Komisje śledcze - polityczne trampoliny dla młodych kandydatów PiS w wyborach
- Trudno łączyć prowadzenie kampanii z przewodniczeniem komisji śledczej - mówił jeszcze w kwietniu poseł PiS Marcin Horała. Po czym został rekomendowany na szefa komisji ds. VAT, a partia namaściła go na kandydata na prezydenta Gdyni. Komisje śledcze dla polityków PiS to niezła polityczna trampolina przed wyborami samorządowymi.
06.07.2018 | aktual.: 07.07.2018 09:43
Miała powstać i zacząć działać "już" w kwietniu tego roku. Mimo iż liderzy PiS mówią o niej od dwóch lat. Komisja śledcza ds. wyłudzeń VAT szykowana jest jako polityczna bomba, która - jeśli wierzyć rządzącym - obnaży brutalną prawdę o miliardowych przekrętach podatkowych za rządów PO-PSL.
Szefem komisji śledczej zostanie Marcin Horała, młody poseł PiS z Gdyni. Otrzymał już oficjalną rekomendację ze strony partii rządzącej. Skład kierowanego przez niego gremium zostanie uzupełniony na kolejnym posiedzeniu Sejmu. - W tym tygodniu przyjęliśmy w parlamencie uchwałę o utworzeniu instytucji komisji, teraz trzeba nadać jej skład osobowy. To jest jedno głosowanie, więc na następnym posiedzeniu, jeszcze w lipcu, komisja zostanie powołana i myślę, że zacznie działać bezzwłocznie - zapewniał Horała w rozmowie z dziennikarzami. Pytany, jak będą wyglądały prace komisji, Horała powiedział, że „oczywiście musi ona współpracować ze wszystkimi instytucjami państwa do tego uprawnionymi, także ze służbami, które np. prowadzą postępowania ws. wyłudzeń, mafii VAT-owskich, gangów". Czyli - mówiąc precyzyjniej - będą to także organy ścigania i prokuratura.
Za powołaniem komisji głosowało w czwartek 390 posłów. Również tych z Platformy Obywatelskiej.
Polityk PiS: To ma być bomba
Sprawa wyłudzeń miliardów z podatku VAT przez ostatnią dekadę była największą - zdaniem PiS - aferą finansową po 2007 r. Skala przekrętów była faktycznie przepotężna. Mowa o stratach skarbu państwa rzędu 250 mld zł. Dziś PiS - to jedna z głównych narracji rządu Mateusza Morawieckiego - przywraca te miliardy do budżetu i przekazuje je ludziom - np. w postaci programu 500+.
Partia rządząca na każdym kroku podkreśla, że złodziejski proceder związany z wyłudzeniami podatku VAT "najlepszy" okres miał za czasów rządów największej dziś partii opozycyjnej. Dlatego przed komisją śledczą kierowaną przez Horałę stoi wielkie polityczne wyzwanie: udowodnić, że to PO stoi za aferą. A przynajmniej wykazać wiarygodnie to, iż Platforma nie zrobiła nic, by mafiom VAT-owskim skutecznie przeciwdziałać.
- W tej komisji trzeba działać odwrotnie niż w komisji Amber Gold. Tutaj trzeba zacząć od razu od najważniejszych problemów, a nie zaczynać od nici i iść do kłębka. Trzeba zacząć od prawdziwej bomby - mówi polityk PiS Janusz Szewczak z sejmowej komisji finansów publicznych.
Marszałek Senatu Stanisław Karczewski uważa wręcz, że - jak sam to nazwał kilka tygodni temu - "VAT-gate” "zdominuje kampanię samorządową, ale także scenę polityczną przez następne miesiące i lata”. - PO tej afery nie zamiecie pod dywan - uważa marszałek.
Zobacz także: Ewa Kopacz wspomina swoją klęskę. "Można było przełożyć głosowanie"
Zaskakująca zmiana zdania
Być może marszałek Karczewski powiedział głośno to, o czym politycy PiS raczej otwarcie wspominać nie chcą. Że komisje rozliczające poprzednią ekipę to także ważny element kampanii wyborczych. Również tych dotyczących wyborów na poziomie lokalnym. Jak istotne potrafią być, pokazuje przykład komisji weryfikacyjnej.
Opozycja zarzuca rządzącym, że wykorzystuje komisje śledcze do politycznych rozgrywek przed wyborami samorządowymi. Tak jak rzekomo - wedle PO i Nowoczesnej - Małgorzata Wassermann. Przewodnicząca komisji śledczej ds. Amber Gold jest kandydatką na prezydenta Krakowa. We wrześniu - już w czasie oficjalnej kampanii - przesłucha byłego premiera Donalda Tuska. Starcie to będzie śledzić cała Polska - włącznie z wyborcami w Krakowie. Politycy PO twierdzą: to dla Wassermann darmowa reklama. Tyle że córka legendarnego Zbigniewa Wassermanna w Krakowie reklamować się nie musi - w poprzednich wyborach parlamentarnych w okręgu krakowskim zdobyła ponad 80 tys. głosów, co było piątym (!) wynikiem w kraju. Komisja śledcza buduje jej za to rozpoznawalność na poziomie ogólnopolskim.
Poseł Marcin Horała aż tak popularny nie jest. Został zaś już oficjalnie namaszczony przez partię na kandydata na prezydenta Gdyni. Podczas gdy jeszcze w kwietniu polityk mówił tak: "Nie wiem, czy uda mi się pogodzić prace w komisji z kandydowaniem na urząd prezydenta Gdyni. Jeżeli komisja wystartuje, będę musiał się jej w dużej mierze poświęcić. Trudno mi sobie wyobrazić, bym mógł prowadzić gdyńską kampanię z Warszawy". Na antenie radiowej Jedynki poseł stopniował napięcie: "W związku z obowiązkami, związanymi z pracą w komisji śledczej ds. wyłudzeń VAT, pojawił się ogromny znak zapytania, czy będę kandydował na prezydenta Gdyni".
Z kolei na początku czerwca w rozmowie z Onetem Horała przyznał: "Jeżeli uznam, że nie będę mógł pogodzić obu obowiązków, nie wystartuję. Komisja nie może ucierpieć".
Dziś polityk PiS twierdzi: "Kampanię będę prowadził w czasie wolnym".
Posiedzenia komisji nieformalną kampanią
Sejmowe komisje śledcze - również komisja weryfikacyjna w przypadku Patryka Jakiego, kandydata PiS na prezydenta Warszawy - okazały się świetną polityczną trampoliną do wielkiej kariery dla wielu polityków. Zwłaszcza tych młodego pokolenia.
Wiceminister sprawiedliwości zyskał dzięki odsłonięciu kulis dzikiej reprywatyzacji w stolicy nimb szeryfa. Małgorzata Wassermann - nieustępliwością w badaniu afery Amber Gold i wielką pracowitością - zyskała sporą popularność i, jak usłyszeliśmy niedawno od ważnego polityka PiS, autentyczne uznanie ze strony samego Jarosława Kaczyńskiego. Dlatego Wassermann dostała zielone światło na start w wyborach na włodarza Krakowa, jej ukochanego miasta.
Zarówno szef komisji weryfikacyjnej, jak i przewodnicząca komisji śledczej ds. VAT, zaczęli kierować tymi instytucjami długo przed ogłoszeniem ich kandydatami na prezydentów miast (pierwotnie kandydatem PiS na prezydenta Warszawy miał zostać Jarosław Krajewski, członek komisji... ds. Amber Gold). Sytuacja z komisją śledczą ds. VAT jest inna - gremium te powoływane jest tuż przed oficjalnym startem kampanii samorządowej. Przed Marcinem Horałą tony dokumentów i ogrom pracy. Właściwie niemożliwe jest równoległe prowadzenie w tym czasie klasycznej kampanii wyborczej - z gospodarskimi wizytami, codziennymi konferencjami w mieście (takimi jak organizuje Patryk Jaki) i regularnymi spotkaniami z mieszkańcami (znów casus Jakiego).
Chyba że pomysłem na kampanię mają być wyłącznie posiedzenia komisji. Wszak pierwsze przed nią przesłuchania przyciągają przed telewizory setki tysięcy widzów.
Dla Marcina Horały komisja śledcza ds. wyłudzeń VAT może być świetnym politycznym kapitałem na przyszłość i trampoliną do wielkiej kariery, porównywalnej z tą, jaką buduje dziś Patryk Jaki. Na tym polityk PiS z Trójmiasta oprze swoją kampanię samorządową, w trakcie której najprawdopodobniej więcej czasu spędzi w Warszawie, niż w Gdyni.
Cztery lata temu w starciu z niezwykle popularnym, rządzącym Gdynią od dwóch dekad prezydentem Wojciechem Szczurkiem Horale udało się "ugrać" 12 proc. głosów. Dziś sukcesem byłoby podwojenie tego wyniku. Komisja śledcza, której posiedzenia będą transmitowane w głównych stacjach informacyjnych, ma to ułatwić. I nie ma co udawać, że powołanie komisji w lipcu, tuż przed ogłoszeniem przez premiera kampanii wyborczej, nie ma nic wspólnego z wyborami.
Michał Wróblewski dla WP Opinie