"Kompromitacja Schetyny i Ćwiąkalskiego"
Po czterech miesiącach od akcji policji przeciwko kibicom, którą chwalili się ministrowie Schetyna i Ćwiąkalski, decyzje sądów potwierdzają, że działania organów ścigania były bezprawne. Sądy nie zgodziły się na aresztowanie żadnego z kibiców, a teraz unieważniają zarządzony wobec nich przez prokuraturę dozór policyjny. Decyzją sędziów zatrzymani kibice mogą też znowu chodzić na mecze. Tymczasem w płockiej prokuraturze trwa śledztwo w sprawie łamania prawa przez policję.
13.01.2009 | aktual.: 13.01.2009 12:25
Coraz więcej ustaleń sądów oraz sejmowych komisji wskazuje na to, że mieliśmy do czynienia z najbardziej drastycznym, ze względu na liczbę poszkodowanych, złamaniem praw obywatelskich w Polsce po 1989 r.
Były sędzia Trybunału Konstytucyjnego: przestępcy z policji
– Cała ta akcja przypominała mi najgorsze czasy stanu wojennego – mówi mecenas Wiesław Johann, były sędzia Trybunału Konstytucyjnego. – Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że wszystko było znacznie wcześniej zaplanowane i przygotowane. Odpowiedzialnością powinno się przede wszystkim obciążyć osobę, która podejmowała decyzje i wydawała rozkazy. To, co 2 września zrobiła policja, jest przestępstwem ściganym przez polskie prawo karne.
Tymczasem ustalenie, kto stał za akcją policji, nie wydaje się trudne. Cenne wskazówki zawierają materiały z konferencji prasowych, podczas których wicepremier Schetyna i minister Ćwiąkalski chwalili się udaną policyjną akcją. Ćwiąkalski zapowiedział, że będzie namawiał prokuratorów do twardej postawy wobec chuliganów.
W tych samych dniach policjanci biciem wymuszali na kibicach przyznawanie się do winy, a jeden z prokuratorów anonimowo przyznał mediom, że zwierzchnicy naciskali na niego, by postawił kibicom zarzuty.
Sąd: brak dowodów, gołosłowne zarzuty, nie ma nawet czego skontrolować
Postanowienie Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia z 10 grudnia jest dla prokuratury druzgocące. Sąd uchyla w nim dozór policyjny wobec studentki Agnieszki Góreckiej.
W uzasadnieniu sędzia Krzysztof Ptasiewicz stwierdza, że jeśli chodzi o postanowienie prokuratury, to nie ma nawet czego badać ze względu na „niemożność poddania orzeczenia kontroli”. Prokuratura nie przedstawiła bowiem... żadnych dowodów: „w nadzwyczaj lakonicznym uzasadnieniu zaskarżonego postanowienia powołano jedynie (powtarzając ustawowe sformułowanie) w sposób gołosłowny potrzebę zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania, nie przedstawiając ani dowodów wskazujących na duże prawdopodobieństwo popełnienia przez podejrzanego zarzucanego mu czynu, ani okoliczności uzasadniających podniesioną przez prokuratora potrzebę zabezpieczenia toku postępowania”.
– Podobnych postanowień sądy wydały już ponad 50, uchylając dozór wobec wszystkich osób, w których sprawie występowali nasi adwokaci – mówi Wojciech Wiśniewski ze Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa.
Sądy masowo uchylają też drugi zastosowany przez prokuraturę środek zapobiegawczy – zakaz udziału w imprezach sportowych.
– To decyzja bardzo ważna dla kibiców, ponieważ wolno im znowu chodzić na mecze – mówi mecenas Andrzej Pleszkun, adwokat poszkodowanych. Nie uwzględniają natomiast zażaleń na samo zatrzymanie. – Takie zażalenie trudno w naszych realiach skutecznie przeprowadzić, gdyż sądy uznają, że policja może zatrzymać również niewinne osoby w celu wyjaśnienia sprawy. Na przykład obejrzenia monitoringu – mówi mecenas Pleszkun. * Były działacz PO nie odpuszcza policji*
Przypomnijmy, że podczas akcji 2 września policja zatrzymała 752 kibiców. Ostatecznie prokuratura wystąpiła o areszt dla zaledwie ośmiu z nich. Ale sąd odmówił aresztowania kogokolwiek. Jak twierdzą nasi informatorzy, prokuratura szuka obecnie sposobów honorowego wycofania się z zarzutów. Mogłoby to być umorzenie spraw kibiców z powodu niskiej szkodliwości czynów lub umorzenie warunkowe. – Ten drugi sposób, zakładający uznanie kibiców winnymi, a jednocześnie zwolnienie ich z kary na próbę, bardziej odpowiadałby prokuraturze, gdyż pozwoliłby jej wyjść z twarzą. Prokuratura liczy, że kibice będą się zgadzać na takie rozwiązanie dla świętego spokoju – twierdzą.
Ale sprawy nie zamierza odpuścić policji i prokuraturze wielu rodziców zatrzymanych młodszych kibiców. Jacek Smalcerz, były przewodniczący rady gminy Wilanów i były działacz Platformy Obywatelskiej, wynajął renomowaną warszawską kancelarię prawniczą. Ma dochodzić praw jego córki studentki i syna maturzysty. – Córkę policjanci trzymali najdłużej, bo nie podobało im się, że opowiada coś o prawach obywatelskich – mówi Smalcerz. Prokuraturze dostarczył jak najlepsze opinie o swoich dzieciach ze szkoły, uczelni i parafii. – Policjanci mieli zdziwione miny, gdy zobaczyli, jacy „bandyci” zgłaszają się do nich na dozór – wspomina Smalcerz.
Były marszałek Sejmu: policja złamała prawo
Sprawą kibiców zajęły się również sejmowe komisje spraw wewnętrznych i sprawiedliwości. Do historii praworządności w Polsce przejdzie wypowiedź komendanta stołecznego policji Adama Mularza, który wyjaśnił posłom rozbrajająco: „Trudno było w godzinach wieczornych wyłuskać pojedynczych sprawców, więc postanowiliśmy zatrzymać wszystkich”.
– Policja pokazała komisji zdjęcia, z których kompletnie nic nie wynikało, poza tym, że szła grupa młodych ludzi w policyjnej obstawie. Nie można z każdej zorganizowanej grupy fanów robić chuliganów i bandytów. Nie wyobrażam sobie, by na podstawie takiego materiału dowodowego jakikolwiek sąd w Polsce kogokolwiek skazał – uważa poseł PiS Andrzej Dera.
O sprawie pobicia kibiców napisał też rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski do komendanta głównego policji w liście z 28 listopada. Konferencję na temat wydarzeń z 2 września zorganizowało też Stowarzyszenie Wolnego Słowa. Wypowiadali się na niej m.in. mecenas Johann, poseł Dera oraz były marszałek Sejmu Maciej Płażyński. – 2 września policja przekroczyła prawo, ponieważ ograniczyła wolność kibiców – stwierdził marszałek.
Tymczasem płocka prokuratura zajmuje się łamaniem prawa przez policję. Trafiły do niej obdukcje bitych i torturowanych kibiców. – Postępowanie trwa, ale na pewno będzie długotrwałe, może nawet nie zakończyć się w tym roku. Sprawa dotyczy ponad 700 osób, trzeba przesłuchać wielu świadków, w dodatku spoza naszego terenu – mówi „GP” prokurator Iwona Śmigielska-Kowalska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Płocku.
Piotr Lisiewicz