Korea Północna: Kim Dzong Un osobiście nadzorował "ostrzał na daleki zasięg"
Po nieudanym lutowym spotkaniu Kim Dzong Una i prezydenta USA Donalda Trumpa, przywódca Korei Północnej zarządził kolejne ćwiczenia wojskowe. Tym razem armia wystrzeliła w kierunku Morza Japońskiego szereg pocisków dalekiego i średniego zasięgu. Kim osobiście nadzorował te ćwiczenia.
Czwartkowe ćwiczenia wojskowe Korei Płn. nosiły nazwę "ostrzał na daleki zasięg". "Towarzysz Kim Dzong Un 9 maja zapoznał się z planami obrony, a następnie dowodził ćwiczeniami jednostek obrony kraju na odcinku czołowym i na flance zachodniej" - poinformowała Koreańska Centralna Agencja Prasowa (KCNA).
"Rzeczywisty pokój i bezpieczeństwo kraju może być zagwarantowane tylko materialną potęgą wojskową, która jest zdolna stanąć w obronie suwerenności" - napisano w komentarzu. KCNA zaznaczyła, że ćwiczenia mają związek z wcześniejszymi rozporządzeniami Kim Dzong Una, który "polecił zwiększenie możliwości uderzeniowych sił zbrojnych KRLD".
KCNA podkreśla, że "obecne ćwiczenia prowadzone przez wojsko nie są niczym więcej niż regularnym treningiem, który w żaden sposób nie wpłynął na bezpieczeństwo regionu czy był wymierzony w jakiekolwiek państwo".
Według Agence France Presse czwartkowe próby balistyczne Korei Północnej, to wyraźny sygnał dla USA. Agencja podkreśla, że zbiegły sie one z przybyciem do Seulu specjalnego wysłannika ds. Korei Północnej Stephena Bieguna
Prezydent Korei Płd. Mun Dze In ocenił, że test rakiet przeprowadzony przez Pjongjang był prawdopodobnie wyrazem protestu przeciwko polityce Waszyngtonu. Wezwał też północnokoreański reżim do natychmiastowego wstrzymania prób rakietowych.
Lamanie przez KRLD ograniczeń narzuconych przez RB ONZ ma charakter systemowy - twierdzi tymczasem waszyngton i informuje o przechwyceniu przez marynarkę USA północnokoreańskiego statku z towarami, które podlegają restrykcjom.
- Nikt nie jest szczęśliwy - ocenił sytuację prezydent Donald Trump. Patrick Shanahan, pełniący obowiązki szefa resortu obrony, zapowiedział w czwartek, że Waszyngton użyje wszelkich środków dyplomatycznych, a jeśli te by zawiodły, "będziemy skutecznie zwiększać naszą gotowość do reagowania".
Waszyngton pragnąłby zmusić Pjongjang do powrotu do rozmów ws. denuklearyzacji. Na początku tego roku szczyt między prezydentem Donaldem Trumpem a przywódcą Korei Północnej Kim Dzong Una zakończył się niepowodzeniem. Trump zerwał rozmowy po tym, jak Kim Dzong Un zażądał całkowitego zniesienia sankcji za rozmontowanie tylko jednego elementu swojego programu atomowego - ośrodka wzbogacania uranu w Jongbjon. Nietknięty pozostałby cały dotychczasowy arsenał atomowy, a także - jak ujawnił Trump - drugi ośrodek, o którym dotąd oficjalnie nie było wiadomo.
Źródło: interia.pl