Koniec procesu o udział w ludobójstwie
Przed konińskim sądem zakończył się w środę proces Henryka M., oskarżonego przez IPN o udział w zbrodni ludobójstwa w hitlerowskim obozie zagłady w Chełmnie n/Nerem.
04.07.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Prokurator żąda dla niego 15 lat więzienia i pozbawienia praw publicznych na 10 lat. Obrońca domaga się uniewinnienia. Wydanie wyroku w tej sprawie sąd postanowił odroczyć do najbliższego piątku. Obrońca oskarżonego wniósł o jego uniewinnienie, mówiąc, że ze świadka zbrodni hitlerowskich i więźnia hitlerowskich obozów zrobiono zbrodniarza. Adwokat podkreślił, że zawarte w akcie oskarżenia zarzuty nie znajdują żadnego potwierdzenia.
Według obrońcy, postępowanie w tej sprawie IPN przeprowadził z rażącym naruszeniem kilku artykułów obowiązującego kodeksu postępowania karnego. M.in. pomijano i bagatelizowano okoliczności przemawiające na korzyść oskarżonego, wątpliwości rozstrzygano zaś na jego niekorzyść. Postępowanie podporządkowane zostało z góry ustalonej tezie - stwierdził obrońca.
Na początku rozprawy sąd odczytał, dostarczone przez prokuratora, zeznania dwóch niemieckich funkcjonariuszy z obozu w Chełmnie. Pracującą w obozie grupę Polaków (wśród nich był Henryk M.) określali oni jako pomocników. Według złożonych na początku lat 60-tych zeznań obu Niemców, Polacy ci byli dobrze traktowani, leczeni w razie potrzeby, pozwalano im wybierać z transportu dziewczęta żydowskie, które wykorzystywali seksualnie przed posłaniem ich na śmierć.
Obaj Niemcy wskazywali też na jednego z grupy Polaków jako tego, którego zadaniem było podłączanie rury z gazem i spalinami do wnętrza ciężarówki, w której ginęli więźniowie z transportów.
Zdecydowanie zaprzeczył tym informacjom oskarżony, a jego obrońca stwierdził, że dla IPN podstawowe znaczenie mają zeznania Niemców, próbujących się wybielić, i zeznania świadków zebrane z naruszeniem przepisów prawnych przez SB w latach 60-tych.(aka)