"Kod Da Vinci" na Białorusi tylko dla dorosłych
Na Białorusi "Kod Da Vinci" będzie dozwolony tylko dla dorosłych - tak zadecydowała państwowa komisja dopuszczająca filmy do dystrybucji, która zebrała się po protestach Kościoła katolickiego i prawosławnego. Premierę zaplanowano na czwartek w Mińsku.
Film będzie pokazywany w trzech stołecznych kinach. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy premiera się odbędzie. Po protestach wstrzymano sprzedaż biletów, choć rozprowadzono ich już kilka tysięcy. Po ogłoszeniu decyzji sprzedaż wznowiono i przed kinami ustawiły się kolejki.
Jako pierwsi na zapowiedź pokazu "Kodu Da Vinci" zareagowali katolicy. W kościele św. Szymona i Heleny w Mińsku zorganizowano serię wykładów potępiających książkę Dana Browna. Proboszcz Władysław Zawalniuk zapowiedział wysłanie listu protestacyjnego do Hollywood i do autora książki.
W diecezji mińsko-mohylewskiej Kościoła katolickiego uznano, że film obraża uczucia nie tylko wiernych, lecz także ateistów, ponieważ "natrząsa się nie tylko z wartości chrześcijańskich, lecz także ogólnoludzkich".
Kościół katolicki nie zamierza jednak zabraniać oglądania tego filmu, bo wychodzi z założenia, że "owoc zakazany jest słodszy" - powiedziano agencji Interfax-Zapad w diecezji.
Cerkiew prawosławna na Białorusi postanowiła wysłać posłanie do władz białoruskich z żądaniem zakazu wyświetlania filmu. W sekretariacie eparchii podano, że na jej adres napłynęło już ponad 300 listów od oburzonych wiernych. Cerkiew zbiera podpisy pod protestem przeciwko pokazom filmu.
Służba prasowa białoruskiej Cerkwi rozpowszechniła oświadczenie, w którym podkreśliła, że utwór Browna obraża uczucia religijne chrześcijan. "Nie przypadkiem w praktyce prawodawczej istnieje pojęcie obrazy godności, a także uczuć religijnych i narodowych uczuć obywateli" - przypomniała.
Białoruska Cerkiew oceniła utwór Browna jako "autorską fantazję na zmyślony temat, karmiącą się pogłoskami i plotkami, rozpowszechnianymi przez przeciwników chrześcijaństwa z czasów ziemskiej służby Jezusa Chrystusa". Uznała też książkę za cyniczną próbę wywołania przez autora zainteresowania swą twórczością za wszelka cenę, nawet za pomocą spotwarzania Boga i wypaczania historii ziemskiego życia Jezusa i jego uczniów.
"Zachowanie zdrowego rozsądku i niepoddawanie się wulgarności kultury masowej - takie jest niezmienne stanowisko hierarchii, kleru i wiernych białoruskiej Cerkwi prawosławnej" - podkreślono w oświadczeniu.
Dyrektor mińskiego przedsiębiorstwa rozpowszechniania filmów Wasilij Koktysz uważa, że film "Kod Da Vinci" to przede wszystkim "komercyjny projekt, a nie źródło nowej wiedzy o Chrystusie".
"O ile mi wiadomo, film pokazano już w Patriarchacie moskiewskim, który uznał, że należy go przyjmować jako zjawisko kultury masowej. To fantastyka i jako taką należy go rozpatrywać" - podkreślił Koktysz.
Jego zdaniem "Kod Da Vinci" nie wpłynie negatywnie na wiarę ludzi, lecz przeciwnie - nakręcenie filmu o Chrystusie świadczy o zainteresowaniu chrześcijaństwem.
Koktysz przypomniał, że ostatni raz na Białorusi takie namiętności wywołał "Harry Potter". Wierni wystosowali wówczas protest, pod którym zebrano 500 stron podpisów. Organizatorzy protestu, do którego dołączyli nawet urzędnicy ministerstwa oświaty, podkreślali, że prawdziwi wierni nie uznają czarodziejstwa i magii.