"Genderowa" czy niezbędna? Burza wokół Konwencji Stambulskiej
Konwencja Stambulska to dokument Rady Europy, który w debacie publicznej budzi coraz większe emocje. Z jednej strony pojawiają się głosy mówiące o tym, że konwencja jest niezbędna, a polskie przepisy, w kwestii ochrony praw kobiet, dziurawe. Ale z drugiej słychać żądania wypowiedzenia konwencji i krytykę dokumentu jako "ideologicznego".
Konwencja Stambulska, czyli oficjalnie Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, została opracowana w 2011 roku. Weszła w życie trzy lata później, a w Polsce ratyfikowano ją w 2015 roku. Wówczas wszyscy posłowie PiS głosowali przeciwko ratyfikacji, za byli niemal wszyscy posłowie PO.
W ostatnich dniach powrócił temat wypowiedzenia dokumentu przez Polskę. Zbigniew Ziobro złożył w tej sprawie wniosek do resortu rodziny. Minister Marlena Maląg zapowiedziała, że Polska "przygotowuje się do wypowiedzenia konwencji". Taki krok poparła również minister Jadwiga Emilewicz.
Dlatego ulicami Warszawy przeszła w piątek manifestacja pod hasłem "nie dla legalizacji przemocy domowej". Wypowiedzenie konwencji ostro krytykują politycy opozycji. Włodzimierz Czarzasty powiedział wprost, że "kto jest za gwałtem i biciem kobiet, jest za tym, by wycofać konwencję".
Czym jest Konwencja Stambulska? Oto jej cele
Cele Konwencji Stambulskiej wymienia jej pierwszy artykuł. Przede wszystkim to "ochrona kobiet przed wszelkimi formami przemocy oraz zapobieganie, ściganie i eliminacja przemocy wobec kobiet i przemocy domowej". Po drugie "przyczynienie się do eliminacji wszelkich form dyskryminacji kobiet oraz wspieranie rzeczywistego równouprawnienia kobiet i mężczyzn".
Po trzecie zaś "stworzenie szeroko zakrojonego planu ramowego, polityk i działań na rzecz ochrony i wsparcia wszystkich ofiar przemocy wobec kobiet i przemocy domowej". Po czwarte " zacieśnianie międzynarodowej współpracy mającej na celu likwidację przemocy wobec kobiet i przemocy domowej". I po piąte ma zapewniać wsparcie i pomoc przy wypracowaniu "zintegrowanego podejścia do likwidacji przemocy wobec kobiet i przemocy domowej".
Centrum Praw Kobiet alarmuje. "Polskie prawo jest dziurawe"
Jako niezbędną Konwencję Stambulską postrzega Centrum Praw Kobiet. -Traktujemy konwencję jako pewnego rodzaju drogowskaz. Wyznaczenie kierunku, w jakim polskie prawo mogłoby ewoluować, aby chronić ofiary przemocy w sposób systemowy i efektywny - mówi w rozmowie z WP Joanna Gzyra-Iskandar z CPK.
- Przeciwnicy podają argument, że mamy prawo, które chroni ofiary przemocy i nie potrzebujemy konwencji. Natomiast nasza fundacja od lat organizuje pomoc dla kobiet, które doświadczają przemocy. Musimy stwierdzić, że polskie prawo wciąż jest dziurawe i nieefektywne - ocenia.
Joanna Gzyra-Iskandar podważa jeszcze kilka innych argumentów, które podnoszą przeciwnicy konwencji. - Rozumiem, że nie podoba im się koncepcja płci społeczno-kulturowej, czyli gender - mówi. - Konwencja posługuje się tym pojęciem, aby podkreślić, że przemoc ze względu na płeć wynika również z hierarchii płci, ustalanej przez patriarchalną kulturę, tradycje i stereotypy płciowe - wyjaśnia.
- Pojawiają się głosy, że konwencja atakuje religię - zauważa dalej. - Ale dokument mówi o tym, że nic nie może być usprawiedliwieniem dla przemocy. Wyszczególnia, że nie może być nim ani tradycja, ani kultura, ani religia. Nie należy rozpatrywać tego jako ataku na religię - wyjaśnia.
Gzyra-Iskandar podkreśla też, że definicja gwałtu jest w konwencji inna niż w polskim prawie. - Polska definicja nakazuje ofierze udowodnić, że do przestępstwa doszło przemocą, groźbą lub podstępem. Konwencja zakłada, że ofiara nie musi udowadniać, że się broniła lub została zaszantażowana. Gwałtem jest każdy stosunek seksualny odbyty bez świadomie wyrażonej zgody - mówi.
- Uważam, że zapewnienie pomocy ofiarom przemocy jest sprawą absolutnie fundamentalną. Kobiety mają prawo czuć się bezpiecznie, to nie jest kwestia ideologiczna, ale kwestia życia i zdrowia - podsumowuje.
Ordo Iuris chce innego dokumentu. Konwencja Stambulska jest "genderowa"
Prawnicy Ordo Iuris nazywają Konwencję Stambulską "genderową" i twierdzą, że podważa "prawa przysługujące rodzinom". Zachęcają do wsparcia inicjatywy, której celem jest "niezwłoczne wypowiedzenie" konwencji. - To jest dokument, który tak naprawdę jest szkodliwy - stwierdza Karolina Pawłowska z Ordo Iuris.
- Pod pretekstem zajęcia się bardzo poważnym problemem, jakim jest przemoc wobec kobiet, przemyca radykalne i daleko idące rozwiązania dotyczące porządków prawnych w różnych państwach. Konwencja opiera się również na założeniu gender - ocenia.- Jako przyczynę przemocy, wskazuje samo strukturę społeczeństwa, a nie patologie życia społecznego - dodaje.
Pawłowska nazywa konwencję "prawną wydmuszką", dokumentem "ideologicznym" i "nieskutecznym". - W krajach skandynawskich, gdzie przyjęto perspektywę gender w walce z przemocą, odsetek przemocy wobec kobiet jest najwyższy w Europie - stwierdza. - W całym tekście konwencji nie ma realnych odniesień do przyczyn przemocy. Nie ma odniesień do alkoholizmu, rozpadu więzi rodzinnych, atomizacji społecznej, pornografii i seksualizacji i wizerunku kobiety - wymienia.
Ordo Iuris proponuje zamiast konwencji nowy dokument o "randze międzynarodowej". - Konwencja budzi ogromne kontrowersje ze względu na założenia ideologiczne, które w nim się znajdują - ocenia Pawłowska. - Nasz projekt wskaże realne przyczyny przemocy, będzie się skupiał na rodzinie. Ten dokument będzie wyznaczał również kierunek dla innych państw, nie tylko dla Polski - podsumowuje.