Kolejni opozycjoniści skazani na klika lat więzienia
Sąd w Mińsku skazał pięciu białoruskich opozycjonistów na kary od trzech do czterech lat pozbawienia wolności. Sąd uznał, że oskarżeni uczestniczyli w masowych niepokojach, czyli w demonstracji białoruskiej opozycji po wyborach prezydenckich.
05.05.2011 | aktual.: 05.05.2011 17:41
Na karę pozbawienia wolności ukarany został Dmitrij Drozd, Aleś Kirkiewicz, Pawieł Winahradau, Andrej Pratasienka i Uładzimir Chamiczenka. Są to ludzie szerzej nie znani ze swojej wcześniejszej działalności opozycyjnej.
Cała piątka była oskarżona o udział w masowych zamieszkach. Wyroki zapadły zgodnie z żądaniami prokuratora, który domagał się najwyższej możliwej kary dla dwóch oskarżonych związanych z opozycją.
Cztery lata kolonii karnej o zaostrzonym reżimie otrzymali: Kirkiewicz, działacz opozycyjnej organizacji Młody Front oraz Winahradau z opozycyjnej kampanii "Mów Prawdę!". Obaj nie przyznali się do udziału w masowych zamieszkach.
Drozd, działacz opozycyjnego ruchu "Europejska Białoruś", który również nie przyznał się do winy, został skazany na trzy lata kolonii karnej o zaostrzonym reżimie. Takie same wyroki otrzymali bezpartyjny Andrej Pratasenia, który całkowicie przyznał się do winy, oraz bezrobotny Uładzimir Chamiczenka. Tego ostatniego skierowano ponadto na przymusowe leczenie dla alkoholików.
Chamiczenka, który przyznał się częściowo do winy w czasie procesu, był przedmiotem swoistego dochodzenia na opozycyjnych stronach internetowych. Zdjęcia z demonstracji uchwyciły bowiem gest, gdy przykładał rękę do głowy, jakby mówił do słuchawki, dlatego zastanawiano się, czy nie był prowokatorem. Sugerowano też, że mógł być wykorzystany, bo osoby, które spotkały go w areszcie, oceniały go jako nie całkiem zrównoważonego. Sam Chamiczenka na procesie mówił, że podczas demonstracji był pijany i znalazł się na niej przypadkiem.
Siarhiej Kaliakin, jeden z liderów białoruskiej opozycji uważa, że władze sądząc ludzi za udział w demonstracji 19 grudnia tylko pogarszają sytuację w państwie. - Dziś należałoby zajmować się nie sądami, a gospodarką, która znajduje się w głębokim kryzysie - mówi Kaliakin.
W związku z powyborczymi protestami oskarżono na Białorusi łącznie 45 osób. Do tej pory zapadło dziewięć wyroków, w większości - po 3-4 lata więzienia. Nikogo nie uniewinniono. W mińskich sądach toczą się jeszcze procesy 17 opozycjonistów w tym trzech byłych kandydatów na prezydenta - Andreja Sannikauwa, Uładzimira Niaklajeua i Witala Rymaszuskiego.
Jako masowe zamieszki władze białoruskie kwalifikują wydarzenia z wieczora 19 grudnia w Mińsku, gdy podczas demonstracji na centralnym placu grupa mężczyzn zaatakowała drzwi do gmachu rządu. Według opozycji była to prowokacja. Zwolennicy opozycji kwestionowali na mityngu oficjalne wyniki wyborów, dające niemal 80 proc. głosów urzędującemu szefowi państwa Aleksandrowi Łukaszence