Koronawirus dziesiątkuje pielęgniarki. "Gonimy resztkami sił"
- Pandemia koronawirusa postępuje, a personel medyczny się kurczy. Jesteśmy przemęczeni, pojawiają się problemy z koncentracją, tracimy siły psychiczne i fizyczne, koordynację ruchową. Obawiamy się, że w sytuacji przewlekłego przemęczenia będziemy popełniać błędy - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Pielęgniarek i Położnych Krystyna Ptok.
22.10.2020 | aktual.: 01.03.2022 14:14
Julia Theus, Wirtualna Polska: Pielęgniarki i pielęgniarze są wyczerpani?
Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Pielęgniarek i Położnych: Jesteśmy przemęczeni, zestresowani, jesteśmy w złym stanie psychicznym i fizycznym. Zauważam, że gonimy resztką sił. Pracujemy na kilku etatach i tylko dzięki temu działa jeszcze system.
Ponad 300 pielęgniarek – jak wynika z danych Małopolskiej Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położnych – zachorowało na COVID-19 w Małopolsce, brakuje rąk do pracy w szpitalach.
Jesteśmy tak jak Polki i Polacy dziesiątkowani przez zakażenia koronawirusem, wynika to z ponoszonego przez nas zwiększonego ryzyka zawodowego. Zamykane są kolejne oddziały, pielęgniarki i pielęgniarze trafiają na kwarantanny. Personel medyczny cały czas się kurczy, a pandemia postępuje. Teraz - według danych z piątku - zakażone są 1503 pielęgniarki.
Pielęgniarki pracują ponad siły. Norma pracy to 160 godzin miesięcznie, my bardzo często "wyrabiamy" ich około 300. Bierzemy całodniowe i całonocne dyżury, jedna zmiana często trwa 24 godziny.
Luka kadrowa w tej grupie zawodowej była niemożliwa do wypełnienia już wiele lat temu, a pandemia jeszcze bardziej ją powiększyła. Pielęgniarek w Polsce brakuje – na tysiąc mieszkańców przypada średnio 5,2 pielęgniarki. Dla porównania w Szwajcarii jest to 16 pielęgniarek. Nasi bliscy sąsiedzi Czesi, którzy w 10-milionowym państwie mają dziennie 12 tys. zakażeń koronawirusem, mają ten współczynnik na poziomie 8 pielęgniarek na tysiąc mieszkańców, a średnia w UE to 8,4. U nas ten wskaźnik od kilkunastu lat jest jednym z najniższych w Unii Europejskiej.
Najgorzej jest w województwach zachodniopomorskim, pomorskim czy lubuskim, gdzie wskaźnik waha się w okolicach 3,6. Z tych regionów pielęgniarkom jest łatwiej wyjechać za granicę, gdzie mogą otrzymać wyższe wynagrodzenie. Pandemia koronawirusa w Polsce obnażyła też braki zasobów pielęgniarskich w DPS-ach.
Rząd opracowuje plan powołania przynajmniej jednego szpitala polowego w każdym województwie. Czy pielęgniarek do pracy w takim szpitalu jest wystarczająco dużo?
Mam nadzieję, że nie będzie potrzeby uruchomienia szpitali zastępczych, bo mamy mało kadr medycznych. Jednak niestety cały czas dobiegają nas niepokojące informacje o stale rosnącej dziennej liczbie zakażonych osób. Karetki chcąc wjechać do szpitala, stoją w kolejkach, dyspozytorzy są bezsilni, nie mają już pomysłu gdzie kierować transport z chorym, żeby szybko został przyjęty do szpitala.
Jeżeli w każdym województwie powstanie szpital zastępczy i przekierujemy do niego lekarzy, ratowników medycznych czy pielęgniarki nawet w ograniczonej liczbie, bo rząd planuje uruchomienie do pomocy innych osób (m.in. studentów kierunków med., wojska), to pomocy nie otrzymają lub otrzymają w ograniczonym stopniu osoby, które leżą teraz na oddziałach szpitalnych. Na naszych oczach kurczy się personel medyczny, a to pogarsza jakość opieki zdrowotnej, a wręcz ją uniemożliwia.
Ile pielęgniarek miałoby pracować w szpitalu na Stadionie Narodowym?
Doktor Artur Zaczyński, który organizuje zabezpieczenie szpitala polowego na Stadionie Narodowym, powiedział, że na 500 łóżek miałoby pracować tam 80 pielęgniarek.
To wystarczająca liczba?
Nie. Dotychczas – według normy zatrudnienia – w szpitalach na oddziałach zachowawczych przypadało 0,6 pielęgniarki na jedno łóżko. Należy wynik podzielić na cztery zmiany, bo tak planuje się zabezpieczenie kadry w systemach 24-godzinnego nadzoru medycznego nad pacjentami. Współczynnik na zmianę wynosił 0,15 pielęgniarki na pacjenta.
W sytuacji dotyczącej tworzonego szpitala zastępczego na Stadionie Narodowym oznacza to, że na jednej zmianie, na miejscu, byłoby 20 pielęgniarek na 500 pacjentów. Wskaźnik wyniósłby 0,04 pielęgniarki na 1 pacjenta. To ponad trzykrotnie mniej niż dotychczas. To niemożliwe, aby przy tak nielicznej kadrze zapewnić bezpieczeństwo i właściwą opiekę pielęgniarską, która pozwoli choremu na powrót do zdrowia. To zbyt mało czasu na szybkie reagowanie na zmieniający się stan pacjenta i realizowanie zadań zawodowych.
