ŚwiatKoniec ze zmianą czasu? Polska ma coraz więcej sojuszników

Koniec ze zmianą czasu? Polska ma coraz więcej sojuszników

Polska nie jest jedynym krajem, gdzie rozważane jest skończenie ze zmianą czasu. Inicjatywy na rzecz rezygnacji ze zmian w całej Europie dostają impetu. Sprawą zajmie się Parlament Europejski.

Koniec ze zmianą czasu? Polska ma coraz więcej sojuszników
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Wiktor Dąbkowski
Oskar Górzyński

27.10.2017 | aktual.: 27.10.2017 18:37

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W nocy z soboty na niedzielę obywatele w całej Unii Europejskiej przestawią zegarki na czas zimowy. I choć zmiana daje nam tej nocy dodatkową godzinę snu, to i tak jak zwykle będą jej towarzyszyć rozległe narzekania. Ale coraz więcej wskazuje na to, że za narzekaniami mogą pójść konkretne działania. W Polsce, PSL-owski projekt ustawy zostawiającej na stałe czas letni znajduje się w drugim czytaniu i zyskał poparcie wszystkich sił politycznych. Ale takie prawo byłoby niezgodne z unijną dyrektywą z 2001 roku, zobowiązującą wszystkie kraje do wprowadzenia czasu letniego. Jednak znaków zwiastujących nadchodzący wiatr zmian - a raczej brak zmian - jest więcej.

Być może najmocniejszym takim sygnałem była czwartkowe sprawozdanie w Parlamencie Europejskim w Strasburgu, podczas którego czeski poseł chadeków Pavel Svoboda przedstawiał argumenty za abolicją zmiany czasu. Svoboda od trzech lat prowadzi w tej sprawie krucjatę. Na jej początku jego sojusznikiem w walce był jego kolega partyjny Tomáš Zdechovský. Teraz w skład jego grupy roboczej "Stop zmianie czasu" wchodzi ponad 80 posłów z kilkunastu państw i wszystkich frakcji (Polskę reprezentuje m.in. Andrzej Grzyb z PSL)
. Svoboda spodziewa się, że już w listopadzie głosowany będzie jego projekt rezolucji wzywającej Komisję Europejską do ustanowienia jednego, stałego czasu w całej UE. I wiele wskazuje na to, że inicjatywa zakończy się sukcesem. To oczywiście nie oznacza, że wezwanie zostanie wysłuchane przez KE. Ale presja w tej sprawie rośnie w całej Europie.

Również w czwartek parlamentarna komisja transportu i komunikacji w Finlandii jednogłośnie zarekomendowała, by fiński rząd lobbował w Brukseli za abolicją unijnej dyrektywy o czasie letnim. To odpowiedź na popartą przez 100 tys. osób inicjatywę obywatelską wzywającą do zrezygnowania ze zmiany czasu. Podobne inicjatywy istnieją w innych państwach, w tym w Niemczech (55 tys. podpisów), Holandii (44 tys.), Francji, Słowacji, Czechach i Belgii.

Za postulatami tych kampanii stoją twarde argumenty. Analiza zlecona przez Parlament Europejski wykazała, że zmiana czasu ma znacznie większy negatywny wpływ na zdrowie obywateli niż wcześniej sądzono. Chodzi m.in. o samopoczucie, problemy z koncentracją. Skutkiem są np. gorsze oceny uczniów czy wzrost liczby wypadków samochodowych.

Argumenty za utrzymaniem obecnego stanu są przede wszystkim dwa: oszczędność energii i skutki dla unijnego rynku. Oszczędności są jednak "marginalne"; co więcej, niektóre badania wskazują, że w pewnych przypadkach zmiana czasu może prowadzić do większego zużycia energii, ze względu na ogrzewanie mieszkań. Skutki ekonomiczne skupiają się na negatywnych konsekwencjach w handlu i komunikacji w obrębie wspólnego rynku. Chodzi o chaos spowodowany różnorodnymi reżimami czasowymi wewnątrz UE. Efekty te można by jednak zminimalizować, jeśli zgodnie z postulatami aktywistów w całej Unii wprowadzi się czas letni.

Jeśli inicjatywa Svobody doszła by ostatecznie do skutku, państwa UE nie byłyby pierwszymi, które zrezygnowały z sezonowej zmiany czasu. Już w 1967 roku zrobiła to Islandia, w 2014 - Rosja i Białoruś, a w 2016 - Turcja.

Komentarze (258)