PolskaKomorowski: wtedy zawsze myślę o swoim ojcu

Komorowski: wtedy zawsze myślę o swoim ojcu

Prezydent Bronisław Komorowski podkreślił podczas obchodów 67. rocznicy bitwy pod Jaktorowem na Mazowszu, że w ofierze życia i poświęceniu polskich żołnierzy, w tym oddziałów AK Grupy Kampinos, tkwi źródło naszych współczesnych sukcesów i zwycięstw. Zaznaczył, że na Cmentarzu Wojennym AK w Budach Zosinych zawsze myśli o swoim ojcu i jego pokoleniu.

Komorowski: wtedy zawsze myślę o swoim ojcu
Źródło zdjęć: © PAP

25.09.2011 | aktual.: 25.09.2011 13:55

- Jestem dzisiaj tutaj jako prezydent Polski i pochylam głowę przed grobami żołnierskimi w imieniu całego narodu - powiedział Komorowski, zabierając głos podczas uroczystości w rocznicę bitwy oddziałów AK Grupy Kampinos z Niemcami w czasie II wojny światowej pod Jaktorowem.

Prezydent przyznał, że patrząc na groby żołnierzy AK myśli o całym pokoleniu jego ojca, o tym, że ci ludzie walczyli, ale często nie doczekali wolnej Polski albo przeżyli gorycz porażki. - I myślę, patrząc na całą Polskę, także z perspektywy Nowego Jorku, z perspektywy dożynek, a więc święta plonów współczesnej Polski w Spale, myślę o tym, że każdy z nich ma swój wielki udział w tym, jaka jest dzisiaj Polska - podkreślił prezydent.

W ocenie Komorowskiego, polską wolność można mierzyć różnymi miarami, ale jedną z najważniejszych jest "wszystko to, co wiąże się z tym cmentarzem". - To miara skali wysiłku, poświęcenia i ofiary życia - zaznaczył Komorowski. - W tamtej porażce, w tamtej śmierci są źródła i korzenie naszych współczesnych sukcesów i zwycięstw - ocenił.

Prezydent zaznaczył, że są takie chwile w życiu, kiedy warto przystanąć, popatrzeć wstecz i dookoła siebie. Przyznał, że miał taką szczególną chwilę, gdy reprezentował Polskę w mijającym tygodniu na forum Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku.

- To z jednej strony ogromna duma, że Polska jest postrzegana jako kraj sukcesu, kraj ludzi, którzy zdobyli wolność i ją mądrze zagospodarowują, że mają sukcesy polityczne, gospodarcze, że cały świat to docenia i widzi. A jednocześnie miałem takie chwile w czasie tego wyjazdu, kiedy widziałem, gdzie są rzeczy najważniejsze i skąd te polskie sukcesy się biorą - podkreślił Komorowski.

W tym kontekście opowiedział zebranym podczas uroczystości na cmentarzu wojennym dwa swoje wspomnienia z wizyty w Nowym Jorku.

Pierwszym było - jak mówił prezydent - honor spotkania i podziękowania w imieniu Polski 93-letniemu Zygmuntowi Błażejewiczowi, który walczył w II wojnie światowej w polskich oddziałach partyzanckich Wileńskiego Okręgu AK. - Jego serce zawsze biło dla polskiej wolności - podkreślił Komorowski.

Drugim wydarzeniem, które utkwiło w pamięci Komorowskiego z wizyty w Nowym Jorku, było spotkanie - podczas przejazdu na Manhattanie - z ciemnoskórym kierowcą samochodu dostawczego, który serdecznie go pozdrowił ze swojego samochodu i wyciągnął obrazek Chrystusa Miłosiernego.

- Każdy żołnierz AK, także i mój ojciec, i stryj, jak szedł do walki o polską wolność tam na wschodzie, szedł z Chrystusem Miłosiernym - opowiadał Komorowski. - I pomyślałem sobie, że gdzieś tam na Manhattanie, ten ciemnoskóry kierowca, on też coś wie o Polsce, o polskiej wolności, z czymś mu się kojarzy - dodał.

Prezydent zaznaczył kończąc przemówienie, że mimo upływu czasu trzeba się co roku spotykać na tym cmentarzu, mierząc "polską wolność także tymi żołnierskimi krzyżami". Komorowski zażartował, że "musi już uciekać" na uroczystości dożynkowe do Spały, a kwiaty w jego imieniu podczas uroczystości złoży jego współpracownik i wieloletni asystent - Michał Szweycer.

W intencji partyzantów, poległych 67 lat temu, mszę świętą na cmentarzu odprawił ks. Bp Józef Zawitkowski. - Zgromadziliśmy się na cmentarzu wojskowym w Budach Zosinych, na ezechielowym polu wyschniętych kości - ale wierząc, że Bóg nawet z wyschniętych kości mocen jest wzbudzić sobie naród doskonały. A ja wierzę w świętych obcowanie, w Zmartwychwstanie i w życie wieczne - powiedział podczas kazania.

- Polubiłem ten cmentarz, bo tu modli się prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, i miał być dziś z małżonką. Ale do niej mówię te słowa: "czy to była kula, synku, czy to serce pękło?". Polubiłem to miejsce, bo tu jest tylu wielkich, dobrych i mądrych ludzi, którzy jeszcze modlą się po polsku i myślą po chrześcijańsku. Lubię ludzi na cmentarzu, bo są wyciszeni, zamyśleni i mądrzy modlitwą - mówił biskup.

Bitwę pod Jaktorowem z 29 września 1944 roku historycy uważają za największą bitwę partyzancką w II Wojnie Światowej po tej stronie Wisły. Była ona jednocześnie ostatnią bitwą "Grupy Kampinos" - aktywnych w Puszczy Kampinoskiej oddziałów AK pod dowództwem mjra Alfonsa Kotowskiego ps. "Okoń". Żołnierzy było ponad 2700, ale Niemcy szacowali ich liczbę na co najmniej 15 tysięcy - przypomniał po mszy świętej reprezentujący Środowisko Związku Żołnierzy AK "Grupa Kampinos" mjr Jerzy Koszad.

Przez cała okupację partyzanci z Kampinosu stoczyli około 50 bitew i potyczek, przechwytywali niemieckie transporty i zdobywanli magazyny, a w czasie Powstania Warszawskiego wspierali stolicę. Ich działania stanowiły poważny problem, ale okupanci długo nie decydowali się na uderzenie.

Akcję przeciwko "Kampinosowi" podjęli dopiero w końcu września 1944 r., kiedy dowództwo partyzantów zarządziło wymarsz oddziałów w Góry Świętokrzyskie. 29 września kolumna leśnych oddziałów dotarła do linii kolejowej Warszawa - Żyrardów nieopodal Jaktorowa. Tam uderzyli Niemcy, przeważający liczebnie i świetnie uzbrojeni. W ostatniej bitwie "Grupy Kampinos" poległo ok. 170 Polaków, kilkuset zostało rannych i trafiło do niewoli. Stracono prawie wszystkie konie, tabory, broń i amunicję. Niemców zginęło około trzystu, zniszczono też kilkanaście czołgów i strącono samolot.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (62)