Koronawirus w Polsce. "Pandemia zmieniła nasze życie"

- Mieszkamy w dwupiętrowym domu w Kaliszu. Na dole znajdują się dwa pomieszczenia i kuchnia. A na górze trzy sypialnie - opowiada nam Andrzej Mały, który z żoną prowadzi rodzinny dom dziecka w Kaliszu. Razem wychowują wspólnie siedmioro dzieci. - Jedno z naszych dzieci zaczęło cierpieć na nocne stany lękowe. Pandemia daje nam się we znaki – dodaje.

Koronawirus w Polsce. "Pandemia zmieniła nasze życie"
Koronawirus w Polsce. "Pandemia zmieniła nasze życie"
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne

13.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 20:35

- Mamy siedmioro dzieci i jeden komputer. Nie mamy jak uczyć się zdalnie - mówił dziewięć miesięcy temu w rozmowie z Wirtualną Polską Andrzej Mały, który prowadzi rodzinny dom dziecka w Kaliszu. To właśnie wtedy w całej Polsce rozpoczynała się edukacja zdalna - rząd zdecydował, że z powodu rozprzestrzeniającej się pandemii koronawirusa uczniowie przestaną chodzić do szkoły.

Ta forma edukacji wzbudziła skrajne emocje w całej Polsce. Zarówno uczniowie, rodzice, jak i nauczyciele, obawiali się zakażenia COVID-19 i zdawali sobie sprawę z tego, że kontynuacja nauki stacjonarnej może nieść ze sobą niebezpieczeństwo. Część dzieci była jednak pozbawiona dostępu do komputera lub internetu, przez co przejście na naukę zdalną okazało się dla niektórych niemożliwe.

Do jednej z takich rodzin należał Andrzej Mały ze swoją żoną i siódemką dzieci. Ich biologiczna córka ma 13 lat. W tym samym wieku jest też druga dziewczynka. W domu mieszkają też pierwszoklasistka i troje niemowląt, a także trzylatka z porażeniem mózgowym. Na samym początku pandemii koronawirusa Andrzej Mały z żoną wzięli do siebie kolejne dwumiesięczne dziecko, bo w placówkach nie było miejsc, aby je przyjąć.

Rodzina mieszka w dwupiętrowym domu w Kaliszu. Na górze znajdują się trzy sypialnie. A na dole dwa pomieszczenia i kuchnia. Plan był taki: dzieci będą uczyć się na górze. Zaczęły się jednak pojawiać problemy. - Musielibyśmy przerobić program od czwartej do szóstej klasy i jedną godzinę dla pierwszoklasisty. Mamy jeden komputer w domu. Jak mamy tyle godzin siedzieć z dziećmi przy komputerze, a jednocześnie zajmować się maluchami? - pytał nas wtedy Andrzej Mały.

Edukacja zdalna. Komputery już są. Ale lekcje bez kamerki i z zacinającym się internetem

Wirtualna Polska postanowiła sprawdzić, jak rodzina radzi sobie ze zdalną nauką i lockdownem podczas pandemii koronawirusa. Kilka dni temu zadzwoniliśmy do Andrzeja Małego.

- Radzimy sobie z edukacją zdalną, ale tylko dlatego, że kiedy pojawiła się nasza najmłodsza córeczka, żona zadecydowała, że zrezygnuje z pracy i zaopiekuje się dziećmi. Zdalnie uczy się czwórka dzieci, które zaczęły się przyzwyczajać do edukacji online, siódmoklasiści są w tej kwestii całkowicie samodzielni - opowiada nam Andrzej Mały. Podkreśla jednak, że nie wszystkie rodziny miały możliwość zrezygnować z jednego źródła dochodu i być na stałe w domu z dziećmi. Jak opowiada, wielu rodziców chodzi nadal do pracy i boryka się z edukacją zdalną.

Rodzina Andrzeja Małego została wyposażona w sprzęt, dzięki wsparciu finansowemu miasta. Teraz w domu zamiast jednego komputera mają cztery. Ale dostęp do nauki dla dzieci jest nadal ograniczony. - Schody zaczęły się, kiedy na zdalne nauczanie przeszły też młodsze dzieci. Internet nie jest w stanie tego udźwignąć. Musieliśmy zmienić umowę na internet oraz modem. Potem okazało się, że trzeba kupić nowy router - opowiada Andrzej Mały.

Edukacja zdalna. Od problemów technicznych po oceny semestralne

Jak wyjaśnia, zazwyczaj podczas drugiej lub trzeciej godziny lekcyjnej, platforma, na której odbywają się lekcje, wysyła do dzieci komunikat, aby wyłączyć kamerkę i poprawić jakość obrazu. - Przez to nasze dzieci nie mają takiego samego dostępu do lekcji, jak reszta klasy. Wiem, że nie dzieje się tak tylko w naszym domu - mówi mieszkaniec Kalisza.

Problemem dla wielu rodziców staje się też wystawianie ocen semestralnych, o które, po kilku miesiącach nauki zdalnej przy nieustannych problemach technicznych, będzie ciężko walczyć.

- To bardzo trudne dla nauczycieli, którzy będą musieli wystawiać oceny semestralne w takim systemie edukacji. Praca uczniów naprawdę wygląda różnie, a połowa z nich nie ma włączonych kamerek - mówi nam Andrzej Mały.

I dodaje: - Jesteśmy w komfortowej sytuacji, bo możemy być blisko dzieci, chociaż zrezygnowaliśmy tym samym z jednego źródła dochodu. Nie wyobrażam sobie, jak radzą sobie rodzice, którzy muszą chodzić do pracy.

Koronawirus w Polsce. "Pandemia zmieniła nasze życie"

Dziewięcioosobowa rodzina Andrzeja Małego przez cały okres lockdownu mieszka razem w jednym domu z ogrodem. Jak opowiada nam mieszkaniec Kalisza, od czasu do czasu pojawiają się momenty, w których sytuacja bywa trudna. Dotkliwe jest szczególnie "zamknięcie" w miesiącach zimowych, kiedy pogoda nie sprzyja przebywaniu na zewnątrz.

- Pandemia koronawirusa zmieniła nasze życie, ale dajemy sobie radę. Jej skutki odczuwamy czasem dotkliwie, ograniczenia w wychodzeniu na spacery czy korzystaniu z różnych rozrywek jest utrudnieniem życia przy siódemce dzieci - mówi nam Andrzej Mały.

- Nasze dzieci są w wieku, w którym powinny poznawać świat, zaspokajać własną ciekawość. Teraz pozostaje jedynie własny ogródek czy spacer po mieście - wyjaśnia mieszkaniec Kalisza.

Jak opowiada, najtrudniejsze jest to, że cała rodzina musi zostawać w domu. - Jedno z naszych dzieci zaczęło cierpieć na lęki nocne i przyjmuje z tego powodu lekarstwa. Latem doszliśmy do momentu, w którym podawaliśmy je dziecku doraźnie, a teraz od czasu ponownego zamknięcia, musimy stosować je regularnie - opowiada Andrzej Mały.

Wyjaśnia nam jednak, że rodzina radzi sobie z każdym problemem, który pojawia się na jej drodze, a w sytuacjach ekstremalnych to właśnie dzieci stają się motywacją, aby przetrwać. Szczególnie najmłodsza córeczka, która daje rodzinie ogromną motywację, aby zachować spokój i otoczyć drugiego człowieka opieką.

Zobacz także
Komentarze (607)