Koronawirus. Boris Johnson o swojej chorobie. "To był trudny moment"
Boris Johnson, premier Wielkiej Brytanii, który po przebyciu koronawirusa udzielił wywiadu brytyjskiemu tabolidowi. - To był trudny moment - tak mówi o swoim pobycie na oddziale intensywnej terapii. Dodał, że lekarze przygototwywali się na najgorsze scenariusze. - Dostawałem litry tlenu, by utrzymać mnie przy życiu - dodał.
03.05.2020 | aktual.: 03.05.2020 15:36
U premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona wykryto zakażenie koronawirusem 27 marca. Początkowo przebywał w izolacji domowej, jednak jego stan pogorszył się. 5 kwietnia trafił do szpitala.
Premier Boris Johnson udzielił wywiadu niedzielnemu wydaniu brytyjskiego tabloidu "The Sun" - "The Sun on Sunday". Przyznał, że pogorszenie się stanu zdrowia było dla niego zaskoczeniem. – To był trudny moment, nie zaprzeczę – tak wspomina swój pobyt na oddziale intensywnej terapiiterapii.
- Dali mi maskę na twarz, otrzymałem litry tlenu, przez długi czas oddychałem przez rurkę - opowiada premier tabloidowi. - Byłem sfrustrowany. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego mi się nie polepsza - dodaje. Przyznał, że był moment, w którym lekarze rozważali podłączenie go do respiratora.
Koronawirus w Wielkiej Brytanii. "Lekarze mieli różne ustalenia"
Premier Wielkiej Brytanii przyznał też, że miał świadomość, że istnieją "plany awaryjne" na wypadek, gdyby mu się pogorszyło. - Nie byłem w szczególnie dobrym stanie i wiedziałem, że istnieją plany awaryjne - przyznał premier. - Lekarze mieli różne ustalenia, co robić, jeśli coś pójdzie nie tak. Mieli strategię na scenariusz typu "śmierć Stalina" - dodał.
Boris Johnson po tym, jak wyzdrowiał, doczekał się narodzin syna Wilfreda. Dziecko otrzymało drugie imię "Nicholas" w uznaniu dla dwójki lekarzy, którzy ratowali życie premiera.
Źródło: The Sun on Sunday
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl