Echa wypadku minister zdrowia. Kontrowersje wokół auta
Po wypadku z udziałem minister zdrowia Katarzyny Sójki okazało się, że poruszała się ona prywatnym autem. Samochodu nie ma wpisanego w jej poselskich dokumentach: ani w oświadczeniu majątkowym, ani w rejestrze korzyści majątkowych. - A powinien być - mówi nam prawnik Krzysztof Izdebski.
Do zdarzenia doszło w sobotę koło godziny 13 we wsi Lutogniew niedaleko Krotoszyna w woj. wielkopolskim. Z informacji przekazanych przez policję wynika, że 69-letni rowerzysta zjechał na przejście dla pieszych. Wtedy doszło do zderzenia z samochodem marki Toyota Land Cruisier, za kierownicą którego siedziała minister zdrowia.
Początkowo policja informowała, że mężczyzna z lekkimi obrażeniami został profilaktycznie zabrany do szpitala, a zdarzenie miało być kwalifikowane jako kolizja. Później okazało się jednak, że rowerzysta ma obrażenia powyżej siedmiu dni. Sprawę zakwalifikowano jako wypadek.
- W sprawie prowadzone jest dochodzenie. Czekamy na możliwość przesłuchania rowerzysty. Pani minister jechała prywatnym autem w czasie wolnym od obowiązków służbowych – mówi Wirtualnej Polsce Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
"Rasowa terenówka"
To prywatne to - jak ustaliliśmy - jest to siedmioosobowa Toyota Land Cruiser 200/V8, model produkowany do 2011 roku, którego nie ma już w sprzedaży.
Terenówka była dostępna w polskich salonach do jesieni 2015 roku. W związku z zaostrzeniem norm emisji spalin w Unii Europejskiej Toyota zdecydowała wówczas o wycofaniu modelu Land Cruiser V8 ze sprzedaży w krajach Unii Europejskiej.
"Jako rasowa terenówka, z nadwoziem opartym na ramie, stałym napędem na cztery koła, mocnymi silnikami V8, najnowocześniejszą technologią i bogatym wyposażeniem, od lat jest synonimem trwałości, dzielności terenowej i najwyższego poziomu luksusu" – czytamy w opisie auta.
Obecnie za to auto trzeba zapłacić 100 tysięcy złotych i więcej. Jesienią 2015 roku, kiedy auto zniknęło z polskich salonów, cena mogła sięgać nawet 300 tysięcy złotych i więcej.
Minister nie wpisała samochodu w żadnych oświadczeniach majątkowych w obecnej kadencji Sejmu. Nie ma też po nim śladu w jej rejestrze korzyści majątkowych wypełnionym w styczniu 2020 roku. Ani słowa nie ma też o umowie użyczenia w żadnym z dokumentów na sejmowej stronie. Auto pojawia się natomiast na profilu Katarzyny Sójki na Facebooku. Na niektórych zdjęciach dokumentujących jej poselską pracę widać, jak siedzi za kierownicą terenowej Toyoty.
W połowie sierpnia Wirtualna Polska ujawniła, że Katarzyna Sójka jako posłanka PiS przez ponad trzy lata wydała na tzw. sejmową kilometrówkę niemal 100 tysięcy złotych. Według Kancelarii Sejmu, wszystko odbyło się zgodnie z prawem. "Rozliczane mogą być przejazdy samochodem 'własnym lub innym', czyli także niestanowiącym własności posła (a tym samym nie figurującym w oświadczeniu majątkowym). Dokumenty dotyczące rozliczania tego typu wydatków są przechowywane przez posłów w ich biurach poselskich" - przekazało nam wówczas Centrum Informacyjne Sejmu.
Podobna informację przekazał nam resort zdrowia, który zapewniał, że wszystkie działania minister zdrowia są "rzetelne i transparentne". "Rozliczane mogą być przejazdy samochodem 'własnym lub innym', czyli także niestanowiącym własności posła" - informowało nas biuro prasowe ministerstwa.
Jednak w art. 12 ust. 3 Ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej, obejmującej m.in. posłów, jako informację podlegającą zgłoszeniu do rejestru korzyści majątkowych wskazano m.in. darowizny otrzymane od podmiotów krajowych lub zagranicznych, jeżeli jej wartość przekracza 50 proc. najniższego wynagrodzenia pracowników za pracę.
Zapytaliśmy więc resort zdrowia, do kogo należy prywatne auto minister zdrowia i dlaczego nie zostało wpisane do rejestru. Do czasu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Ekspert nie ma wątpliwości
Wątpliwości co do transparentności w tej sprawie ma Krzysztof Izdebski, prawnik, dyrektor programowy Fundacji ePaństwo. - Problem braku kontroli wydatków poselskich ciągnie się od wielu lat. To problem wypełniania oświadczeń majątkowych, uzupełniania rejestru korzyści majątkowych i "deklaratywnego" sposobu rozliczania się przez parlamentarzystów. Absolutnie powinno się go poprawić poprzez większą jawność wszystkich rozliczeń posłów. Niestety przez obecne władze, ale również i poprzedników, jest to traktowane po macoszemu – mówi Wirtualnej Polsce Krzysztof Izdebski.
Jak dodaje, w takich sytuacjach minister Katarzyny Sójki odpowiednia informacja powinna znaleźć się w rejestrze korzyści majątkowych.
– W polskim Sejmie prawie nikt rejestru nie aktualizuje i nikt nie uzupełnia. Nikt też dokumentów pod kątem zgodności ze stanem faktycznym nie sprawdza - ani Kancelaria Sejmu, ani też odpowiednie służby. Jeżeli auto jest użyczone przez inną osobę, powinno być wpisane do rejestru. Ale jak widać na przykładzie pani minister, samoregulacja w tym przypadku nie działa – dodaje ekspert.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski