Konin. To tu postrzelono 21‑letniego Adama. Nie każdy czuje się w mieście bezpiecznie
Za dnia oglądają się za siebie. Nie opuszczają mieszkań po zmroku. Domofonów nie odbierają, a drzwi zamykają na wszystkie zamki. Część mieszkańców Konina obawia się. Na ustach wielu pojawia się właśnie słowo "młodzież". W zestawieniu z innym. "Bezkarność". Inni pytają - co z tą policją? Czy będę kolejny?
Domy towarowe "Centrum" w Koninie. Nastolatek zaczepia dostawcę pieczywa. Jest w grupie, razem z innymi młodymi. Jeden z nich wyciąga pistolet pneumatyczny. Celuje w głowę starszego mężczyzny. Pada strzał. Szamotanina. Sprawca postrzelenia uderza jeszcze pistoletem dostawcę pieczywa, łamie mu nos. Broń ląduje na ziemi, podnosi ją inny nastolatek i znów strzela w stronę mężczyzny. Poszkodowany trafił do szpitala. Przeżył.
Okolice Mostu Toruńskiego w Starym Koninie. Dwa auta zajeżdżają drogę innemu. Z jednego wysiada dwóch mężczyzn, z drugiego czterech. Z przyblokowanego samochodu – kolejna czwórka. W ruch idą maczety, kije bejsbolowe i toporki. Krwawiący mężczyzna karetką jedzie do szpitala.
To fragmenty konińskiej kroniki policyjnej.
Każdy zatrzymuje się tu choć na chwilę. Nikt nie przechodzi obojętnie obok palących się na placu zabaw już od ponad tygodnia zniczy. Jedni przystają tylko na moment. Inni podchodzą pod samą bramkę. Niektórzy się modlą. W oczach mają strach. Niezrozumienie.
- I po co, po co to było? - pyta starszy mężczyzna. - No rozrabiają czasami, ale młody chłopak, tyle miał przed sobą. A tego policjanta co, awansują? Medal dadzą? To jest jakiś koszmar - dodaje i natychmiast odchodzi.
Do śmiertelnego postrzelenia 21-letniego Adama C. doszło właśnie tutaj, przy placu zabaw na ul. Wyszyńskiego w Koninie. Był 14 listopada.
- Nie wiem, czy to przypadek, czy zupełnie nie, że to się wydarzyło akurat tutaj - zastanawia się jedna z mieszkanek osiedla. To miejsce, gdzie żyją głównie osoby starsze. Ona czuje się tu bezpiecznie. Ale przyznaje, że młodzi sprawiają problemy.
W bloku naprzeciwko placu już osiemnaście lat mieszka Zofia. Na jej ustach cały czas pojawia się słowo: młodzież. - To jest problem. Oni czują, że mogą tu robić co chcą, że są niewidoczni. Od ulicy nocą ich nie widać. Czują się bezpiecznie. Piją, nie wiadomo, co jeszcze robią - dodaje.
- Kilka miesięcy temu zwróciłam im uwagę, że zachowują się za głośno. Ryczeli jak barany zarzynane. Pili, ćpali. Spotkałam się z ogromną agresją z ich strony. Dobrze, że byli za tym ogrodzeniem, bo nie wiem, co mogłoby się wydarzyć. Przyszłam do domu i zadzwoniłam po policję. Myśli pani, że ktoś przyjechał? Żadnej reakcji. Pies z kulawą nogą się nie pokazał. To po co dzwonić? - wyznaje kobieta.
I dodaje: - Młodzież czuje się po prostu bezkarna. Są siłą.
Nowy i Stary Konin
Maciek mieszkał w Koninie wiele lat. Mówi, ze czegoś takiego nigdzie indziej nie widział. - Mentalnie tu jest Rosja. Albo gorzej - przyznaje.
Mieszkańcy dzielą swoje miasto na nową i starą część. Nowa, zwana "osiedlami”, to szereg bloków mieszkalnych. W starej jest starówka, urząd miasta, kamienice. Oddziela je Warta.
- Ja w rejony Starego Konina po zmroku za diabła ciężkiego bym sama nie pojechała. Nawet na starówkę. Tam jest tak mrocznie. Człowiek czuje się nieswojo. Ja się po prostu boję - mówi mieszkanka Nowego Konina, Anna. Natychmiast dodaje: - Nie róbmy z nas Dzikiego Zachodu, wszędzie, w każdym mieście, są takie miejsca. U nas jest to tam.
A mówiąc "tam", ma na myśli m.in. ulicę Nadrzeczną.
Godzina 14. Chodnikiem, dość niepewnym krokiem, przechadzają się młodzi mężczyźni. W dłoniach dzierżą pewnie nie pierwszego już dzisiaj "szampana".
Ludzie pozamykani są w mieszkaniach znajdujących się w niskich, jedno- lub dwupiętrowych blokach. Młoda dziewczyna wychodzi z psem zaledwie kilka metrów przed budynek. Taki spacer, choć niedaleko jest duży park. Nieoświetlony. Pusty.
- Ulica jest beznadziejna, powiem szczerze. Są takie oszołomy, że szkoda gadać - mówi kobieta spotkana na osiedlu. - Jakich mamy ludzi, takie mamy bezpieczeństwo - dodaje. Rozmowę ucina.
Inna mieszkanka osiedla mówi: - Dzielnica jest, jaka jest. Ale to samo miasto zrobiło tę dzielnicę taką. Są bloki, baraki, do których przesiedlani są ludzie z innej części miasta, bo nie płacili rachunków. Kilkanaście lat w tył to były same baraki i wtedy w ogóle była tragedia. Są rodziny troszeczkę patologiczne. Są ludzie, którzy z prawem na bakier mają wiele lat. Albo z więzienia powychodzili. Bardzo są znani policji.
Mieszkańcy niechętnie, ale przyznają, że na Nadrzecznej są awantury. W jednym z bloków mieszkają sami emeryci. Nawet w ciągu dnia rzadko wychodzą z domu. Boją się o własne bezpieczeństwo.
Kolejka do sklepu
Wieczorem do okolicznego sklepu, tuż przed jego zamknięciem, przychodzą tłumy.
Mężczyzna, na oko około trzydziestki. Ma nietypową, jak mówi, prośbę. "Parę buteleczek" jest dłużny, ale cztery musi oddać, żeby na dwa browary starczyło, bo tylko kilka złotych ma w kieszeni. Przyniósł dwie. Ale weźmie dwa piwa i butelki od razu doniesie. Jest zgoda. Płaci dziesięciogroszówkami.
Drugi kupuje czteropak Żubra "do kolacji".
- Wszędzie jest tak samo, wszędzie są tacy, co grandzą - przyznaje kobieta z lokalnego sklepu.
Dodaje, że były sytuacje, w których wzywała policję, ale ta nie mogła nic zrobić. - Kiedyś nam szybę w samochodzie wybili. Wariowali na placyku i rzucali butelkami. Podobno niechcący, ale ja wiedziałam kto to. A policja nic nie mogła zrobić, bo oni się nie przyznają. Bo byli pijani albo naćpani i nic nie pamiętają, koniec tematu. Mają związane ręce, powinni móc więcej, ale nie mogą. To po co wzywać policję, prosić o pomoc? Po co? - pyta kobieta.
Wchodzi kolejny klient. Kupuje papierosy i piwo. Kolejny. Dwie Bace. Kobieta przychodzi po chleb. Życzy bezpiecznego powrotu do domu.
- Pamiętam czasy komunistyczne. Po 22 człowiek był legitymowany, autobus do domu i koniec. I to się wydaje, że źle, ale nie było jak teraz. Ja się nie bałam wieczorem wyjść na ulicę, bo ktoś mi w plecy nóż wbije - dodaje kobieta.
I podkreśla, że to nie tylko to osiedle tak ma: - Pojedzie pani i na Nowy Konin, wszędzie znajdą się łobuzy. Wszędzie jest to samo. Ludzie nie wychodzą, jak robi się ciemno. Domofonów nie odbierają, drzwi na trzy spusty zamykają.
Nocą Konin pustoszeje.
Cmentarz rozświetliły race
Na pogrzeb śmiertelnie postrzelonego przez policjanta Adama C. przyszły tłumy młodych ludzi. Setki osób, które w smutku żegnały chłopaka. To nie tylko jego koledzy. To także ci, którzy nie godzą się z oddanym w jego stronę strzałem. Nie wchodzą do kościoła. Nie odmawiają modlitwy. W oczach mają gniew.
Podczas pochówku cmentarz rozświetlił dym wydobywający się z czerwonych rac. Wysoko w dłoniach trzymało je kilku nastolatków w dresowych bluzach. Z kapturami na głowach.
Policja nie pojawiła się na pogrzebie. Choć w gotowości postawiono funkcjonariuszy z całego miasta.
Jeden z uczestników pogrzebu rzucił: - Nie mają tylu kul, żeby nas wszystkich powybijać.
W 2018 roku na terenie całej polski policjanci stwierdzili 795 444 przestępstwa i ujawnili 333 886 podejrzanych. Na terenie Konina i powiatu konińskiego w tym w okresie odnotowano łącznie 2727 przestępstw. Liczba ta ogółem spada. Najwyższa w ciągu ostatnich 5 lat była w 2014 roku – wówczas popełniono 4393 przestępstwa.
Na terenie całego kraju w 2018 roku ujawniono 10 699 nieletnich sprawców czynów karalnych. Tu odnotowano spadek w porównaniu z rokiem ubiegłym o 1059 nieletnich. W tym samym okresie w Koninie i powiecie konińskim zwiększeniu uległa liczba nieletnich sprawców tych czynów - z 37 w 2017 r. do 53 w 2018 roku.
Imiona mieszkańców Konina zostały zmienione.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl