Koniec procesu ws. afery podsłuchowej. Prokuratura chce 1,5 roku więzienia dla Falenty, oskarżyciele - 3 lub 4 lat
• Kończy się proces ws. podsłuchów w stołecznych restauracjach
• Oskarżeni to biznesmen Marek Falenta, dwaj kelnerzy: Konrad Lassota i Łukasz N. oraz współpracownik Falenty, Krzysztof Rybka
• Pokrzywdzonymi są politycy i biznesmeni, których rozmowy były nagrywane
• Prokuratura żąda półtora roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata i 540 tys. zł grzywny dla Falenty
• Pełnomocnicy Jacka Rostowskiego i Radosława Sikorskiego chcą natomiast 3 lub 4 lat więzienia dla biznesmena
• Rostowski i Sikorski to jedni z pokrzywdzonych, ich pełnomocnicy są oskarżycielami posiłkowymi w sprawie
W piątek w procesie dotyczącym afery podsłuchowej, która wywołała kryzys w rządzie Donalda Tuska, odbywały się mowy końcowe prokuratury i części oskarżycieli posiłkowych, które będą kontynuowane jeszcze na najbliższym posiedzeniu, zaplanowanym na 16 grudnia. Wtedy też być może głos zabiorą obrońcy oskarżonych.
W swoich wtorkowych przemowach prokuratorzy zażądali kary półtora roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata i 540 tys. zł grzywny dla głównego oskarżonego w sprawie, biznesmena Marka Falenty. Zdaniem pełnomocników Jacka Rostowskiego i Radosława Sikorskiego, którzy są oskarżycielami posiłkowymi, taka kara jest jednak za niska. Domagają się oni wymierzenia kary 3 lub 4 lat pozbawienia wolności dla biznesmena. Przedstawiciele polityków podkreślili też, że proces nie dał odpowiedzi na pytanie, kto był rzeczywistym zleceniodawcą nagrywania klientów restauracji. Wskazywali też, że być może osoby oskarżone w tej sprawie są jedynie "wierzchołkiem góry lodowej".
Tymczasem w przypadku pozostałych oskarżonych prokuratura zażądała po 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata dla kelnera Konrada Lassoty i współpracownika Falenty Krzysztofa Rybki. Drugi kelner, Łukasz N., miałby nie zostać ukrany, ponieważ współpracował ze śledczymi. Jednak wobec wszystkich trzech oskarżyciele chcą zasądzenia grzywn, w przypadku Łukasza N. miałoby to być 50 tys. zł na fundusz pomocy pokrzywdzonym.
Prokurator Anna Hopfer podkreślała, że zebrane dowody ws. podsłuchów jednoznacznie wskazują, że wszyscy oskarżeni są winni zarzuconym im przestępstwom. Argumentowała, że m.in. częstotliwość rozmów pomiędzy Falentą, a kelnerami, zeznania świadków, zapisy zabezpieczonych u nich pendrive'ów - świadczą o tym, że działali wspólnie, a biznesmen oferował im w zamian za podsłuchy pieniądze i obiecywał udział w przyszłych zyskach. Prokurator mówiła, że również oskarżony Rybka wiedział o nagraniach - pomagał w procederze dostarczając oskarżonym kelnerom sprzęt do nagrywania, pomagał w jego obsłudze, dostarczał też pieniądze.
Proces ws. podsłuchów ruszył w maju. Falenta i Rybka nie przyznali się do winy - Lassota i N. przyznali się. Według mediów, które szeroko opisywały aferę, nagrania mogły być zemstą Falenty za śledztwo w sprawie należącej do niego firmy Składy Węgla, a także próbą zdobycia ważnych informacji dla działalności gospodarczej.
Magdalena Wojnarowska