Kolejny atak Rosji na Ukrainę? Były prezydent nie wyklucza
Krym zmaga się z suszą, a od momentu aneksji przez Rosję mieszkańcy półwyspu mają ograniczony dostęp do wody. Moskwa oskarża Kijów o limitowanie dostaw, ukraiński rząd umywa ręce. Łeonid Krawczuk mówił, jakie mogą być tego konsekwencje.
Problemy hydrologiczne Krymu zaczęły się od ataku na Ukrainę w 2014 roku. Od tego momentu półwysep znajduje się de facto pod zwierzchnictwem Federacji Rosyjskiej. Mimo to za dostarczanie wody na zajęte terytorium nieustannie odpowiadają władze w Kijowie, czerpiąc wodę z Dniepru i transportując przez specjalny kanał nawodniający. Od ubiegłego roku dostawy zostały mocno ograniczone.
Były prezydent Ukrainy Łeonid Krawczuk komentował w czwartek w Radiu Swoboda, czym może skończyć się dalsze limitowanie wody przez ukraińskie władze. - Myślę, że to będzie jeden z impulsów dla Rosji, by przebić stamtąd drogę do Ukrainy. Chersoń, Mariupol - przez tę część jakoś przebić się do Krymu, żeby zabezpieczyć go wodą. Możliwe, że to będzie jedna z przyczyn większych ataków czy większych agresywnych kroków Rosji - oznajmił.
Polityk zaznaczył jednak, że Kijów zgodnie z konwencją genewską nie ma obowiązku dostarczania mieszkańcom wody, bo nie sprawuje kontroli nad tym terytorium. - Chcą przekształcić Krym w wojskową bazę i włączyć do systemu Federacji Rosyjskiej. A skoro stał się jednym z okręgów, to teraz za wszystko ponosi odpowiedzialność Rosja - podkreślił były prezydent.
Łeonid Krawczuk w latach 1991-1994 był prezydentem Ukrainy, wcześniej przez półtora roku pełnił funkcję Przewodniczącego Rady Najwyższej. W 2001 roku otrzymał najwyższy tytuł honorowy - Bohatera Ukrainy. Od lipca 2020 jest przewodniczącym delegacji ds. uregulowania konfliktu w Donbasie.