Kolej wozi, ale jej nie płacą
Co roku, jak bumerang, wraca problem
regionalnych przewozów pasażerskich. Pociągi stoją, zdenerwowani
pasażerowie obwiniają o wszystko PKP, a przyczyna ciągle jest ta
sama: rząd nie chce przyjąć do wiadomości, że wobec społeczeństwa
ma obowiązki, które - niestety - kosztują, pisze "Gazeta Prawna".
09.05.2005 | aktual.: 09.05.2005 15:51
W ustawie restrukturyzacyjnej PKP z dnia 8 września 2000 r. chodziło o to, aby docelowo finansowanie przewozów regionalnych przejęły lokalne samorządy. Zapisano w niej określone kwoty dotacji z budżetu państwa, bo samorządy nie miały wówczas na ten cel odpowiednich środków.
W 2001 r. miało to być 300 mln zł, w kolejnych latach nie mniej niż 800 mln zł rocznie. Jednak w ustawach budżetowych zapisano kwoty niższe od tych w ustawie o PKP. - W minionych 4 latach prawo gwarantowało nam 1,5 mld zł na realizację usług publicznych. Te pieniądze były fikcją, kolej nigdy ich nie otrzymała - mówi Andrzej Wach, prezes zarządu PKP S.A.
W końcu wymyślono rozwiązanie, które miało zapewnić samorządom większe pieniądze. Przepisy podatkowe przewidywały nowy podział podatków z PIT i CIT. Dzięki temu samorządy lokalne otrzymały dodatkowo 1 mld 850 mln zł. Rząd liczył, że samorządy zasilą teraz w pełni regionalne przewozy. Ale to było naiwne oczekiwanie, bo one miały na głowie inne problemy niż kolej i w ubiegłym roku dały tylko 430 mln zł. To kwota o połowę mniejsza od minimalnych potrzeb PKP. W skali roku szacuje się je na 800-900 mln zł. Tyle potrzebuje kolej, aby system funkcjonował i spółka nie zadłużała się w innych podmiotach Grupy PKP.(PAP)