Kontrowersyjny list ambasador USA. Georgette Mosbacher przyznaje: nie da się tego obronić
Ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher bije się w piersi. Choć doradcy mówili jej, by nie komentowała listu, który wysłała do premiera Mateusza Morawieckiego, zdecydowała, że "będzie szczera". - Jestem tym zażenowana - podkreśliła.
Dlaczego ambasador USA w Polsce wysłała list do premiera Mateusza Morawieckiego, ministra Joachima Brudzińskiego i prezydenta Andrzeja Dudy? - Szanuję moich odpowiedników i rząd w Polsce, dlatego nie będę komentować treści prywatnej, dyplomatycznej korespondencji - ucięła Georgette Mosbacher w rozmowie z "Do Rzeczy". W końcu jednak zdecydowała się powiedzieć więcej.
- Byłoby nieprofesjonalne z mojej strony komentować dyplomatyczną korespondencję. Wyjdę jednak nieco z mojej roli i powiem wprost. Jest to nietypowa dlatego, że nastąpił wyciek listu do mediów. Jednak wbrew zaleceniom moich doradców powiem tak: Nie ma wytłumaczenia dla moich literówek. Pisownia jest chaotyczna, jestem tym zażenowana. Nie da się tego bronić. Jestem tym zawstydzona i nie mogę tego wyrazić bardziej wprost niż teraz. W końcu to moja odpowiedzialność - podkreśliła.
Przypomijmy, że z listu wysłanego do Morawieckiego (i w kopiii do Brudzińskeigo oraz Dudy) Mosbacher oskarżyła szefa MSWiA i PiS o publiczne zarzucanie TVN-owi inscenizowania urodzin Hitlera. Jej zdaniem są bardziej zainteresowani ściganiem dziennikarzy niż prawdziwych ekstremistów.
We fragmencie listu czytamy, że Mosbacher liczy że członkowie rządu "powstrzymają się od ataków kierowanych pod adresem niezależnych dziennikarzy, którzy wyrażają interes publiczny wzmacniający nasze społeczeństwo. To zdumiewające, że osoby publiczne atakują dziennikarzy, którzy wypełniają zadania w żywej, polskiej demokracji”. List poza kontrowersyjną treścią, zawierał literówki.
Źródło: "Do Rzeczy"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl