Kontrwywiad prasowy, czyli czy Jarosław Kaczyński jest ruskim agentem? [OPINIA]
Dużo opinii, żadnych dowodów, drobne przekłamania faktograficzne - tak można najkrócej podsumować wywiad z generałem Piotrem Pytlem, byłym szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego, który rozgrzał do czerwoności media społecznościowe w weekend.
Dla jednych: najważniejszy tekst prasowy ostatniej dekady i w zasadzie gotowy akt oskarżenia przeciwko najbardziej wpływowym polskim politykom.
Dla drugich: wynurzenia oszołoma oderwanego od koryta, który rzuca oskarżeniami na lewo i prawo.
Każdy może wyrobić sobie własną opinię: cały wywiad z Piotrem Pytlem, byłym szefem SKW, został opublikowany przez "Gazetę Wyborczą".
PiS, czyli rosyjska harmonia
Piotr Pytel w rozmowie z red. Donatą Subbotko stawia wiele tez. Wśród najistotniejszych – moim zdaniem - można wymienić:
- rosyjska agentura wywiera naciski na najważniejszych polityków w Polsce, w tym na całe środowisko premiera Mateusza Morawieckiego, a sam Morawiecki "może być nawet rosyjskim agentem",
- Rosja "trzyma za jaja rząd polski",
- rząd pomaga Ukrainie, która została zaatakowana przez Rosję, tylko dzięki wysiłkom prezydenta USA Joe Bidena, ale liczy na powrót do dobrych relacji z Rosją,
- w "normalnym kraju" publikacja maili ze skrzynki Michała Dworczyka, szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, doprowadziłaby do "wymiany rządu ze względów bezpieczeństwa",
- "Rosjanie mogą grać na PiS-ie jak na harmonii, przyciskając dowolny klawisz",
- Michał Dworczyk powinien być "figurantem sprawy objętym badaniem" przez kontrwywiad wojskowy,
- w wymianie maili, które są publikowane od miesięcy, bierze udział osoba świadomie działająca przeciwko Polsce - "Rosjanie mogli zastosować wariant, w którym jedna z osób pozostająca pod ich kontrolą pracuje na obniżenie standardów bezpieczeństwa, czyli prowokuje innych własnym przykładem do zamieszczania w mailach treści wrażliwych",
- warto postawić pytanie, czy Antoni Macierewicz "nie mógł być podchwycony na odpowiednio wczesnym etapie" i jeszcze jako młody człowiek "przestał być panem samego siebie",
- Rosja może "wywalić" obecny rząd albo "odpalić" sfałszowane maile opozycji, żeby zwiększyć szanse PiS w wyborach,
- Rosja pomogła zdobyć PiS władzę i miała swoich ludzi w PiS albo Solidarnej Polsce Zbigniewa Ziobry najpóźniej w 2015 r.,
- Jarosław Kaczyński jest przekonywany do prorosyjskich działań przez swoich współpracowników, a "być może sam uczestniczy w jakimś dealu z Rosją",
- duża część społeczeństwa utraciła kontakt z rzeczywistością, przez co "jest jak w Rosji"
- ludzi interesuje przede wszystkim nowy telewizor czy samochód, a nie interesują się dobrem państwa; PiS robi z Polaków "wory, które interesuje tylko napełnianie brzucha",
- PiS to nie banda idiotów, lecz "typowo złodziejska formacja", a "interesy z Rosją to koryto mogące być spoiwem nowej autokracji",
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kreml zaostrza krajową politykę. Putin wziął się za celebrytów
- Polska jedynie odgrywa rolę rusofobicznej, bo Putin nie chce, żeby dla Polaków stało się jasne, że PiS działa po jego myśli - rząd więc jest nieprzyjazny wobec Rosji na pokaz, niejako na życzenie samej Rosji,
- kryzys na granicy polsko-białoruskiej wyglądał na ustawkę, "jakby obie strony się dogadały, gdzie mają się okładać".
W świecie agentów
I w tym miejscu pojawia się kluczowy kłopot: jak traktować oceny sformułowane przez Piotra Pytla? Czy to opinie emerytowanego generała, który – jak najbardziej – ma prawo dzielić się przemyśleniami z prasą? Czy to analiza przeprowadzona przez byłego szefa wojskowego kontrwywiadu?
Tak jak bowiem nie mam wątpliwości, że Pytel ma pełne prawo do swoich przemyśleń, a media mogą je publikować, tak ciężko tezy z ostatniego wywiadu okraszać służbowym autorytetem i tajemną wiedzą – a tak właśnie Pytel przez wielu odbiorców wywiadu jest odbierany. Jako ten, który "wie i widział więcej". Większość tez zresztą ma charakter polityczny, niekiedy nawet filozoficzny.
To, co mnie uderza (kogoś może nie uderzać, rzecz oczywista), to fakt, że łatwo generałowi Pytlowi przychodzi pokazywanie palcem na to, kto jest rosyjskim agentem, kto z Rosją współpracuje, a kto na tę współpracę przymyka oczy. Wszystko jednak opiera się na pewnych poszlakach. Trochę na zasadzie: jak rządzą źle, to wiadomo, że to nie brak umiejętności, lecz skutek dogadania się z Rosją.
Generał Pytel zresztą wskazuje, że politykom PiS-u zależy na tym, aby ludzie tak właśnie myśleli. Tyle że wskazanie to powinniśmy przyjąć na wiarę. Dowodu bowiem na to nie ma żadnego.
Ogólnie tezy stawiane przez generała Pytla, bądź co bądź bardzo mocne, są okraszone szeregiem przemyśleń, uwag, ale pozbawione obudowy faktograficznej.
Jeden jest agentem, bo opłaca mu się być agentem. Drugi jest agentem, bo od dawna robi rzeczy, które świadczą o tym, że jest agentem. A trzeci jest agentem, bo musi widzieć, co robią pierwszy i drugi.
Tam, gdzie pojawiają się daty i konkrety oraz budowany jest nimb tajemnej wiedzy, tam niestety robi się kiepsko.
Przykładowo Piotr Pytel mówi, że już w czerwcu 2021 r. wskazywał, kto stoi za akcją ujawniania maili Michała Dworczyka oraz najważniejszych osób w państwie. Generał przekazuje, że w październiku 2021 r. jego oceny potwierdzili koledzy z amerykańskich służb.
Szkopuł w tym, że polskie media o tym, kto stoi za "Poufną Rozmową", czyli wyciekami maili, informowały szczegółowo już w kwietniu.
Generał Pytel obszernie też analizuje sprawę, gdzie oskarżony o szpiegostwo Mateusz Piskorski został tłumaczem pierwszej damy Agaty Kornhauser-Dudy.
Stawia przy tym tezy, które wprawiły mnie w osłupienie. A jest to o tyle ciekawe, że byłem współautorem tekstu o tym, że Piskorski został tłumaczem żony prezydenta.
Dziwny i – moim zdaniem – zupełnie nieprzekonujący jest wywód o pozornym zaangażowaniu Polski po stronie Ukrainy broniącej się przed Rosją. W dniu, w którym opublikowano wywiad z generałem Pytlem, ukraińscy dziennikarze i przedstawiciele administracji państwowej zachwycali się czołgami, które Ukraina otrzymała od Polski.
Teoria, że polski rząd został zmuszony do pomocy Ukrainie przez prezydenta USA, zdaje się być na wyrost. Skoro bowiem przyjmujemy, że w tak istotnej dla Rosji sprawie USA są w stanie zmusić rosyjskich sojuszników do wystąpienia przeciwko Kremlowi, to dlaczego zarazem USA nie są w stanie zmusić Polski do wielu innych rzeczy, o znacznie mniejszym ciężarze gatunkowym?
Czy gdyby Polska pomagała Ukrainie mniej – np. nie wysyłała sprzętu wojskowego – czy oczy całego świata byłyby zwrócone na Mateusza Morawieckiego czy Jarosława Kaczyńskiego i cały świat widziałby w nich ruskich agentów? Wątpliwe, bo przecież wiele państw nie przekazało sprzętu Ukrainie. Tymczasem z wywodu generała Pytla można wyciągnąć wniosek, że to właśnie obawa przed dekonspiracją oraz przed prezydentem USA odegrała tu kluczową rolę.
Do przemyślenia
Dla jasności: generał Pytel w wielu kwestiach stawia tezy rozsądne i zwraca uwagę na istotne problemy.
Przykładowo mówi o niskim poziomie polskiego kontrwywiadu i politycznym atakowaniu własnych służb specjalnych przez polityków.
