Komisji śledczej ds. PZU trudno będzie zmieścić się w czasie
Konieczność przesłuchania kilkudziesięciu
świadków oraz przeczytania tomów dokumentów budzi obawy członków
sejmowej komisji śledczej do zbadania prawidłowości prywatyzacji
PZU. Czasu jest bowiem niewiele. Posłowie liczą jednak na to, że
pracę usprawni regulamin, który być może przyjmą w przyszłym
tygodniu.
03.02.2005 16:25
Komisja nie będzie służyć oratorskim popisom - zapewnia Cezary Grabarczyk (PO).
Wybory parlamentarne odbędą się prawdopodobnie jesienią. Wtedy też zakończy się, zgodnie z prawem, praca komisji śledczej. Jeśli Sejm obecnej kadencji nie zdoła rozpatrzyć sprawozdania komisji, istnieje możliwość rozpatrzenia go przez Sejm następnej kadencji.
Wstępna lista świadków liczy ponad 50 nazwisk. Według Jana Burego (PSL) w ciągu jednego posiedzenia będzie można przesłuchać dwóch świadków, choć w przypadku niektórych być może nie wystarczy nawet jeden dzień na złożenie zeznań.
Posłowie chcą sami się dyscyplinować. Być może w przyszłym tygodniu przyjęty zostanie regulamin posiedzeń. Wiceprzewodniczący Jerzy Czepułkowski (SLD) powiedział, że jedna z propozycji zakłada, iż czas zadawania pytań przez jednego posła nie może przekraczać 20 minut.
Chcemy też uniknąć sporów proceduralnych podczas posiedzeń. Dlatego chcemy, żeby wnioski i głosowania odbywały się po przesłuchaniach. Nie chcemy też dopuścić do sytuacji, że przyjmuje się jakieś uchwały, kiedy na sali jest czterech posłów - powiedział.
Wszyscy posłowie zastanawiają się, czy zdołają zapoznać się wnikliwie z dokumentami dotyczącymi prywatyzacji PZU i materiałami ze śledztwa. Tylko w przypadku pierwszego etapu prywatyzacji, z 1999 r., należy liczyć się z koniecznością zapoznania się z umową liczącą kilkadziesiąt stron. Poza tym - z opiniami, wycenami, korespondencją między departamentami, analizami i informacjami o finansach spółek. I jest to tylko część dokumentów, które członkowie komisji powinni przeczytać, i o które wnioskują.