Kolejna afera z Adamem Andruszkiewiczem i służbową limuzyną? Tabloid pokazał zdjęcia. Mamy komentarz wiceministra
"Dlaczego wychodzi do pracy w południe?!" - pyta "Super Express" w materiale o wiceministrze cyfryzacji Adamie Andruszkiewiczu. Tabloid opublikował zdjęcia paparazzi, jak polityk miał jechać do resortu właśnie w południe. Wcześniej przez pół godziny miała czekać na niego pod jego apartamentem ministerialna limuzyna. - Publikacja jest nieprawdziwa - zapewnia wiceminister w rozmowie z WP.
24.05.2019 | aktual.: 25.05.2019 12:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Wtorek, dochodzi południe. Pod apartamentowiec w prestiżowej części warszawskiego Powiśla podjeżdża ministerialna limuzyna. Przez pół godziny nic się nie dzieje, ale resortowy kierowca dzielnie czeka na swojego szefa. Nagle, jak spod ziemi, wyrasta wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz! Najwyraźniej zaczęło mu się właśnie spieszyć do pracy" - relacjonuje "SE". I pokazuje zdjęcia:
Dziennik podaje, że "próbował się dowiedzieć, co ważnego zatrzymało w domu ministra, ale przez kilka dni nie odbierał telefonu". Głos zabrały za to jego służby prasowe. "Z uwagi na charakter sprawowanej funkcji, wiele aktywności ma miejsce poza siedzibą urzędu. Osoby sprawujące kierownicze stanowiska państwowe, z racji pełnionych funkcji, nie mają ściśle określonych godzin urzędowania" - czytamy na stronie "SE". Resort nie ukrywa, że poseł codziennie korzysta z usług resortowego szofera.
Adam Andruszkiewicz odniósł się za to do sprawy w rozmowie z WP. Zapewnił, że publikacja "Super Expressu" jest nieprawdziwa - nie zaczynał pracy o 12, a w ministerstwie był wcześniej, na co ma świadków. Oświadczył, że w tej sprawie pracuje już z prawnikami.
Afera za aferą
To nie jedyna afera wokół Adama Andruszkiewicza i służbowych limuzyn. Jakiś czas temu głośno było o tym, jak podwozi nią polityka i jego narzeczoną na dworzec; media donosiły również, że choć nie ma prawa jazdy, to w ciągu dwóch lat wziął z Sejmu aż 70 tys. zł na paliwo.
O Andruszkiewiczu było też głośno przez reportaż "Superwizjera" TVN24 dotyczący śledztwa w sprawie fałszowana podpisów pod poparciem kandydatów Młodzieży Wszechpolskiej przed wyborami samorządowymi w 2014 roku. Prezesem tej organizacji był wówczas właśnie Andruszkiewicz.
W wydanym oświadczeniu wiceminister nazywał materiał TVN "oszczerczym". "Nigdy nie fałszowałem ani nie kazałem fałszować podpisów, a rzekome oskarżenie mnie jest nieprawdziwe" - zapewniał. Dwa tygodnie później pozwał stację. Domagał się przeprosin i usunięcia reportażu z mediów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl