Korea Północna. Kim Dzong Un. Tak dyktator wyrósł z małego księcia i pokochał jedzenie
Czy Kim Dzong Un nie żyje? Od kilku dni po świecie krążą pogłoski o krytycznym stanie, a być może śmierci, władcy Korei Płn. Dziennikarka Anna Fifield w książce "Wielki Następca. Niebiańskie przeznaczenie błyskotliwego towarzysza Kim Dzong Una" ( wydawnictwo SQN) opisuje życie zaginionego dyktatora. Przeczytajcie, jak zaczęła się jego pasja do obfitego jedzenia – i do pogardzania ludźmi.
Korea Północna. Kim Dzong Un. Rok 1990
Sześcioletni Kim Dzong Un stał przy stole bilardowym w świetlicy rodzinnej rezydencji w Sinchon, na południe od Pjongjangu. Wraz ze starszym bratem czekał, aż ojciec [dyktator Kim Dzong Il – przyp. red.] wyjdzie ze spotkania z grupą urzędników, w tym wujem Jang Song Thaekiem.
Obaj chłopcy ubrani byli w wojskowe mundurki – oliwkowe, ze złotymi guzikami i czerwonymi wykończeniami. Na głowach mieli oficerskie czapki, a na pagonach złote gwiazdy. Byli małymi generałami.
Kiedy ojciec zjawił się w pokoju, stanęli na baczność i zasalutowali, przybierając srogie miny na krągłych buźkach. Kim Dzong Il był zachwycony i pragnął przedstawić synów urzędnikom oraz służbie, zanim udadzą się razem do sali jadalnej. Wszyscy ustawili się w rządku, aby poznać małych książąt.
Ostatni w kolejce był Kenji Fujimoto, który przeprowadził się z Japonii do Korei Północnej, aby serwować sushi tamtejszym władcom. W miarę jak zbliżał się do chłopców, czuł się coraz bardziej podenerwowany – serce biło mu mocniej z każdym krokiem.
Pierwszy powitał go Kim Dzong Czol. Fujimoto wyciągnął przed siebie rękę, a ośmiolatek mocno ją uścisnął. Wówczas kucharz zwrócił się do młodszego księcia. Ten okazał się gorzej wychowany. Zamiast uścisnąć podaną sobie dłoń, Kim Dzong Un spojrzał ostro na stojącego przed nim mężczyznę, jakby chciał powiedzieć: "Ty wstrętny Japończyku".
Fujimoto był wstrząśnięty i zażenowany, że dziecko może z taką pogardą patrzeć na czterdziestoletniego nieznajomego. Całe szczęście po kilku boleśnie długich sekundach zainterweniował Kim Dzong Il.
– To pan Fujimoto – powiedział, zmuszając "księcia Dzong Una", aby w końcu się przywitał, choć bez entuzjazmu.
Kucharz pomyślał, że jego imię musi coś mówić obu chłopcom. Być może jedli przyrządzane przez niego sushi i ktoś powiedział im, że przygotował je "Fujimoto z Japonii". Reakcja sześciolatka rodziła pytanie, czy naprawdę zdążył już tak nasiąknąć antyimperialistyczną ideologią stanowiącą kluczowy element północnokoreańskiego dyskursu publicznego
Korea Północna. Kim Dzong Un. Dieta dyktatora
Kiedy w 2010 roku wyszło na jaw, że najmłodszy syn Umiłowanego Przywódcy zostanie jego następcą, kucharz niespodziewanie stał się cennym źródłem informacji na temat północnokoreańskiej dyktatury. Właściwie trudno było sobie wyobrazić bardziej niespodziewane źródło, dopóki na scenie nie pojawił się pewien wydziarany i wypiercingowany amerykański koszykarz.
Przed urodzeniem Kim Dzong Una Japończyk spędził w Korei Północnej rok na przełomie lat 1982 i 1983. Ponownie zawitał tam w 1987 roku i tym razem został aż do roku 2001. Ulokowano go w Bloku Mieszkalnym Sekretariatu na terenie ośrodka rządowego w Pjongjangu, który mieścił również biura Koreańskiej Partii Pracy i jedną z rezydencji wodza.
Czytaj też: Korea Północna. Kim Dzong Un obnażony. Dziennikarka ujawniła sekrety wodza
Kim Dzong Il jadał suto. Zespół kucharzy przygotowywał dla niego pieczone bażanty, zupę z płetw rekina, pieczeń z kozy po rosyjsku, żółwie na parze oraz tradycyjne szwajcarskie raclette z ziemniakami. Miłościwie panujący zadowalali się jedynie ryżem z konkretnego regionu kraju, zbieranym wyłącznie przez kobiety, ręcznie, ziarnko po ziarnku, tak aby każde było wolne od skaz i tego samego rozmiaru.
Sushi figurowało w menu raz w tygodniu. Fujimoto przyrządzał sashimi z homara z sosem sojowym wasabi, a także nigiri z tłustym tuńczykiem, seriolą, węgorzem i kawiorem. Umiłowany Przywódca najbardziej lubił, gdy do mieszanki trafiał okoń morski.
Ze względu na swą funkcję w wewnętrznym kręgu wodza Japończyk często odwiedzał różne "królewskie" rezydencje w całym kraju, w tym nadmorski pałac w Wonsan. Jeździł z Kim Dzong Ilem na nartach wodnych i uczestniczył w rajdach motorowych pod zachodnią granicą z Chinami – Kim brał przy takich okazjach potężną hondę, kucharzowi dostawała się zaś skromniejsza yamaha. Ponadto polowali razem na kaczki i podróżowali luksusowym pociągiem albo w konwoju mercedesów.
Poza tym Fujimoto spędzał dużo czasu z dziećmi.
Korea Północna. Kim Dzong Un. Łaska małego panicza
Drugie spotkanie Fujimoto z synami Umiłowanego Przywódcy i jego czarującą połowicą wypadło znacznie lepiej niż pierwsze. Rodzina nadal przebywała w kompleksie rządowym w Sinchon. Wszyscy domownicy siedzieli akurat w ogrodzie, a kucharz puszczał latawiec. Chłopcy byli zachwyceni.
– Bardzo pięknie. Dzięki Fujimoto latawiec unosi się w powietrzu – powiedziała Ko Yong Hui do synów.
Kim Dzong Un wyglądał na podekscytowanego. Zajście pomogło nieco przełamać lody między nim a Japończykiem. Jakiś miesiąc później kucharz – jak twierdzi – został poproszony o to, aby został "towarzyszem zabaw" maluchów. Propozycja go zaskoczyła. Przecież był dorosłym mężczyzną, a tamci małymi dziećmi. Nie mógł jednak odmówić.
Zastanawiał się, czy został wybrany dlatego, że jako obcokrajowiec wydawał się chłopcom czymś egzotycznym. Duże wrażenie zrobiły na nich jego buty, Nike Air Max, które na początku lat 90. uchodziły za szczyt szpanu. Kim Dzong Un zapytał, czy są oryginalne; ewidentnie przywykł do widoku ludzi w podrabianych ciuchach. Japończyk zapewnił, że nigdy nie nosi podróbek.
Możliwe jednak, że spędzanie czasu z Fujimoto zwyczajnie pozwalało braciom odrobinę się rozerwać. Ostatecznie na odizolowanym dworze nie mieli wielkiego wyboru, jeśli chodzi o towarzystwo.
Czytaj też: Korea Północna. Kim Dzong Un i sekrety jego żony
Innego razu najmłodszy Kim rysował wieżę Dżucze, znajdujący się w centralnym Pjongjangu obelisk z czerwonym płomieniem na szczycie, który stanowi hołd dla północnokoreańskiej filozofii „samodzielności”. I gdy tak rysował, postanowił zapytać Fujimoto o Tokyo Tower, czerwono-biały budynek przywodzący na myśl wieżę Eiffla, który został wzniesiony w latach 50. i szybko stał się symbolem powojennego renesansu Japonii.
Chłopiec poprosił Japończyka, aby narysował słynną budowlę, a gdy zadanie zostało ukończone, orzekł, że rysunek jest fajny. Ostrożnie włożył go do pudełka, w którym trzymał własne obrazki. Kucharz był zadowolony. Czuł, że powoli staje się maluchowi bliższy – a łaska małego panicza mogła znacznie poprawić jego pozycję na dworze.
Więcej informacji o książce "Wielki Następca. Niebiańskie przeznaczenie błyskotliwego towarzysza Kim Dzong Una" Anny Fifield znajdziecie TUTAJ.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl