PolskaKolejna wojna MON z prezydentem? Armii grozi paraliż

Kolejna wojna MON z prezydentem? Armii grozi paraliż

Między prezydentem a szefem MON trwa spór, kto z nich ma powoływać szefa Sztabu Generalnego i dowódcę Wojsk Lądowych - dowiedział się serwis internetowy tvp.info. To kolejna wojna między Lechem Kaczyńskim a Bogdanem Klichem. Jeśli politycy szybko się nie dogadają, polskiej armii może grozić paraliż.

Kolejna wojna MON z prezydentem? Armii grozi paraliż
Źródło zdjęć: © PAP

03.10.2008 | aktual.: 04.10.2008 01:20

Prezydent uważa, że powołanie Szefa Sztabu Generalnego i dowódcy Wojsk Lądowych to jego wyłączna kompetencja. To ja zdecyduję, kto będzie pełnił te funkcje. Chciałbym, żeby to było jasne dla wszystkich. Jestem zwierzchnikiem Sił Zbrojnych nie tylko w formalnym znaczeniu - mówił Lech Kaczyński.

Tymczasem, jak ustalił serwis internetowy tvp.info, Ministerstwo Obrony Narodowej uważa, że prezydent nie ma tu wolnej ręki i do powołania szefa sztabu oraz dowódców wojsk potrzebuje odpowiedniego personalnego wniosku ministra obrony. Radzę ministrowi Klichowi i jego współpracownikom zapoznać się z konstytucją, która daje tu głowie państwa wolną rękę - mówi Aleksander Szczygło, były szef Kancelarii Prezydenta. MON na razie dyplomatycznie milczy. Powstrzymujemy się w tej sprawie od komentarza - usłyszeli dziennikarze od rzecznika resortu Roberta Rochowicza.

Więcej mówią inni urzędnicy MON. Szczygło kłamie. Wniosek ministra jest w tych sprawach konieczny. Będąc szefem MON, Szczygło sam wnioskował do prezydenta o powołanie dowódców konkretnych wojsk, więc niech teraz nie odmawia tego prawa swojemu następcy - mówi anonimowo jeden ze współpracowników Klicha. Co na to Szczygło? Owszem, wysyłałem w tych sprawach do prezydenta pisma z personalnymi sugestiami, ale ani konstytucja, ani ustawa tego nie wymaga. To była wyłącznie moja osobista inicjatywa i prezydent nie miał obowiązku się do nich zastosować- mówi.

Kto w tym sporze ma rację? Konstytucja mówi, że "Prezydent Rzeczypospolitej mianuje Szefa Sztabu Generalnego i dowódców rodzajów Sił Zbrojnych na czas określony" oraz że wymagana jest w tej sprawie kontrasygnata premiera. O wniosku szefa MON nie wspomina ani ustawa zasadnicza, ani żaden inny akt prawny. Konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek uważa jednak, że jest on niezbędny. Tego samego zdania jest także były wiceminister obrony gen. Stanisław Koziej. Nie wyobrażam sobie, by prezydent mianował bez wniosku ministra. Nigdy do tej pory to się nie zdarzyło - mówi.

Po stronie prezydenta staje za to były szef MON Jerzy Szmajdziński z SLD. Powołania na te stanowiska to wyłączna domena prezydenta. Żaden wniosek nie jest wymagany - mówi serwisowi. Za moich czasów było jednak tak, że prezydent Aleksander Kwaśniewski przychodził do mnie i pytał: "Kogo robimy szefem Sztabu?", bo wiedział, że to ja będę z nim na co dzień współpracował. Tyle że to były inne czasy - dodaje.

Z ustaleń serwisu tvp.info wynika, że Klich tak czy inaczej zamierza wysłać prezydentowi wnioski ze swoimi kandydaturami. Lech Kaczyński może je zignorować i powołać swojego kandydata, tyle ze wówczas najprawdopodobniej nie uzyska kontrasygnaty szefa rządu. Jeśli Tusk będzie chciał pójść na wojnę i będzie nas szantażował, powstanie impas i na stanowisku szefa sztabu będzie wakat. My nie ustąpimy - mówi informator serwisu w Pałacu Prezydenckim.

Kadencja szefa Sztabu Generalnego kończy się w marcu 2009 r., a dowódcy Wojsk Lądowych - siedem miesięcy później. (ap)

Michał Krzymowski

Zobacz także
Komentarze (0)