Kończy się proces ws. zabójstwa matki prezesa PZPN
"To była taka miła i uczynna kobieta, jak
ktoś mógł jej wyrządzić taką krzywdę?" - powiedzieli podczas
piątkowej rozprawy świadkowie w procesie przeciwko Anecie B. i
Dariuszowi U., zabójcom Olgi Listkiewicz, matki prezesa PZPN
Michała Listkiewicza. W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie zamknął po wysłuchaniu
świadków przewód sądowy, który rozpoczął się w środę. 21 maja
przewidziane są mowy końcowe, później zapadnie wyrok.
09.05.2003 | aktual.: 09.05.2003 16:41
Do brutalnej zbrodni doszło 9 lutego 2002 r. W nocy do mieszkania staruszki weszła para młodych ludzi. Byli pod wpływem narkotyków. Brutalnie zamordowali kobietę, zadając jej kilkadziesiąt ciosów nożem w głowę i w klatkę piersiową. Z mieszkania zabrali kilka tysięcy złotych.
"Pani Listkiewicz była bardzo uczynna, często pomagała żebrakom, nawet pijacy mogli liczyć na kilka groszy od niej" - powiedział Jerzy Jędrzejczak, sąsiad kobiety. Zdaniem jej przyjaciół, to właśnie jej dobre serce doprowadziło do tragedii.
72-latka znała swoich oprawców. Niedaleko baru mlecznego, do którego codziennie chodziła, spotkała żebrzącą Anetę B. Dziewczyna wmówiła jej, że ma trudną sytuację życiową. "Powiedziała, że opiekuje się braciszkiem i chorymi rodzicami. Od tej pory pani Listkiewicz dawała jej pieniądze, 50, 100 nawet 200 zł. Lubiła ją. Aneta mówiła o niej dobra ciocia" - zeznał Sylwester U., brat oskarżonego Dariusza.
Sąsiedzi Dariusza U. opowiadali, że wielokrotnie widzieli starszą kobietę, rozmawiającą przed blokiem z jego dziewczyną, Anetą. "Chodziły sobie, coś opowiadały, czasem siedziały na ławeczkach. Starsza pani często tu przychodziła" - powiedziała przed sądem Halina Łacha.
Świadkowie podkreślali, że wiadomość o morderstwie była dla nich szokiem. "Dariusz to taki ułożony i miły chłopak. Wiedzieliśmy, że bierze narkotyki. Aneta zresztą też. Często mieli obandażowane ręce i nogi. Ale nie byli agresywni" - zeznała Halina Łacha.
W czasie procesu wypowiadały się też osoby oszukiwane przez Anetę B. Z ich zeznań wynika, że dziewczyna często żebrała pod supermarketami i na Dworcu Centralnym. Zaczepiała też mężczyzn. Nie miała problemów z wzbudzeniem litości. "Bywało, że do naszego mieszkania przychodziły starsze kobiety. Chciały koniecznie zobaczyć jej braciszka" - wyjawił brat Dariusza U.
Mężczyzna zapewniał, że o zabójstwie nic nie wiedział. "Kiedy wrócili do domu, zachowywali się normalnie. Poszli do swojego pokoju. Prawdopodobnie wzięli po działce i poszli spać. Następnego dnia pojechali na zakupy" - powiedział. Przez kilka dni Aneta B. i jej chłopak bawili się, kupowali nowe rzeczy, komórki, jeździli taksówkami. Większość skradzionych pieniędzy wydali na narkotyki. "Nie wiedziałem, skąd na to mają i nie chciałem tego wiedzieć" - dodał Sylwester U.
Nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, co pchnęło oskarżonych do zabójstwa. Nie wiadomo też, kto był inicjatorem zbrodni. Młodzi ludzie zrzucają winę wzajemnie na siebie. "Pani Olga chyba czuła się samotna. Lgnęła do młodych ludzi. Zaczepiała ich, rozmawiała z nimi. Nikt nie przypuszczał, że tak to się skończy" - powiedział Jędrzejczak.