Kodeks wyborczy podzielił sędziów Trybunału
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego powinien skłaniać ustawodawcę do większej ostrożności przy zmianie prawa wyborczego - mówił przewodniczący TK Andrzej Rzepliński. Sprawa zaskarżonego przez posłów PiS Kodeksu wyborczego, mocno podzieliła sędziów Trybunału.
Do wydanego wyroku TK ws. Kodeksu wyborczego dziewięciu z piętnastu sędziów Trybunału zgłosiło zdania odrębne.
Sędzia Zbigniew Cieślak mówił, że jesienne wybory powinny być przeprowadzone według dotychczasowej ordynacji. Według niego TK powinien orzec, że sprzeczne z konstytucyjną zasadą trójpodziału władz jest umożliwienie prezydentowi przesądzenia o tym, na jakiej podstawie odbędą się wybory (czy na podstawie starej ordynacji, czy Kodeksu).
TK uchylił przepisy wprowadzające tę możliwość, jednak - zdaniem Cieślaka - powinien pójść dalej i uniemożliwić przeprowadzenie tegorocznych wyborów na podstawie Kodeksu. Jak mówił, niepewność, jaką wprowadzały zakwestionowane przepisy, "nie może być zaakceptowana".
Nie zgodził się też z większością sędziów, że zgodne z konstytucją jest głosowanie przez pełnomocnika. Według Cieślaka taka możliwość jest niezgodna z zasadą osobistego głosowania. Jest też - dodawał - sprzeczna z konstytucyjną zasadą równości, oznaczającą, że każdy wyborca dysponuje jednym głosem.
Zdaniem Cieślaka nie ma możliwości sprawdzenia, jak i czy w ogóle pełnomocnik zagłosował. Według niego, instytucja pełnomocnika w takim kształcie może zagrozić rzetelności wyników wyborów.
Również sędzia Maria Gintowt-Jankowicz w swoim zdaniu odrębnym oceniła, że Kodeks nie powinien mieć zastosowania do tegorocznych wyborów.
Argumentowała, że w polskiej tradycji prawnej przepisy prawa wyborczego miały charakter ordynacji, a kodyfikacja prawa wyborczego jest wielką zmianą. Zwracała uwagę, że rozbudowana struktura nowego prawa stawia większe wymagania jego odbiorcom niż zwykła ustawa rodzajowa. Przypomniała, że w Kodeksie znalazło się wiele nowych rozwiązań. W opinii sędzi w związku z tym adresaci nowego prawa powinni mieć czas, żeby się przygotować do jego wejścia w życie.
Podkreśliła, że wolne wybory powinny odbywać się wedle stabilnych, wcześniej ustalonych reguł. Zdaniem Gintowt-Jankowicz ustawodawca powinien zastrzec, że Kodeksu nie stosuje się do najbliższych wyborów parlamentarnych.
Sędzia oceniła też, że głosowanie przez pełnomocnika nie zawiera gwarancji oddania głosu zgodnie z wolą udzielającego pełnomocnictwa. W jej ocenie instytucja ta bardziej zbliża się do przekazania głosu niż udzielenia pełnomocnictwa.
Z kolei sędzia Mirosław Granat zwracał uwagę, że Kodeks wyborczy był już nowelizowany czterokrotnie, a piąta zmiana jest przygotowywana. Ocenił, że zmiany, które są wprowadzane, są istotne i nie mają charakteru technicznego. Zatem - wskazywał - tekst Kodeksu będzie się różnił od tego, który został uchwalony w styczniu. Według Granata, naruszona zostaje zatem zasada półrocznej ciszy legislacyjnej, która przewiduje, że na pół roku przed ogłoszeniem terminu wyborów nie zmienia się prawa wyborczego.
Również według sędziego Wojciecha Hermelińskiego, możliwość stosowania Kodeksu w najbliższych wyborach jest absolutnie wykluczona, ponieważ akt ten był kilkakrotnie nowelizowany.
Hermeliński nie zgodził się też z TK, że głosowanie korespondencyjne jest zgodne z konstytucją. Podkreślał, że zarówno wypełnienie karty do głosowania, jak też i wrzucenie jej do urny powinno następować w dniu głosowania. Tymczasem - dodał - podczas głosowania korespondencyjnego tak się nie dzieje.
Sędzia Teresa Liszcz podkreśliła, że wnioskodawcy słusznie podnosili kilkakrotne złamanie zasady ciszy legislacyjnej przed wyborami. Jej zdaniem, wejście w życie Kodeksu powinno zostać zawieszone, a zarządzone w tym roku wybory powinny być przeprowadzone na podstawie starej ordynacji.
Zdaniem Liszcz, głosowanie przez pełnomocników jest sprzeczne z zasadami bezpośredniości, tajności i równości wyborów.