Do tego dochodzą respiratory. Do ich obsługi również potrzebna jest odpowiednio wykwalifikowana kadra. To niewystarczające liczby i stwarzanie złudnego wrażenia, że zabezpieczamy kadry. Podkreślam, po raz kolejny, to wynik wieloletnich zaniedbań i braku poważnego traktowania problemów ochrony zdrowia ze strony kolejnych rządów. Zawsze były marginalizowane i zależne od polityki, bo nie ten czas, bo niepopularne decyzje i uważano, że jakoś to będzie. No nie. Ta sytuacja obnażyła wieloletnie zaniedbania.
Minister Zdrowia mówił w środę, że przy 10 tys. zakażeń koronawirusem dziennie, 2 tys. osób trafia do szpitala, a 10 proc. z nich – czyli przy takim wyniku 200 osób dziennie – potrzebuje podłączenia pod respiratora. Kadra medyczna miała być dodatkowo szkolona, aby go obsłużyć.
Proszę sobie wyobrazić, że w województwie lubelskim rozpoczęły się szkolenia dotyczące pracy z respiratorem. Wie pani ile trwają? Godzinę i podsuwa się pracownikom oświadczenia, że zostali przeszkoleni.
To za mało?
Do tej pory pielęgniarki odbywały trzymiesięczny kurs kwalifikacyjny, aby rozpocząć pracę na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii. Specjalizacja z tej dziedziny, która jest niezwykle trudna, zajmuje dwa lata i kończy się egzaminem państwowym. Dodatkowo obowiązkowe są szkolenia stanowiskowe, które w anestezjologii wynoszą 3 tygodnie.
Szkolenie powinna przeprowadzać osoba, która posiada udokumentowane kwalifikacje szkoleniowe, aby to robić. Kupowaliśmy respiratory więc wiedzieliśmy, że potrzebna będzie większa liczba kadr posiadająca umiejętność obsługi tych urządzeń. Dlatego podkreślam, że straciliśmy trzy miesiące okresu letniego. To był czas, kiedy mogliśmy przygotować większą liczbę pielęgniarek i stworzyć im odpowiednie warunki szkolenia, przecież zasługują na to.
Rząd argumentuje, że przez te miesiące przywracana była do normalnego funkcjonowania służba zdrowia dla innych pacjentów, która podupadła po pierwszej fali pandemii koronawirusa.
W czerwcu mieliśmy 500 zakażeń dziennie, a teraz mamy 10 tysięcy. To, że zajmowano się innymi pacjentami, nie wyklucza przecież działania dwutorowego. To nie jest dla mnie wytłumaczenie. Wiedzieliśmy, że jesienią fala zakażeń wzrośnie i należało do tego w sposób cywilizowany przygotować kadrę medyczną.
Obsługa respiratora to niezwykle skomplikowana i odpowiedzialna czynność. Musimy znać parametry i potrafić odczytać, co się dzieje z pacjentem, który jest przecież w ciężkim stanie – ma problemy z oddychaniem. Pielęgniarki nie mogą być szkolone w tak ważnym temacie, jak opieka nad pacjentem podłączonym do respiratora, przez jedną godzinę czy jeden dzień. Sytuacja zmierza w niebezpiecznym kierunku.
Brakuje kadry medycznej i nawet jeżeli będziemy mieli dodatkowe łóżka, może zabraknąć osób, które będą opiekowały się leżącymi na nich pacjentami.
Tak. Podkreślam, że ogromna rzesza pielęgniarek i pielęgniarzy pracuje również w porze nocnej, co nie jest zgodne z naszą fizjologią i powoduje niedobory snu. Jesteśmy już przemęczeni, pojawiają się problemy z koncentracją, utrata sił psychicznych i fizycznych, utrata koordynacji ruchowej. Obawiamy się, że w sytuacji przewlekłego przemęczenia będziemy popełniać błędy niebezpieczne zarówno dla osób, którymi się opiekujemy, jak i dla nas samych, bo bierzemy za nie odpowiedzialność.
Propozycja ustawy o zdjęciu odpowiedzialności karnej z medyków nie zwolni nas z myślenia i działania w taki sposób, aby nie zaszkodzić pacjentowi. Nie rozgrzeszy nas z własnym sumieniem, bo to z nim i z tym, co zrobiliśmy, bijemy się na samym końcu.
Jakie są rozwiązania?
Kadry jest zbyt mało, dlatego informacje o wolnych łóżkach powinny być lepiej koordynowane, na przykład przez wspólną platformę dla województw i między województwami, aby pacjenci w ciężkim stanie nie krążyli od szpitala do szpitala. My, jako medycy, powinniśmy zostać odciążeni od czasochłonnych procedur związanych z dokumentacją medyczną i otrzymać czas na leczenie, pielęgnowanie. Zmienić powinien się też system walki z pandemią koronawirusa. Poprzednie rozwiązania były o wiele lepsze. Powinniśmy utrzymywać szpitale jednoimienne i oddziały zakaźne, a w razie potrzeby tą bazę powiększać i uruchamiać dodatkowe szpitale covidowe. Pozwolić funkcjonować szpitalom ogólnym. Bylibyśmy wtedy bardziej chronieni jako obywatele.
A tak na marginesie: Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych nie dostaje do opiniowania projektów poselskich, które omawiane są w Sejmie. Tylko nasza czujność i "podglądanie" druków sejmowych pozwala na zgłoszenie uwag, jednak jest to mocno utrudnione, bo publikacja pojawia się często 24 godziny przed głosowaniami. To ogromnie utrudnia pracę ekspertów. Życzylibyśmy sobie, aby w procesie uzgadniania prawa, które dotyczy pielęgniarek i pielęgniarzy, brano nasze uwagi pod wzgląd, bo są słuszne i wyważone.