Koronawirus. Lekarz zakażony COVID-19. Po pierwszym dniu pracy na SOR

- Zaraziłem się koronawirusem najprawdopodobniej podczas pierwszego dyżuru medycznego w szpitalnym oddziale ratunkowym. Sam, na ochotnika, zgodziłem się tam pracować, mając świadomość, że będę miał do czynienia z pacjentami z COVID-19. Chciałem pomóc, bo sytuacja kadrowa jest fatalna - mówi WP lekarz Bartosz Fiałek.

Koronawirus w Polsce. Lekarz pracował zaledwie kilka dni w szpitalnym oddziale ratunkowym. Zaraził się COVID-19
Koronawirus w Polsce. Lekarz pracował zaledwie kilka dni w szpitalnym oddziale ratunkowym. Zaraził się COVID-19
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne

11.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 08:35

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Lekarz Bartosz Fiałek jest specjalistą w dziedzinie reumatologii. Od początku epidemii edukuje Polaków o koronawirusie w mediach społecznościowych.

Pod koniec października zaczął dyżurować w szpitalnym oddziale ratunkowym. - Sam, na ochotnika, zgodziłem się tam pracować, wiedząc, że będę miał do czynienia z pacjentami z COVID-19. Chciałem pomóc, wiedząc, że sytuacja kadrowa jest fatalna - mówi Wirtualnej Polsce.

- Zaraziłem się koronawirusem najprawdopodobniej już podczas pierwszego dyżuru. To była sobota 31 października. Karetki stały na podjeździe, a my, personel medyczny, biegaliśmy od pacjentów z podejrzeniem COVID-19, do pacjentów z innymi ostrymi i przewlekłymi schorzeniami. Trafiło do nas wiele osób, których objawy jednoznacznie wskazywały na zakażenie nowym koronawirusem, chociaż nie jesteśmy tzw. szpitalem covidowym - wspomina lekarz.

Koronawirus. Od pacjenta zakażonego, do "czystego"

I tłumaczy: do pacjenta covidowego idzie zawsze w kobinezonie. Zaraz jednak musi go zdjąć, by zbadać pacjenta, który zakażony nie jest. - Samo zdejmowanie brudnego, następnie zakładanie czystego kombinezonu, wiąże się z ryzykiem. Po zdjęciu kombinezonu powinienem iść się wykąpać, ale nie ma na to czasu, skoro na zaopatrzenie oczekuje już kilku(nastu) innych pacjentów. Jeden lekarz powinien być dla chorych covidowych, a drugi dla "czystych", jednak z powodu skrajnych niedoborów kadrowych, to zwyczajnie niemożliwe - dodaje.

- Pracujemy z wysoce zakaźnym materiałem biologicznym, nie mając infrastruktury, która pozwoliłaby uchronić się przed zakażeniem. Wiele szpitali powiatowych jest nieprzygotowanych do walki z epidemią – nie ma chociażby podziału na strefę czystą i brudną. To nie wina dyrekcji, która staje na głowie, aby nas zabezpieczyć. Co mogą jednak zrobić, skoro w SOR mamy jeden wjazd dla chorych? Należałoby wyburzyć jedną ze ścian, żeby otworzyć drugie wejście - ocenia lekarz.

Koronawirus. Objawy? Ogólne przemęczenie

- Po kilku dniach pracy na SOR zaczęła mnie boleć głowa i mięśnie. Przy tym, jak dużo pracuję, stwierdziłem, że to pewnie kwestia przepracowania. Utrzymywało się to drugi, trzeci dzień, pojawiło się przewlekłe zmęczenie. Stwierdziłem, że to nie jest normalne. Uznałem, że może to być zakażenie nowym koronawirusem – zrobiłem test, który okazał się być pozytywny - mówi Bartosz Fiałek. Dodaje, że nie czuje się najlepiej. Do wymienionych wcześniej pierwszych dolegliwości doszła też utrata węchu.

Przyznaje, że wielu jego kolegów medyków miało podobne symptomy - objawy wskazujące na przemęczenie, a później pozytywny wynik testu na koronawirusa.

- Niektórzy się nie wymazywali, więc istnieje prawdopodobieństwo, że jest grupa pracowników ochrony zdrowia, którzy pracowali i pracują w trakcie zakażenia. Myśląc, że to przemęczenie - stwierdza lekarz.

Koronawirus. Brak kadry

- Mój przypadek pokazuje idealnie to, jak szybko kadra medyczna w danej placówce może się uszczuplić. Ja, mimo chęci, popracowałem w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym zaledwie kilka dni - podkreśla lekarz. Mimo to, gdy wyzdrowieje, chce wrócić na SOR, by walczyć dalej.

Według danych Ministerstwa Zdrowia, do 9 listopada w Polsce zakażenie koronawirusem potwierdzono m.in. u 10 822 lekarzy, 979 dentystów, 850 diagnostów laboratoryjnych, 27 434 pielęgniarek, 2 579 położnych, 1 685 ratowników i 1 106 farmaceutów.

- Ta pandemia robi z nami co chce. I na nic zdają się kolejne konferencje prasowe decydentów, którzy przekazują bardzo optymistyczne i przy okazji niezgodne z rzeczywistością informacje. Z godziny na godzinę podejmują decyzje, robią to po omacku. Analizując dostępne dane, jesteśmy krajem z jednym z najgorszych, jeżeli nie najgorszym przebiegiem epidemii COVID-19. I nic nie wskazuje na to, żeby miało być lepiej - podsumowuje lekarz.

Komentarze (125)