Polska"Końskie zaloty nie muszą odpowiadać dziewczynkom"

"Końskie zaloty nie muszą odpowiadać dziewczynkom"

Rodzice gimnazjalistów nie spełnili wychowawczej roli - uważa Krystyna Kmiecik-Baran, psycholog dziecięcy w rozmowie z Wirtualną Polską. To ojciec powinien nauczyć syna, że „końskie zaloty” nie muszą odpowiadać dziewczynkom - mówiła Kmiecik-Baran oceniając decyzję sądu ws. incydentu w jednym z gdańskich gimnazjów. Kilka miesięcy temu młodzi chłopcy dręczyli 14-letnią Anię w czasie nieobecności nauczycielki w klasie. Całą sytuację nakręcili telefonem komórkowym. Następnego dnia dziewczyna popełniła samobójstwo.

22.01.2007 | aktual.: 17.06.2008 12:55

WP: Agnieszka Niesłuchowska:Sąd zadecydował, że pięciu gimnazjalistów, którzy telefonem komórkowym nagrali film z udziałem 14-letniej Ani, zostanie w schronisku. Obrońca jednego z chłopców Wojciech Cieślak obraz z filmu porównał do „typowych końskich zalotów” wśród młodzieży.

Krystyna Kmiecik-Baran: Jeśli sąd zadecydował, że chłopcy zostaną w schronisku, to musiał jednak dopatrzyć się związku między ich zachowaniem, a samobójstwem Ani. Myślę zatem, że sąd ma więcej dowodów, skoro podjął taką decyzję.

WP: Czy pobyt w takim domu nie skończy się nabraniem przez gimnazjalistów jeszcze gorszych nawyków?

- Nie miałabym odwagi kwestionować takich miejsc jak schroniska, bo jeśli mamy do czynienia z młodzieżą bardzo zdemoralizowaną, to za tę demoralizację odpowiadają rodziny, które do tej pory nie spełniły roli wychowawczej. Dlatego ktoś musi przejąć odpowiedzialność za dzieci. To, czy dzieci będą bardziej zdemoralizowane po takim pobycie zależy od psychologów, którzy z nimi pracują. To jest ich rola, aby pomóc chłopcom wyjść z tej sytuacji i zmienić swoje zachowanie w przyszłości. Oczywiście wszystko zależy od innowacyjności kadry i programu jaki wypracują dla tych dzieci.

WP: Pobyt w domu, pod okiem kuratora to byłoby za mało?

- Według mnie, rodzice nie spełnili wychowawczej roli. To ojciec powinien nauczyć syna, że „końskie zaloty” nie muszą odpowiadać dziewczynkom.

WP: W obronie chłopców protestowali mieszkańcy rodzinnej miejscowości chłopców.

- Mam wrażenie, że to była jakaś manipulacja, a nie spontaniczny protest. Cały czas zastanawiam się też nad zachowaniem matki Ani, która sprawia wrażenie bardzo wystraszonej. Jej słowa, że nie ma żalu do sprawców, wywołały u mnie poczucie, że ona się boi.

WP: Jak mówili obrońcy i rodzice chłopców, w filmie nakręconym przez telefon komórkowy nie ma jednoznacznych scen molestowania seksualnego. A jednak Ania popełniła samobójstwo po tym zdarzeniu.

- W naszym kraju kwestia wykorzystywania seksualnego jest w ogóle słabo zdefiniowana. Poza tym, ta sprawa ma jeszcze jeden wątek – koleżanka dziewczynki, mówiła, że Ania wiedziała, że ten film trafi do Internetu. Bała się publicznej kompromitacji, ośmieszenia, wytykania palcami. I była w tym wszystkim sama. Problem polega na tym, że molestowane dziewczęta nie mają dokąd pójść. Nie mówią o tym rodzicom, bo oni też nie wiedzą co z tym problemem zrobić - są oszołomieni, zaszokowani, oceniają swoje dzieci mówiąc np. „Musiałaś coś zrobić, że ich sprowokowałaś”, „A może coś wypiłaś”. Ja w swojej pracy z dziećmi często muszę tłumaczyć dzieciom, że rodzice są pogubieni i nie bardzo wiedzą jak pomóc. Dlatego warto nagłaśniać takie sprawy i kierować programy edukacyjne do rodziców, bo ciągle słyszymy o tym, że edukują się nauczyciele, policjanci, księża, a jakoś dziwnie te programy nie docierają do rodziców. Rodzice, gdzieś po drodze, zostali zwolnieni z odpowiedzialności za swoje dzieci...

WP: Granica wieku młodzieży, która robi podobne żarty, coraz bardziej obniża się. Czy młodzi ludzie, słysząc z mediów o takich przypadkach, jeszcze bardziej skłaniają się ku taki zachowaniom?

- Tak. Myślę, że traktują to jako sposób zdobycia sławy. Są takimi bohaterami negatywnymi, ale jednak bohaterami. Są na pierwszych stronach gazet, są w innych mediach i uważają to za dobry sposób zdobywania popularności.

WP: Czy kara dla gimnazjalistów może zniechęcić innych, równie „pomysłowych” młodych ludzi do prowokowania takich sytuacji?

- Naukowcy na całym świecie mówią, że tak. Bezkarność jest bardzo demoralizująca. Dlatego decyzja sądu ws. gimnazjalistów jest sygnałem, że nie wolno takich rzeczy robić i wiąże się z bardzo przykrymi konsekwencjami.

Rozmawiała: Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)