Komorników biją i szczują psami
Łódzcy komornicy nie czują się bezpiecznie.
Większość zakupiła już pistolety gazowe, paralizatory lub gaz
pieprzowy, który odstrasza agresywne psy. Na wszelki wypadek
chodzą z tą bronią do pracy dyskretnie chowając ją za paskiem lub
w kieszeni - pisze "Express Ilustrowany".
Jak podaje dziennik, w jednorodzinnym domu na Widzewie kobieta w sile wieku rzuciła się z siekierą na komornika i jego aplikanta. "Usłyszeliśmy tylko wypowiedziane szeptem hasło: Weszli, daj siekierę" - opowiada jeden z łódzkich komorników, który uczestniczył w tym incydencie. "Na szczęście kolega zdążył użyć gazu. Z trudem jednak udało nam się uciec i wyjść cało z opresji" - dodaje.
Podobne przypadki miały miejsce podczas licytacji w kamienicy przy ul. Miedzianej i eksmisji lokatorów przy Przybyszewskiego. Inny komornik został poszczuty psem, który ugryzł go w stopę. Jego kolega był zaatakowany przez krewkiego dłużnika potłuczoną butelką - tzw. tulipanem - przed wejściem do mieszkania na klatce schodowej - informuje "Express Ilustrowany".
"Wykonując swoje obowiązki zawodowe natrafiamy na różnych osobników" - mówi Andrzej Ritmann, rzecznik Rady Izby Komorniczej w Łodzi. "Nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć. Gdy komornik zostaje napadnięty znienacka, musi się bronić. Jednak broni gazowej lub pieprzowego gazu używa w ostateczności" - wyjaśnia.
Każdorazowe użycie broni gazowej, na którą trzeba mieć pozwolenie, zgłaszane jest na policję. Funkcjonariusze często asystują komornikowi podczas wizyty u dłużnika. W Łodzi jest 16 rewirów i komorników, w tym połowa to kobiety. Rocznie załatwiają około 36,5 tys. spraw, m.in. egzekwują kredyty, alimenty, grzywny, zaległe opłaty dla Zakładu Energetycznego, gazowni, długi związane ze sprzedażą nieruchomości i podziałem majątku. Liczba tych spraw znacznie wzrosła w ciągu ostatnich 10 lat - podkreśla "Express Ilustrowany". (PAP)