Komisja ds. Pegasusa. Prok. Wrzosek: Nie strzela się do wróbla z armaty
- Niech państwa nie zwiedzie mój niepozorny wygląd. Według przesłuchiwanego przed tą komisją byłego wiceministra sprawiedliwości mogę być szpiegiem, terrorystą, członkiem zorganizowanej grupy przestępczej - stwierdziła podczas swobodnej wypowiedzi przed komisją ds. Pegasusa prok. Ewa Wrzosek. Poinformowała, że do jej telefonu włamano się sześć razy.
- Jestem prokuratorem od 30 lat i staję przed państwem, jako jedna z wielu ofiar nielegalnej inwigilacji systemem Pegasus - stwierdziła podczas swobodnej wypowiedzi przed komisją ds. Pegasusa prok. Wrzosek. - Oprogramowaniem, które władze naszego państwa użyły przeciwko prawnikom, politykom, przedsiębiorcom, przedstawicielom obywatelskiego społeczeństwa - dodała.
- Niech państwa nie zwiedzie mój niepozorny wygląd. Według przesłuchiwanego przed tą komisją byłego wiceministra sprawiedliwości mogę być szpiegiem, terrorystą, członkiem zorganizowanej grupy przestępczej. Według byłego ministra spraw wewnętrznych Mariusza Kamińskiego mogę być zabójcą albo handlarzem narkotyków, a według jego zastępcy Macieja Wąsika - pedofilem. Tego rodzaju uzasadnieniami w przestrzeni publicznej starają się uzasadnić zakup i nielegalne używanie oprogramowanie Pegasus. Do której z tych grup należy mnie zaliczyć? - mówiła prok. Wrzosek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
- W komunikacie, który dostałam od firmy Apple, było napisane wprost, że cybernetyczny atak na mój telefon został przedsięwzięty przez służby państwowe. Ze względu na to kim jestem lub czym się zajmuję - stwierdziła Wrzosek, wspominając 23 listopada 2021 r., czyli dzień, kiedy została poinformowana przez firmę Apple, że jej telefon został objęty inwigilacją.
"Do mojego telefonu włamano się 6 razy"
- Od Citizen Lab dowiedziałam się, że przy użyciu Pegasusa do mojego telefonu włamano się sześć razy - mówiła. - W tym miejscu powinnam zadać pytanie, co takiego znajdowało się w moim telefonie, że tych wejść dokonano sześciokrotnie - dodała.
- Jest rzeczą niedopuszczalną, aby w celach, które nie mają nic wspólnego ze ściganiem przestępstw, inicjować kontrolę operacyjną z innych powodów niż te, które przewiduje ustawa. Nie mam wątpliwości, że w moim przypadku motywacją, która skłoniła funkcjonariuszy, była inna, niż te przesłanki - przekonywała prok. Wrzosek.
- Tak, jak nie strzela się do wróbla z armaty, tak nie używa się systemu Pegasusa w sprawach, które są błahe lub w ogóle nie są zachowaniami zabronionymi - dodała.
Podczas przesłuchania prok. Ewa Wrzosek poinformowała, że w latach, gdy prokuratorem krajowym był Bogdan Święczkowski, w jej jednostce wytoczono 18 postępowań służbowych, a 17 z nich dotyczyło jej samej. - W żadnym z tych postępowań nie byłam nawet przesłuchiwania - dodała.
Pytana o to, czy jej zdaniem była podsłuchiwana przez służby systemem Pegasus w związku z prowadzonym przez nią dochodzenia w sprawie tak zwanych wyborów kopertowych, Wrzosek powiedziała, że nie ma wiedzy w tym zakresie, choć od czasu podjęcia tego śledztwa "skala działań i represji", z którymi spotkała się w życiu zawodowym, była dla niej niespodziewana.
"Dochodzenie było motywowane politycznie"
- Mam nieodparte wrażenie, że prokurator krajowy i prokurator generalny szukali za pośrednictwem Pegasusa informacji, że decyzja wszczęcia śledztwa w sprawie wyborów kopertowych nie była moją inicjatywą, a była inspirowana z zewnątrz. Zakładam, że przeszukiwano mój telefon, by znaleźć jakieś materiały, które pozwolą skompromitować tę decyzję - oświadczyła prokurator. Podkreśliła, że dochodzenie wobec niej było motywowane politycznie.
Zdaniem prokurator materiały uzyskane za pomocą Pegasusa zostały wykorzystane wobec niej w śledztwie oraz we wniosku o uchylenie immunitetu.
- Załączono tam również szereg informacji dotyczących wyłącznie mojego życia prywatnego. (...) Informacje, które nie miały żadnego związku przedmiotowego ze śledztwem - stwierdziła Wrzosek.
"Przypisywano mi autorstwo komunikatów, które nigdy ode mnie nie wyszły"
Jak mówiła, z akt sprawy o uchylenie jej immunitetu, które zostały jej udostępnione, wynika, że dowodami w tej sprawie były komunikaty z jej telefonu. Te miały być "odpowiednio skompilowane, zmanipulowane i sugerujące istnienie jakiejś zorganizowanej grupy przestępczej", której rzekomo miała być członkiem. Informacje miały zostać pozyskane przy wykorzystaniu oprogramowania Pegasus.
Wrzosek powiedziała, że w udostępnionych jej protokołach z oględzin materiałów niejawnych, pozyskanych w toku kontroli operacyjnej, przypisywano jej autorstwo komunikatów, które - jak zapewniła - nie pochodziły od niej. - Przypisywano mi autorstwo komunikatów, które nigdy ode mnie nie wyszły, więc te treści nie zostały przedstawione w sposób rzetelny - stwierdziła.
Według prokurator, komunikaty te zostały pozyskane z różnych źródeł - nie tylko z jej telefonu, ale także z telefonu prokurator Małgorzaty M., wobec której również został skierowany wniosek o uchylenie immunitetu oraz z telefonu byłego dyrektora Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego m.st. Warszawy.
- Sposób przedstawienia tych wymienianych między nami treści został przedstawiony tak, jakbyśmy byli jedną zorganizowaną grupą - powiedziała Wrzosek. Jej zdaniem treści miały być jednak kompilacją pochodzącą z różnych komunikatorów i różnych okresów.
- Nie oczekuję przeprosin. Oczekuję, że osoby, które popełniły przestępstwa, poniosą z tego tytułu odpowiedzialność. Żadne działania o charakterze naprawczym w wymiarze czysto ludzkim nie były podejmowane wobec mnie przez nikogo - powiedziała prokurator Ewa Wrzosek, zapytana, czy ktokolwiek przeprosił ją za inwigilację Pegasusem.