Konfrontacja b. funkcjonariuszy SB podczas lustracji Przewoźnika
Konfrontacją dwu zeznających w procesie lustracyjnym Andrzeja Przewoźnika byłych funkcjonariuszy SB zakończyła się czwartkowa rozprawa przed Sądem Lustracyjnym. Sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa jest lustrowany na swój wniosek.
Zeznania b. funkcjonariuszy z IV wydziału Służby Bezpieczeństwa inwigilującego związki wyznaniowe - st. kaprala Pawła Kosiby i kapitan Elżbiety Markowskiej - były tajne, sąd utajnił też ich konfrontację. Według adwokata Przewoźnika, mec. Czesława Jaworskiego, konfrontację przeprowadzono, by zweryfikować prawdziwość notatki Kosiby z 1990 roku. W notatce tej Kosiba wymienił Przewoźnika jako tajnego współpracownika SB.
W jawnej części czwartkowych zeznań Kosiba powiedział, że nie utrzymywał żadnych kontaktów służbowych z Andrzejem Przewoźnikiem. Podał sądowi, że ma obecnie ponad 40 lat i pracuje jako policjant. Sąd utajnił jego dalsze zeznania, jak i zeznania Markowskiej oraz jednego z ich przełożonych Aleksandra Seweryna, ponieważ objęte są nadal tajemnicą państwową.
Polityk PO z Krakowa Zbigniew Fijak przyznał przed sądem, że to on przekazał dziennikarzom informacje o notatce b. kaprala SB Pawła Kosiby z 1990 roku, w której ten wymienił nazwisko Przewoźnika jako tajnego współpracownika SB. Fijak powiedział, że uzyskał od Kosiby tę notatkę na początku lat 90., gdy był przewodniczącym komisji weryfikującej kandydatów z dawnej Służby Bezpieczeństwa starających się o pracę w Urzędzie Ochrony Państwa i policji.
Kosiba miał się zgłosić do Fijaka, bo ten mówił, iż negatywnie zweryfikowani funkcjonariusze mogą być przywróceni do służby, jeśli przekażą jakieś nieznane lub ukryte przez nich materiały wytworzone przez SB. Według Fijaka, Kosiba był jedyną osobą, która zgłosiła się do niego z takimi materiałami. Obaj mieli się spotkać się tylko raz i rozmawiać przez godzinę w mieszkaniu Kosiby w Krakowie. Dopiero po opisaniu całej sprawy przez media w 2005 r. Fijak dowiedział się, że w tej samej małej krakowskiej kamienicy mieszkał w tamtym czasie Andrzej Przewoźnik.
Przewoźnik przeczy znajomości z Kosibą. Ludzie nawet gdy mieszkają w jednym miejscu, często nie znają się wcale - powiedział.
Fijak poinformował, że notatkę Kosiby przekazał w październiku 1990 r. ówczesnemu ministrowi spraw wewnętrznych Krzysztofowi Kozłowskiemu. Jak powiedział, później, w 2000 r., materiały związane z weryfikacją SB-ków w Krakowie przekazał do Instytutu Pamięci Narodowej. Do IPN zwrócił się w 2005 r. o udostępnienie tych materiałów, potrzebnych mu do pracy badawczej na temat SB. Gdy odnalazł wśród nich notatkę Kosiby, skontaktował się z dziennikarzami "Rzeczpospolitej", którzy prosili go wcześniej o listę nazwisk funkcjonariuszy i agentów wydziału IV SB do tekstu na temat inwigilacji środowiska "Tygodnika Powszechnego".
Fijak powiedział w czwartek dziennikarzom, że dziwi się, iż Przewoźnik mówi, że o całej sprawie dowiedział się z mediów, bo po uzyskaniu materiałów z IPN przekazał mu przez znajomego informację, że w IPN są obciążające go materiały.
Według Fijaka, nie ma sprzeczności między tym, co powiedział Kosiba przed sądem - że nie utrzymywał służbowych kontaktów z Przewoźnikiem - a tym, co napisał w notatce - że Przewoźnik był jednym z jego agentów. W ocenie Fijaka osobą, która prowadziła Przewoźnika i kontaktowała się z nim, była kpt. Markowska, a nie kapral Kosiba.
W lipcu "Rzeczpospolita" podała, że w archiwach IPN w Krakowie jest notatka Kosiby, który - aby trafić do służb specjalnych III RP - napisał w 1990 r. oświadczenie ujawniające swych agentów. Jednym z nich miał być Przewoźnik. Potem Kosiba odwołał to, mówiąc, że Przewoźnik nie był jego agentem. Natomiast Przewoźnik wystąpił o autolustrację, by oczyścić się z zarzutu, że miał być agentem SB.
Sąd wcześniej w procesie ujawnił nadesłane przez IPN zapisy rejestracyjne SB co do Przewoźnika. Były one podstawą decyzji kolegium IPN o wykluczeniu go z ubiegania się o fotel prezesa Instytutu. Według tych archiwalnych zapisów, w maju 1987 r. IV wydział krakowskiej SB zarejestrował Przewoźnika jako kandydata na tajnego współpracownika o kryptonimie "Łukasz".
Kolejna rozprawa pod koniec listopada. Obrońca chce wezwać na nią dwóch świadków.