Kornelia Wróblewska sfotografowała się z prezesem Ruchu Narodowego. "W ludzkim odruchu podeszłyśmy"
Wspólne zdjęcie posłanki Nowoczesnej i posła Roberta Winnickiego z dziećmi na rękach wywołało dużo emocji. Jak zauważa Kornelia Wróblewska - również negatywnych. Postanowiła więc wytłumaczyć, dlaczego się na to zgodziła.
W zeszłym tygodniu posłanka Kornelia Wróblewska pokazała w mediach społecznościowych zdjęcie z politykiem reprezentującym inną opcję polityczną. Każde z nich trzymało na rękach swoje dziecko.
"Zapoczątkowałam dobrą praktykę w Sejmie :) zdaniem posłów to ociepla wizerunek Sejmu i wpływa na pozytywne nastroje" - opisała fotografię polityk Nowoczesnej. Posłanka od czasu do czasu pojawia się w Sejmie ze swoim dzieckiem.
Zdjęcie spodobało się również prezesowi Ruchu Narodowego. Robert Winnicki zaznaczył jednak, że w jego przypadku dziecko znalazło się w Sejmie "w trybie awaryjnym". "Ale jeśli trend się rozszerzy, to chyba niedługo w hotelu poselskim trzeba będzie zorganizować przedszkole" - dodał.
Nie wszyscy jednak uznali, że wspólna fotografia była właściwa. Wróblewska przeczytała, że "ociepla wizerunek faszystów" i postanowiła się do tego odnieść.
Winnicki to nie "kumpel". Chodziło o "zmianę nastawienia"
"Na ostatnim posiedzeniu Sejmu poseł Winnicki pojawił się z synkiem na sali plenarnej. Byłam akurat z córką. W ludzkim odruchu podeszłyśmy się przywitać, nie zważając na różnice polityczne i światopoglądowe" - opisuje Wróblewska.
I zaznacza, że "dzieci łagodzą obyczaje i powodują zmianę nastawienia". "Z polityków wychodzą ludzie... A tego dzisiaj bardzo potrzebujemy" - dodaje. Posłanka Nowoczesnej zapewniła, że nie popiera "poglądów i postaw Winnickiego.
"Nie - poseł Winnicki nie jest moim 'kumplem' i nie uprawiam z nim polityki" - uznała. I dodała, że nie ma nic wspólnego z ONR-em i "z całą mocą" potępia "prezentowany przez nich patriotyzm i katolicyzm".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl