Konwencja Stambulska. Nie wszystkie kraje ją ratyfikowały. Oto przyczyny
Konwencję Stambulską ratyfikowała większość europejskich krajów, jednak nie wszystkie, co mocno podkreślają przeciwnicy dokumentu. Wszędzie toczyła się o nim gorąca dyskusja. Czy rzeczywiście chodziło o zagrożenia, które ze sobą niesie? - Zazwyczaj nie ratyfikowały jej kraje, gdzie mieliśmy już do czynienia z rządami populistów - zauważa doktor Grzegorz Balawajder.
28.07.2020 16:19
Konwencję Stambulską podpisały wszystkie unijne kraje, jednak kilka z nich wciąż nie ratyfikowało dokumentu. Wśród nich są Węgry, Litwa, Łotwa, Bułgaria, Czechy, Słowacja i Wielka Brytania, która jeszcze wtedy była członkiem Unii Europejskiej. Konwencji nie ratyfikowały również kraje należące tylko do Rady Europy, jak Armenia, Mołdawia, Liechtenstein i Ukraina. Nie podpisały jej dwa państwa, czyli Rosja i Azerbejdżan.
Łącznie dokument obowiązuje w 34 krajach. Polscy przeciwnicy konwencji twierdzą, że kraje, które jej nie ratyfikowały, dostrzegły zagrożenia z nią związane. Czy rzeczywiście chodzi tylko o zagrożenia? - Są podmioty, które nie chcą środków unijnych, ponieważ trzeba się z nich precyzyjnie rozliczać. Podobnie jest z konwencją, ponieważ jej przyjęcie wymaga corocznego raportowania - zauważa w rozmowie z WP doktor Grzegorz Balawajder.
Czesi wciąż dyskutują nad konwencją. Węgrzy ją odrzucili
W każdym kraju, który nie ratyfikował Konwencji Stambulskiej, toczyła się wokół dokumentu gorąca dyskusja. Słowacki parlament decyzję podjął w lutym. Tamtejsi krytycy konwencji podkreślali, że "nie zajmuje się ona jedynie zapobieganiem przemocy wobec kobiet", bo również "wprowadza nową definicję małżeństwa, które w słowackiej konstytucji określone jest jako związek kobiety i mężczyzny". Bez zgody parlamentu, zdominowanego przez polityków konserwatywnych, prezydent Zuzana Czaputova nie mogła ratyfikować umowy.
Czeski rząd miał dyskutować nad ratyfikacją w najbliższym czasie, jednak dyskusja została zdjęta z porządku obrad. - Wydaje mi się, że nasi politycy uważają, że kwestię ochrony praw kobiet odpowiednio reguluje prawo krajowe. Niektórzy uważają, że konwencja mówi jedynie o przemocy wobec kobiet, a ofiarami przemocy są również mężczyźni - mówi WP czeski dziennikarz Marek Zouzalík.
Węgierski parlament sprzeciwił się Konwencji Stambulskiej w maju. Przyjął deklarację, w której stwierdził, że Węgrzy mają prawo chronić swój "kraj, kulturę, prawa, tradycje i wartości narodowe". Wspomniano również o "ideologii gender", która odbiega od "przekonań większości". Przeciwko takiej deklaracji protestowały posłanki opozycji, które zarzucały Viktorowi Orbanowi, że "wytoczył wojnę" kobietom.
W Bułgarii z kolei sprzeczność Konwencji Stambulskiej z konstytucją orzekł tamtejszy Trybunał Konstytucyjny. W orzeczeniu sędziowie stwierdzili, że dokument "zaciera granice między płciami" oraz "niezależnie od wielu pozytywnych stron" konwencja jest "wewnętrznie sprzeczna i to powoduje jej dwupoziomowość". Przeciwko ratyfikacji wystąpiła między innymi bułgarska cerkiew.
- Wielka Brytania również miała zastrzeżenia. Nie chciała, żeby konwencja obowiązywała w sytuacji konfliktu zbrojnego, żeby przemoc wobec kobiet była określana jako pogwałcenie praw człowieka - wymienia Grzegorz Balawajder. - Jednak różnica między nami a innymi krajami polega na tym, że Polska konwencje podpisała i ratyfikowała. Nagle pojawiły się określone powody polityczne, dla których chcemy ją wypowiedzieć - dodaje.
Ratyfikowała nawet Turcja. Ekspert zauważa istotną kwestię
Konwencja Stambulska jest dokumentem Rady Europy, do której należy łącznie 47 krajów. Ekspert zauważa, że konwencję przyjęły nawet państwa, które postrzegane są jako konserwatywne. - Ratyfikowano ją w Albanii, Czarnogórze a nawet Trucji - mówi doktor Balawajder. - Zazwyczaj nie ratyfikowały jej kraje, gdzie mieliśmy do czynienia już z rządami populistów, którzy zawsze mają ciągoty do władzy autorytarnej - ocenia.
- Każda władza autorytarna dąży do tego, żeby ograniczać prawa obywatelskie. Konwencja pewne zasady narzuca. Jeżeli zaostrza się kurs wobec społeczeństwa, to lepiej nie ratyfikować konwencji, która zobowiązuje do określonych działań. Tutaj dobry jest przykład Węgier - mówi.
Zdaniem eksperta istotną kwestą jest również to, że choć konwencja narzuca pewne obowiązki, jak składanie raportów, to jednak nie wprowadza fundamentalnych zmian w prawie poszczególnych państw. - W konwencji głównie chodzi jednak o pewne zasady i wartości, w szczegółach ona niewiele zmienia. Nie narzuca niczego w takim sensie, że państwa będą musiały na przykład legalizować związki partnerskie, bo to sprawa wewnętrzna każdego kraju - podsumowuje.