszystkiego. I dziewczyn z celi, i oddziałowych. Ja byłam nikim i tak mnie traktowano - podkreśla pani Karolina.
- Jestem niewiarygodnie szczęśliwa, że mogę być z najbliższymi. Z ciężko chorą mamą, tatą, a przede wszystkim z moim mężem, który przez te blisko pięć miesięcy był pozbawiony mojej pomocy. Jest dużo starszy ode mnie i naprawdę tego wsparcia potrzebuje - mówiła w rozmowie z portalem onet.pl pani Karolina.
Kobietę, która w areszcie spędziła 5 miesięcy, oskarżono o "sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób, powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej".
Areszt za złamanie kwarantanny "Jedna cela z matką, która miała zabić swoje dziecko"
- Najpierw siedziałam w celi siedmioosobowej, potem jedna osoba ubyła. W tej samej celi była kobieta, która miała odpowiadać za handel ludźmi i matka, która miała zabić swoje miesięczne dziecko, wystawiając je na mróz. Koszmar - wspomina w rozmowie kobieta.
W rozmowie z Onetem Pani Karolina przyznaje, że "nigdy by już tego nie zrobiła". Zakaz kwarantanny złamała, gdy była u rodziców i wyszła z domu po zakupy oraz lekarstwa. Jak mówi, głupotą było to, że "weszła do sklepu z pamiątkami i kupiła kubek".
- Z oficjalnych ustaleń wynika, że żadna osoba się ode mnie nie zaraziła. Więc jakie ja niby zagrożenie sprowadziłam? Boję się potwornie tego, co będzie w sądzie, ale nie zamierzam odpuścić. Uważam, że zamknięcie mnie za kratami było po prostu prześladowaniem - podkreśla w rozmowie.