Konsultacje w Pałacu. Nie tego spodziewał się Donald Tusk
Ani po dzisiejszych, ani po jutrzejszych konsultacjach z partiami, które zadeklarowały utworzenie rządu, Andrzej Duda nie będzie składał żadnych deklaracji, m.in. ws. nazwiska nowego premiera - wynika z informacji Wirtualnej Polski. I szybko się to nie zmieni. - Prezydent będzie działał zgodnie z konstytucyjnymi terminami - mówi nasze źródło.
We wtorek po południu zakończyły się konsultacje w Pałacu Prezydenckim z przedstawicielami Prawa i Sprawiedliwości, a także z politykami Koalicji Obywatelskiej, na czele z przewodniczącym PO Donaldem Tuskiem. To właśnie lidera Platformy opozycyjne partie wskazały jako kandydata na premiera nowego rządu. I zadeklarowały, że KO, Trzecia Droga i Lewica dysponuje sejmową większością potrzebną do uformowania nowego rządu w jak najkrótszym czasie.
Rozmowy w dobrej atmosferze
- Atmosfera rozmów między prezydentem a politykami PO była dobra. Nie było czuć napięcia. Było merytorycznie i rzeczowo - mówi nam nasze źródło.
Tylko że opozycji, która deklaruje, że jest w stanie szybko przejąć stery władzy, nie chodziło o dobrą atmosferę, ale potwierdzenie przez prezydenta, że będzie gotowy powierzyć misję tworzenia rządu Tuskowi już w pierwszym konstytucyjnym kroku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Giertych prokuratorem generalnym? Dostał niespodziewane poparcie
Z nieoficjalnych rozmów Wirtualnej Polski - już po konsultacjach - wynika, że na taki ruch ze strony Pałacu Prezydenckiego nie ma co liczyć. Wszystko wskazuje na to, że ta misja przypadnie najpierw Prawu i Sprawiedliwości.
Prezydent może powołać się na zwyczaj, że to zwycięzca wyborów (nawet, gdy nie ma większości) spróbuje stworzyć rząd.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
- Ani dzisiaj, ani jutro - po kolejnej turze negocjacji z przedstawicielami partii opozycyjnych - prezydent nie będzie podejmował żadnych decyzji ani składał deklaracji. Nie będzie się spieszył i działał pod presją opozycji. Będzie postępował zgodnie z terminami konstytucyjnymi - mówi nam osoba z otoczenia Pałacu Prezydenckiego, pytana o efekty wtorkowych rozmów.
W podobnym tonie, już po rozmowach, wypowiadała się szefowa Kancelarii Prezydenta Grażyna Ignaczak-Bandych.
"Prezydent zapewnił, że będzie stał na straży norm konstytucyjnych i terminów dotyczących zwołania pierwszego posiedzenia Sejmu i powołania nowej Rady Ministrów" - napisała na portalu X (dawnym Twitterze).
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Z naszych informacji wynika, że prezydent, który w ciągu 30 dni od dnia wyborów (czyli najpóźniej do 14 listopada) zwoła pierwsze posiedzenie Sejmu, chce zobaczyć - przy okazji wyboru marszałka Sejmu - kto de facto dysponuje sejmową większością.
Przypomnijmy, PiS ma 194 mandaty, koalicja KO-Trzecia Droga-Lewica aż 248.
Jak informowała nieoficjalnie wcześniej WP, prezydent do tego czasu "otwiera furtkę" PiS-owi na przechylenie sejmowej szali na swoją korzyść i wyznaczenie kandydata partii rządzącej na szefa rządu. Będzie on miał 14 dni na skompletowanie nowej Rady Ministrów i kolejne 14 dni na uzyskania poparcia dla powołania rządu.
Zgodnie z konstytucyjnymi terminami opozycyjny rząd, powołany już przez Sejm, mógłby powstać przed Świętami Bożego Narodzenia.
"Prezydent gra w jakąś grę"
Po tym, jak trzy partie opozycyjne zaapelowały do prezydenta Polski o rychłą decyzję, potwierdzając gotowość pełnej współpracy i stworzenia nowej większości w przyszłym parlamencie, lider ugrupowania Polska 2050, Szymon Hołownia był pytany przez dziennikarkę TVN24 o to czy oświadczenie coś zmieni, jeżeli chodzi o decyzję prezydenta.
- Jeżeli pytałaby mnie pani w porządku racjonalnym, to chciałbym, żeby tak było. W porządku wiary, słabo w to wierzę. Pan prezydent gra dzisiaj w jakąś swoją grę - powiedział Hołownia. Jego zdaniem "to jest gra, w której wszystkie oczy zwrócone są na pana prezydenta i pan prezydent będzie korzystał z tego momentu".
- Jeżeli pan prezydent mówi, że jest dzisiaj - zawsze tak mówił - prezydentem wszystkich Polaków, to ogrom Polaków wypowiedział się w tej sprawie. Ci sami Polacy, którzy wybrali pana prezydenta i do których mandatu prezydent się odwołuje, dzisiaj - na półtora roku przed końcem jego kadencji - zabrali głos. I on ten głos powinien uwzględnić, powinien usłyszeć, jeżeli rzeczywiście jest prezydentem wszystkich Polaków, a nie jednej partii politycznej - mówił jednoznacznie lider Polska 2050.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski