Korea Północna. Runął wielki mit na temat kraju Kim Dzong Una
Korea Północna jest krajem na średniowiecznym poziomie rozwoju, a Kim Dzong Un zabrania posiadania telefonów komórkowych - takie stereotypy nie są rzadkością. Mity upadają dzięki byłej pracownicy CIA. Jung H. Pak odsłania sekrety Korei Północnej w nowej książce "Kim Dzong Un. Historia dyktatora", która ukazała się dzięki Wydawnictwu Foksal. Publikujemy jej fragmenty.
14.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 09:23
Kim Dzong Un pozwala, ale na niewiele
Stosując taktykę wojny podjazdowej, cyberwojownicy Kima zdradzają, że zamiarem reżimu jest sianie spustoszenia i wzbudzanie strachu nawet za granicami Korei Północnej. Kim jednak w równym stopniu koncentruje się na opracowywaniu nowych technologii wewnątrz kraju, nawet jeśli wiąże się to z ryzykiem wycieku niezatwierdzonych przez reżim informacji do świadomości społeczeństwa, co wyeksponowałoby sprzeczności i kłamstwa państwowej propagandy.
Niczym magnat technologiczny dysponujący zasobami całego kraju, Kim umożliwił swoim podwładnym – nie tylko w Pjongjangu, lecz także na prowincji – korzystanie z technologii cyfrowych, które jest w stanie kontrolować, takich jak laptopy, tablety i telefony komórkowe, ale bez dostępu do tego, czego kontrolować nie może, czyli internetu. A jako dyktator szuka też sposobów skierowania ludności w stronę sieci, żeby skuteczniej ograniczać sposoby konsumowania informacji przez mieszkańców Korei Północnej, a zatem zaprzęga technologię w służbę wzmocnienia swoich rządów i nagłaśniania reżimowej propagandy.
Korea Północna ma swoją Krzemową Dolinę
Kim stworzył atrakcyjne środowisko dla elit technologicznych – przeznacza wiele zasobów reżimu na nagradzanie i motywowanie naukowców oraz inżynierów. Jedną z najatrakcyjniejszych inicjatyw jest sześciopasmowa aleja Naukowców Przyszłości, przy której mieści się północnokoreańska Dolina Krzemowa. To bardzo pożądana lokalizacja, znajdująca się w pobliżu stacji kolejowej Pjongjang i rzeki Taedong.
Na osiedlu dla pracowników uwagę przyciąga pięćdziesięciotrzypiętrowy wieżowiec, na szczycie przyozdobiony "złotą" kulą, jak gdyby przyzywającą do siebie aspirujących północnokoreańskich informatyków, jednocześnie symbolizując ich wysoki status w nowoczesnym państwie Kim Dzong Una. Znajdują się tam przedszkole, szkoła, parki sportowe i inne udogodnienia, które nie tylko ułatwiają życie pracownikom i ich rodzinom, lecz także pokazują młodym Koreańczykom ich uprzywilejowany status w społeczeństwie.
Nat Kretchun, specjalizujący się w śledzeniu trendów technologicznych w Korei Północnej, twierdzi, że reżim świadomie kultywuje nowe pokolenie naukowców i inżynierów, by zaprząc ich umiejętności do służby Kimowi – w ten sposób zapobiega się rozwojowi amatorskiej "kultury hakerskiej", w ramach której młodzi programiści byliby bardziej zainteresowani podkopywaniem cyfrowej kontroli nad społeczeństwem zamiast jej cementowaniem.
Kim Dzong Un daje intranet, nie internet
W styczniu 2016 roku, zaledwie kilka miesięcy po tym, jak reżim świętował ukończenie budowy alei Naukowców Przyszłości, rząd otworzył Centrum Nauki, by jeszcze podkreślić, jak ważni dla kraju są pracownicy umysłowi tworzący nowe technologie. Centrum ma kształt atomu, być może, aby wbić w ten sposób szpilę Stanom Zjednoczonym, oglądającym Pjongjang na zdjęciach satelitarnych, i pokazać, że Korea niestrudzenie rozwija swój program nuklearny i inne nowe technologie. Według reportera CNN, który odwiedził Centrum, wszyscy zatrudnieni pracują na komputerach podłączonych do północnokoreańskiego intranetu.
W wywiadzie dla radia Free Asia w 2017 roku północnokoreańskie źródła podają, że z pracy w Centrum płyną liczne korzyści, takie jak zniżki w domach towarowych, lepsze zakwaterowanie, więcej jedzenia czy zwolnienie z obowiązku służby wojskowej. Dlatego też rodzice robią wszystko, by ich dzieci dostały się na kierunki ścisłe. Jedna z osób zdradziła, że najwięcej zarabiają prywatni nauczyciele matematyki, fizyki i nauk przyrodniczych.
Korea Północna: permanentna inwigilacja
Zainteresowanie Kima nowoczesną technologią – a nawet amerykańskimi produktami – przeniknęło do elit, które stać na luksus posiadania dóbr cyfrowych. Reżimowa propaganda regularnie pokazuje Kima w otoczeniu smartfonów, komputerów i laptopów, a nawet z MacBookiem Pro firmy Apple.
Zwykli Koreańczycy z Północy też używają komórek. Kim Dzong Il był przychylny rozwijaniu i korzystaniu z technologii, choć z początku niepokoił się, że informacje z zewnątrz mogą przesączyć się tą drogą i zagrozić stabilności systemu. Jego syn nie ma takich obaw przed postępem i nowoczesnością, a co więcej, rozumie, że dają mu one możliwość większej kontroli swoich obywateli.
To niewątpliwie pokazuje, że reżim dostrzega nieodwracalnie pojawiające się w Korei mechanizmy rynkowe – władza korzysta więc z nowoczesnych technologii, by pozwolić Koreańczykom z Północy na połączenia horyzontalne, zamiast zupełnie odcinać obywateli od zdobyczy nowoczesności.
InterMedia, grupa badawcza z Waszyngtonu, opublikowała w 2017 roku ważny raport na ten temat, w którym badacze stwierdzają: "Rozszerzenie łączności sieciowej na dużą część społeczeństwa wyposaża rząd Korei Północnej w nowe narzędzia cenzury oraz inwigilacji na skalę dotąd niespotykaną nawet w innych państwach autorytarnych ani w zamkniętych obiegach mediów".
W badaniu czytamy też, że w rezultacie Korea Kim Dzong Una może "prowadzić aktywniejsze zarządzanie strategiczne przestrzenią informacyjną". To zaś ma na celu "spełnianie wymogów w zakresie inwigilacji i bezpieczeństwa, a także pobudzanie rozwoju gospodarczego i budowanie fasady rozwoju oraz modernizacji".
Korea Północna: już 4 mln komórek
Koreańczykom z Północy technologia jest nieobca. W końcu już około 2000 roku mieszkańcy tego kraju zaczęli wchodzić w posiadanie telewizorów, magnetowidów czy odtwarzaczy DVD. W 2012 roku grupa InterMedia poinformowała, że blisko trzy czwarte ankietowanych z Korei Północnej ogląda telewizję, a mniej więcej połowa ma własny odbiornik.
Według badania UNICEF-u w 2017 roku już prawie sto procent gospodarstw domowych było wyposażonych w telewizor. Badacz Korei Północnej Anrei Lankov pisał, że według jego analiz w 2017 roku na terenach przygranicznych 70 do 80 procent Koreańczyków miało odtwarzacz DVD. Jak jednak zostało wspomniane już wcześniej, większość podwładnych reżimu – nie tylko elity – posiada lub ma dostęp do zaawansowanych urządzeń takich jak komputery, pendrive’y oraz chińskie telefony komórkowe. Lankov szacuje, że w Korei Północnej może być kilkaset tysięcy komputerów. Komórki są powszechniejsze – abonamenty ma wykupione już ponad cztery miliony użytkowników, a liczba ta nadal rośnie.
Korea Północna: jedzą hamburgery i robią zdjęcia
Smartfony i tablety, stanowiące dla Koreańczyków z Północy źródło informacji i rozrywki oraz sposób na prowadzenie działalności zawodowej, są – według grupy badawczej Recorded Future – wyposażone w minimalne usługi 3G, w tym wiadomości głosowe, tekstowe, a także możliwość przesyłania zdjęć i nagrań wideo.
Reporter "The New York Timesa", który odwiedził Pjongjang w 2016 roku, wspomina scenę zaobserwowaną w restauracji w pobliżu Uniwersytetu imienia Kim Ir Sena, w której młode pary przed zjedzeniem hamburgerów robiły im zdjęcia smartfonami północnokoreańskiej produkcji z systemem operacyjnym Android.
Ten widok nie byłby niczym dziwnym w żadnym innym kraju, ale w Korei Północnej robił wrażenie, zwłaszcza że młodzi mieszkańcy Pjongjangu popisywali się tymi dobrami konsumpcyjnymi, rekwizytami nowoczesnego cyfrowego społeczeństwa – nie wspominając o ich apetycie na klasyki amerykańskiej kuchni. Takie urządzenia nie są tanie – smartfon i jego rejestracja kosztują około dwustu dolarów, co w Korei Północnej stanowi zawrotną sumę – ale ich wszechobecność stanowi kolejną ilustrację urynkowienia tego kraju i wzrostu zamożności po latach głodu.
Dziennikarze Daniel Tudor i James Pearson zwracają uwagę, że telefon komórkowy dla podwładnych reżimu jest zarówno niezbędnym urządzeniem, jak i symbolem statusu: pracownicy handlu potrzebują go, żeby być na bieżąco z cenami towarów oraz do komunikacji z dostawcami i potencjalnymi klientami, a młodzi ludzie chcą robić wrażenie na rówieśnikach i umocnić swoją pozycję społeczną. Według danych zebranych przez UNICEF do 2017 roku ponad 80 procent mieszkańców Korei Północnej miało okazję korzystać z telefonu komórkowego.
Kim Dzong Un wszystko kontroluje
Należy jednak pamiętać, że doświadczenia Koreańczyków związane z tymi urządzeniami drastycznie różnią się od naszych. Nie dotyczą ich frazesy o potencjale internetu i nowych technologii do otwierania nowych, nieskrępowanych przestrzeni komunikacji. Suki Kim, która uczyła elity północnokoreańskich studentów w Pjongjangu, zauważyła, że nastolatki nie mają pojęcia o rewolucji informacyjnej i społecznościowej w internecie, jaka zaszła za sprawą takich postaci jak Steve Jobs czy Mark Zuckerberg.
Martyn Williams, badacz nowych technologii, wyjaśnia, że reżim Kima "robi coś, na co nie porwał się żaden inny kraj na świecie: buduje ogólnokrajową sieć intranet, pozwalającą na korzystanie ze skrzynek e-mailowych oraz odwiedzanie stron internetowych, ale przy zupełnym odcięciu od reszty świata. To zuchwała próba zagarnięcia korzyści płynących z komunikacji elektronicznej przy zachowaniu absolutnej kontroli nad całym społeczeństwem".
Korea Północna ma "własny internet"
Korea Północna nie powierza zadania blokowania treści wyłącznie cenzurze; stworzyła sobie cały wirtualny wszechświat. Krajowa sieć pod nazwą Kwangmyong umożliwia swoim użytkownikom dostęp do lokalnych stron internetowych, których zawartość jest ograniczona do artykułów z prasy partii rządzącej, państwowej agencji informacyjnej, a także przepisów na tradycyjne koreańskie dania oraz kursów online.
W 2016 roku Korea Północna miała około 25 stron internetowych; w 2017 roku deklarowana liczba stron wynosiła już 168. Mieszkańcy mają również dostęp do państwowej telewizyjnej platformy streamingowej, ale "Netflix to to nie jest", jak stwierdza Williams. W ostatnich latach reżim wprowadził również możliwość robienia zakupów online – ta usługa jest skierowana głównie do użytkowników smartfonów, którzy mogą być zainteresowani nabywaniem odzieży, akcesoriów dla kobiet, kosmetyków, mebli oraz trudno dostępnych produktów spożywczych.
Kretchun zauważa, że "Korea Północna metodycznie przenosi społeczeństwo do sieci, nad którą ma pełną władzę". Ta kontrola jest jeszcze bardziej ekstremalna niż w innych opresyjnych ustrojach, takich jak Chiny, gdzie rząd również eksperymentuje z podobnymi technikami cenzury i inwigilacji.
Spośród wszystkich mieszkańców Korei Północnej zaś tylko garstka – elita elit – ma pozwolenie na dostęp do internetu. To oznacza, że jedynie maleńki odsetek obywateli oraz najwyżsi rangą urzędnicy państwowi zdają sobie sprawę z sytuacji na świecie, wizerunku Korei Północnej, rozwoju nowych technologii i kształtu zachodniej kultury popularnej. Kim Dzong Un jest niemal na pewno jednym z konsumentów informacji z zewnątrz. Rząd zabrania obywatelom słuchania i oglądania zagranicznych mediów. Radio i telewizja są fabrycznie ustawione na odbiór wyłącznie krajowych programów, a za nieposłuszeństwo i próby obejścia zakazów grożą surowe kary.
Kim Dzong Un nadaje za granicę
Być może to świadomość krytyki pod adresem Korei Północnej, doświadczenia z życia w Szwajcarii, a także swoboda poruszania się w świecie polityki i technologii motywują Kima do emitowania narodowej propagandy poza granice geograficzne kraju. Koreańskie Centrum Komputerowe służy za odsiewnię treści publikowanych w intranecie i umożliwia dostęp wyłącznie do informacji zatwierdzonych przez władze.
Reżim ma oficjalne konto na Twitterze i kilka stron internetowych, które mają za zadanie przybliżać propagandę i "wiadomości" z Korei Północnej odbiorcom z zewnątrz. Zachód zachwalał internet, media społecznościowe i wirtualne społeczności, prezentując je jako sposób demokratycznego zrównania wszystkich ludzi i jako przestrzeń, w której kwitnie wolność jednostki i każdy ma szansę rozwijać swój potencjał. Przykład Korei Północnej pokazuje jednak, że internet – jak twierdzą eksperci obrony, Peter Singer i Emerson Brooking – "nie pomógł poluzować uścisku autorytarnych reżimów, [lecz] stał się nowym narzędziem do podtrzymania ich władzy".
Kim Dzong Un wie, co robi
W tym kontekście dobrowolna izolacja Korei Północnej oraz sięganie po narzędzia represji, by tłumić próby sprzeciwu, nie są utrudnieniem, lecz stanowią strategiczną przewagę. Pozwala ona Kimowi szlifować jedną z najnowocześniejszych metod umocnienia jego władzy i związania rąk Stanom i Korei Południowej przed próbą ukarania go. Kim Dzong Un ma już do dyspozycji zbudowane kilka dekad wcześniej obozy pracy przymusowej oraz ideologiczną infrastrukturę gotową rozpowszechniać reżimową propagandę. Nowe narzędzia cyfrowe dają mu nowy sposób rozsyłania tych informacji. Dzięki temu Kim może wyposażyć swoich biurokratów w narzędzia, by jeszcze skuteczniej kontrolować myśli i działania obywateli.
Kim wciąż poszerza zakres geograficzny swojej strefy wpływów: od zapraszania zagranicznych dziennikarzy do Pjongjangu, by z ich pomocą podkreślić prawomocność reżimu, aż po korzystanie z nowych technologii i próby cyberataków, służących kontroli przepływu i konsumpcji informacji w Korei Północnej i poza nią. Zwiększając widoczność swojej władzy, dyktator może jeszcze lepiej kontrolować mieszkańców Korei oraz zagranicznych gości i dziennikarzy. Ci ostatni często sami się cenzurują, by uniknąć starć z północnokoreańskimi władzami albo żeby nie stracić dostępu do informacji z wewnątrz kraju.
Dla przeciętnych Koreańczyków z Północy poddanie się zastraszaniu Kima stanowi decyzję o życiu lub śmierci – nietrudno o tym zapomnieć, wziąwszy pod uwagę wirtuozerię młodego dyktatora w posługiwaniu się metodami opresji, by z ich pomocą podtrzymać swój status. Oczywiście metody te zostały odświeżone i wyposażone w nowe technologie oraz lepsze rozumienie rzeczywistości gospodarki rynkowej. A dla starszego przyrodniego brata Kim Dzong Una – który przebywał poza granicami Korei Północnej i z bezpiecznej chińskiej kryjówki miotał obelgi w stronę ojczyzny – dyktator przewidział inny scenariusz.
Książka "Kim Dzong Un. Historia dyktatora" Jung H. Pak została wydana nakładem Wydawnictwa Foksal.