Pytel ma wiele racji, bo nie ulega najmniejszej wątpliwości, że obecnie rządzący wyrządzili wiele krzywdy rodzimym służbom. Obecne także wcześniej podejście "teraz, k..., my" zostało podniesione do kwadratu, a być może sześcianu. Pozbywanie się całego kierownictwa służb specjalnych, "czyszczenie" poszczególnych formacji niekiedy do poziomu niezaangażowanego politycznie naczelnika włącznie, trudno uznać za działanie propaństwowe.
Dodatkowo, tego typu postępowanie polityków tworzy zbędne podziały w służbach i wokół nich - naturalnym odruchem tych wyrzucanych jest niechęć do władzy i angażowanie się, w bardziej lub mniej sformalizowany sposób, po stronie politycznej opozycji.
W efekcie najwybitniejsi polscy fachowcy od bezpieczeństwa, wywiadu, kontrwywiadu są nieustannie na politycznym rollercoasterze - nie ma pewności zatrudnienia, zawodowej stabilności, przekonania, że służy się po prostu Polsce, a nie ministrowi czy jego młodemu i nieokrzesanemu padawanowi.
Z częścią tez publicystycznych Pytla – jak choćby twierdzeniem, że rządzący niewłaściwie reagują na wycieki maili – również łatwo się zgodzić. Gdy wiadomo, że publikowane wiadomości są prawdziwe i kolejne osoby potwierdzają ich autentyczność, nierozsądne oraz nieprzyzwoite jest iść w zaparte i dukać o tym, że każdy, kto o tę kwestię polityków PiS-u pyta, sprzyja rosyjskim służbom.
Słusznie generał Pytel zwraca też uwagę na inflację w zakresie zakładanych podsłuchów. Jakkolwiek bowiem od wielu lat rosło zainteresowanie służb obywatelami, to od 2015 r. – od kiedy to rządzi PiS – kontrola operacyjna przybrała zupełnie niespotykane i trudne do wyobrażenia sobie wcześniej rozmiary.
Ty agencie!
Chciałbym żyć w kraju, w którym najpoważniejsze oskarżenia – za które grozić mogłoby kilkadziesiąt lat pozbawienia wolności - formułowane są po zgromadzeniu dowodów, a nie przed.
Gdy Jarosław Kaczyński obwiniał Donalda Tuska oraz Platformę Obywatelską za katastrofę smoleńską, mówił o zabiciu brata - protestowałem, bo nie ma jakiegokolwiek dowodu na to, że za śmierć Lecha Kaczyńskiego odpowiada Donald Tusk, Borys Budka czy Tomasz Siemoniak.
Ba, moim zdaniem zupełnie niekontrowersyjne wydaje się stwierdzenie, że żaden z nich za śmierć Lecha Kaczyńskiego nie odpowiada.
Gdy Piotr Pytel mówi o rosyjskiej agenturze w wierchuszce partii rządzącej - również mi się to nie podoba.
Jeśli bowiem takowa rzeczywiście jest, potrzebne jest coś więcej niż wywiad prasowy i - jak mówią niektórzy zwolennicy opublikowanej rozmowy - postawienie przez generała Pytla kropek, które każdy musi sobie sam połączyć.
Tymczasem odnoszę wrażenie, że inflacja dotyka nie tylko cen żywności i energii, nie tylko liczby zakładanych podsłuchów, lecz także liczby oskarżeń o działalność na rzecz Rosji.
Stwierdzenia typu "X jest agentem" bądź "Y swoimi działaniami sprzyja Rosji, a Putin się tylko cieszy" stają się coraz powszechniejszym cepem na politycznych przeciwników.
W tym konkretnym przypadku tezy stawia jednak wojskowy, były szef służb, a nie polityk. Chciałbym więc uzyskać odpowiedź na pytanie, gdzie były służby specjalne, w tym kontrwywiad wojskowy, do 2015 r.? Skoro bowiem już wtedy PiS był przesiąknięty rosyjską agenturą, to niekontrowersyjna wydaje się teza, że szefowie służb dopuścili do tego, aby wybory wygrała nie tylko opcja prorosyjska, lecz w zasadzie żeby wybory wygrała kremlowska przybudówka.
Z tego zaś co wiem - działalność na rzecz obcego państwa jest karalna. Nie byłoby więc mowy o mieszaniu się w wolne wybory.
Dlaczego zatem rosyjskiej agentury obecnej w polskiej polityce nie wytropiono, zanim agentura ta rozsiadła się w fotelach władzy?
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski