Konflikt premier-prezydent rozwiąże Noblista?
Konflikt między panem premierem a panem prezydentem narasta i nabiera coraz bardziej dramatycznych - by nie powiedzieć - dziecinnych form. Pan premier ma chwilowo dostęp do piaskownicy i nie chce do niej wpuścić pana prezydenta, bo świetnie się w niej bawi, a pan prezydent grozi, że nie pożyczy panu premierowi łopatki. A przecież piaskownica bez łopatki jest jak dzbanek bez ucha, samochód bez kół i Lech bez Jarka.
13.10.2008 | aktual.: 13.10.2008 12:24
Piaskownicy bronią minister Nowak i minister Schetyna, którzy budują sobie zamki własnymi łapkami, przekonując premiera, że łopatka nie jest do niczego potrzebna i że istotą piaskownicy jest władza, a nie wspólne budowanie zamków. Zresztą, do piaskownicy trudno wejść, bo dostępu bronią zasieki, a do tego… „zachorował pilot”. A bez pilota pan prezydent nigdzie się nie ruszy, bo przecież prezydent nie jest zwykłym użytkownikiem piaskownicy tylko absolutnie nadzwyczajnym.
Myślę, że polska polityka osiągnęła najwyższy poziom paranoi. I nie chodzi o to, że jest w niej wiele konfliktów. Tylko o to, że konflikty te mają charakter niemal wyłącznie personalny, emocjonalny i kompletnie infantylny. Polska polityka zaczyna rzeczywiście przypominać gry, fochy, złości i ambicje małych chłopców, którym daleko do dojrzałej troski o to, co – mimo różnicy poglądów - naprawdę ważne.
Konflikt w polityce jest oczywiście konieczny, a bywa poważny i twórczy. Ludzie sprzeczają się ponieważ mają różne poglądy. Bez różnicy między nimi nie byłaby możliwa dyskusja. Różnica pobudza do myślenia i mało gdzie, ale właśnie w ramach dyskusji można wyklarować własne przekonania, potwierdzić je, bądź zmienić. Konfrontacja poglądów, co do dobra wspólnego, stanowi jedną z najbardziej owocnych debat politycznych. Debat, których celem jest praktyka. Konflikty są bowiem życiodajnym źródłem polityki. Zwłaszcza wtedy, gdy ich destrukcyjny aspekt łagodzony jest przez mediatorów.
Kilka dni temu Martti Ahtisaari otrzymał pokojową nagrodę Nobla. Powiedziano o nim, że jest „mediatorem pokoju”. Były prezydent Finlandii mediował wszędzie tam, gdzie konflikt wydał się nierozwiązywalny, w Namibii, w Indonezji, w byłej Jugosławii. Martti miał zawsze dystans do stron konfliktu, mądrość, umiejętności negocjacyjne, a przede wszystkim wolę rozwiązania problemu. Nazywano go „tatą Muminków” ze względu na spokój, upór, wytrwałość, dystans i to, że funkcjonował w obrębie dziwnych politycznych ludków.
Może komisja przyznająca pokojową nagrodę Nobla powinna wstrzymać się ze swoim werdyktem dopóki Martti nie rozwiąże konfliktów między polskim premierem i polskim prezydentem? A może warto ufundować specjalna nagrodę Nobla dla tych, którzy uzmysłowią naszym politykom istotę dobra wspólnego? Muminki ją znały, nasi politycy jakoś nie, choć Muminków przypominają.
Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski