Kolejne trujące składowisko na Śląsku
To już trzecie składowisko niebezpiecznych chemikaliów odkryte w ciągu ostatnich kilku tygodni w województwie śląskim. Tym razem beczki oraz szklane i tekturowe opakowania stały na terenie prywatnego zakładu koło Myszkowa, jak podaje radio RMF FM.
27.04.2010 | aktual.: 27.04.2010 10:14
Teren, gdzie odkryto niebezpieczny skład to powierzchnia około 120 metrów kwadratowych. Nie odbywa się tam już jednak żadna produkcja a budynki są opuszczone - uspokajają strażacy. Policja wie już do kogo należy teren.
To już trzecie takie niebezpieczne znalezisko w woj. śląskim. Kilka tygodni temu chemikalia znaleziono na nieużytkach w okolicach Myszkowa. Chwilę później niedaleko Częstochowy, w pobliżu miejscowości Lgota Górna.
Wprawdzie na razie prowadzone są jeszcze trzy odrębne dochodzenia, ale niewykluczone, że śledztwa zostaną połączone.
Sto beczek z chemikaliami
Ponad sto beczek wypełnionych w części niebezpiecznymi chemikaliami odkryto na początku kwietnia w miejscowości Choroń w województwie śląskim. W pobliżu nie ma domów, więc substancje nie zagrażają mieszkańcom. Policja szuka sprawcy, który porzucił beczki pod lasem.
Beczki odkryto przypadkowo w wielkanocną niedzielę na pograniczu miejscowości Choroń i Dębowiec, podczas gaszenia płonących w pobliżu traw. Wówczas okazało się, że w dawnym wyrobisku w pobliżu objętej pożarem łąki znajdują się stu i dwustulitrowe beczki z niebezpiecznymi substancjami. Część z nich jest rozszczelniona. Na okres świąt strażacy zabezpieczyli je folią kwasoodporną, wystawiono też posterunki.
Jak powiedział Radecki, w beczkach prawdopodobnie znajduje się m.in. kwas ortofosforowy, kwas solny oraz rozmaite odczynniki chemiczne. Być może jest tam również kwas siarkowy i alkohole.
Przedstawiciele WIOŚ podejrzewają, że beczki mógł wyrzucić ktoś odbierający odpady chemiczne np. z zakładów zajmujących się galwanizacją. Zamiast poddać je kosztownej utylizacji - po prostu porzucił je w lesie. Za taką hipotezą przemawia ilość chemikaliów - jednemu zakładowi trudno byłoby zgromadzić ich aż tyle.
Sprawa jest poważna ze względu na ilość znalezionych niebezpiecznych materiałów. Ponieważ jednak w pobliżu nie ma zwartej zabudowy mieszkalnej, nie ma też niebezpieczeństwa bezpośredniego oddziaływania chemikaliów na ludzi - ocenił Radecki.
Inspektor dodał, że część chemikaliów wyciekła do gleby, dlatego po wywiezieniu beczek konieczna będzie rekultywacja terenu. Wywiezieniem i utylizacją beczek ma wkrótce zająć się firma wskazana przez samorząd. Śledztwo w tej sprawie prowadzi policja z Myszkowa pod nadzorem miejscowej prokuratury. Ekipa dochodzeniowo-śledcza zabezpieczyła ślady na miejscu znaleziska.
Jak powiedziała rzeczniczka myszkowskiej policji Magdalena Modrykamień, postępowanie prowadzone będzie w kierunku naruszenia przepisów regulujących postępowanie z substancjami niebezpiecznymi lub w kierunku zanieczyszczenia środowiska w stopniu zagrażającym życiu lub zdrowiu ludzi. Podobne przestępstwa najczęściej karane są grzywną, choć może za nie grozić nawet pięć lat więzienia.