Korea Północna vs. Korea Południowa
Wojna wisi na włosku. Miliony czekają na rozkaz - zdjęcia
Kto wygrałby w tym starciu? Porównanie potencjałów militarnych obu państw
Od kilku tygodni rośnie napięcie na Półwyspie Koreańskim. Po ubiegłorocznej próbie rakietowej i ostatnim, trzecim już teście nuklearnym, społeczność międzynarodowa potępiła Koreę Północną, nakładając na nią kolejne sankcje, a ta w odpowiedzi zaostrzyła swoją retorykę, co rusz grożąc Południu oraz USA atakiem jądrowym i wojną.
Strefa zdemilitaryzowana, od końca wojny koreańskiej rozdzielająca półwysep na dwa wrogie sobie państwa, jest w rzeczywistości najbardziej zmilitaryzowanym rejonem świata. Po obu stronach linii demarkacyjnej naprzeciwko siebie stoi łącznie prawie dwa miliony żołnierzy, dziesiątki tysięcy czołgów, dział, samolotów i rakiet, nie zapominając o broni nuklearnej na Północy.
Wprawdzie za wojowniczą retoryką Phenianu, będącej swoistą grą z Seulem i społecznością międzynarodową, raczej nie stoi realna groźba ataku, nikt jednak nie może w stu procentach wykluczyć potencjalnego konfliktu zbrojnego. Należy pamiętać, że formalnie obie Koree wciąż znajdują się w stanie wojny, bo od czasu zawartego w 1953 roku zawieszenia broni, nigdy nie podpisano traktatu pokojowego.
W rezultacie obydwa kraje kierują ogromne środki na zbrojenia. Zwłaszcza Korea Północna, gdzie obowiązuje wprowadzona jeszcze przez Kim Dzong Ila doktryna songun, wedle której priorytetem w polityce wewnętrznej kraju jest rola Koreańskiej Armii Ludowej. Dlatego Phenian kosztem głodującego społeczeństwa forsuje kosztowne programy zbrojeniowe i wielkim wysiłkiem utrzymuje gigantyczne siły zbrojne.
Ale nie próżnuje również Seul, który przeznacza na obronność znaczną część swojego dochodu narodowego i dysponuje jedną z największych, a do tego również najnowocześniejszych armii świata. Nie należy zapominać, że na Południu stacjonuje także prawie 30 tys. żołnierzy USA, a kraj znajduje się pod amerykańskim parasolem atomowym.
(WP.PL/tbe)