Również Marek Zubik podkreślał, że w związku z Kodeksem kilkakrotnie złamano ciszę legislacyjną. Jego zdaniem TK swoim wyrokiem dopuścił do wejścia w życie aktu "o niewyszukanym kunszcie legislacyjnym".
Z kolei sędzia Marek Kotlinowski w swoim zdaniu odrębnym ocenił, że dwudniowe głosowanie w wyborach do Sejmu i Senatu, jak i w wyborach prezydenckich, nie jest niezgodne z konstytucją. Jego zdaniem wydłużenie możliwości oddania głosu do dwóch dni umożliwiłoby wielu ludziom skorzystanie ze swojego prawa wyborczego.
Również przewodniczący TK Andrzej Rzepliński uważa, że głosowanie dwudniowe do Sejmu, Senatu i w wyborach prezydenckich "co do zasady" jest zgodne z konstytucją.
Jak mówił w swoim zdaniu odrębnym, dwudniowe wybory ułatwiłyby zagłosowanie osobom pracującym za granicą, ale chcącym przyjechać na wybory. Podkreślił, że byłoby to dostosowanie prawa do rzeczywistości panującej w Unii Europejskiej. Według niego dwudniowe wybory byłyby realizacją zasady powszechności wyborów.
Rzepliński zastrzegł jednak, że dwudniowe głosowanie nie mogłoby być zastosowane w najbliższych wyborach. Wyjaśnił, że zapis dający organowi zarządzającemu wybory swobodę wyboru w tym względzie jest niezgodny z konstytucją. "To kompetencja ustawodawcy" - zaznaczył.
Także Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz opowiedziała się za możliwością przeprowadzenia dwudniowych wyborów do Sejmu i Senatu. Przytoczyła wiele przykładów przepisów prawnych, gdzie użyta liczba pojedyncza nie oznacza wcale, że ustawodawca miał na myśli jeden przedmiot prawa.
Jej zdaniem nie ma też takiej wartości konstytucyjnej, która zostałaby naruszona poprzez dwudniowe wybory, gdy tymczasem takie rozwiązanie posiada bardzo silne uzasadnienie w wartościach konstytucyjnych.
Różnice w opiniach widać było także na konferencji prasowej po posiedzeniu Trybunału.
Sędzia Teresa Liszcz skrytykowała na konferencji swoich kolegów za to, że są niekonsekwentni i dopuścili, by doszło do złamania ciszy legislacyjnej, która przewiduje, że nie zmienia się prawa wyborczego na pół roku przed ogłoszeniem wyborów.
Sam Kodeks został ogłoszony 31 stycznia i spełniał ten standard. Jednak przez to, że był czterokrotnie nowelizowany niektórzy sędziowie podkreślali, że mamy do czynienia ze zmienianiem reguł wyborczych na krócej niż sześć miesięcy przed zarządzeniem wyborów.
- Twierdzimy, że to jest ważne, że prawo wyborcze, które jest fundamentem demokracji musi być stabilne przynajmniej w pewnym okresie przed wyborami, że nie powinno się wprowadzać zmian pod siebie. Jeżeli to jest ważne, to jeżeli się ten standard narusza, to powinny być konsekwencje, a po raz kolejny Trybunał mówi: "ustawodawco, źle robiłeś, naruszyłeś standardy, ale ponieważ wybory już za pasem, to nie stwierdzamy niekonstytucyjności, bo będą problemy organizacyjne" - mówiła sędzia.
Zdaniem Liszcz, dla niedopuszczenia, aby Kodeks wyborczy obowiązywał już w tegorocznych wyborach parlamentarnych, w TK znalazłaby się większość, ale sędziowie obawiali się, że w ten sposób powstanie luka prawna.
Z kolei przewodniczący TK Andrzej Rzepliński zaznaczył, że Kodeks wyborczy był przyjęty z zachowaniem odstępu sześciu miesięcy przed wyborami. Jego zdaniem, również aktorzy sceny politycznej spodziewali się i przygotowywali do tego, że jesienne wybory zostaną przeprowadzone na podstawie nowych przepisów.
Jednocześnie Rzepliński zaznaczył, że zarówno najnowszy, jak i poprzednie wyroki TK dotyczące prawa wyborczego służą do "zachęcania, zmuszania i edukowania ustawodawcy, aby ze szczególną ostrożnością postępował i aby jakiekolwiek zmiany w prawie wyborczym były wprowadzane z pewnym wyprzedzeniem".
Sędziowie TK przed wydaniem wyroku odbyli sześć narad w sprawie Kodeksu. Rzepliński zaznaczył, że z wyroku ws. Kodeksu wyborczego powstał najdłuższy w 25-letniej historii Trybunału komunikat.