Kociołek odrzuca zarzuty masakry robotników
S. Kociołek podczas procesu (PAP/Tomasz Gzell)
We wtorek przed Sądem Okręgowym w Warszawie były wicepremier PRL Stanisław Kociołek
składał wyjaśnienia w sprawie masakry robotników Wybrzeża w grudniu '70 r.
B. wicepremier jest oskarżony o to, że 16 grudnia wieczorem wzywał strajkujących robotników Trójmiasta do powrotu do pracy. Gdy robotnicy następnego dnia przyjechali do pracy, zostali zmasakrowani przez oddziały wojska i milicji na przystanku kolejowym pod gdyńską stocznią.
Kociołek powiedział, że nie odwołał swego apelu do stoczniowców o powrót do pracy, bo nie przewidywał, że blokada stoczni zakończy się tragedią.
Wcześniej Kociołek wyjaśniał, że gdy 16 grudnia 1970 r. wygłaszał wystąpienie telewizyjne z apelem do stoczniowców o powrót do pracy, nie wiedział jeszcze o podjętej przez Zenona Kliszkę decyzji blokady stoczni. Miał się o tym dowiedzieć dopiero po godz. 22.00.
Wtedy jednak także nie zdecydował o tym, by wystąpić z kolejnym apelem, bo uznał, że nie było takiej technicznej możliwości. Dodał, że miał prawo przewidywać, że blokada stoczni nie zakończy się żadnymi tragicznymi wydarzeniami. Przypisywanie mi czego innego uważam za akt złej woli - stwierdził.
Kociołek jest drugim oskarżonym w tej sprawie po gen. Wojciechu Jaruzelskim, który w procesie przed Sądem Okręgowym w Warszawie odrzucił zarzuty i nie przyznał się do winy. Oskarżonymi są także: były wiceszef MON gen. Tadeusz Tuczapski oraz czterej dowódcy jednostek wojska tłumiących protesty.
Żaden z oskarżonych nie przyznaje się do zarzucanych czynów. Wszystkim grozi dożywocie. Odpowiadają z wolnej stopy.
Sąd ogłosił przerwę w procesie do najbliższego poniedziałku, kiedy Kociołek będzie kontynuował odpowiedzi na pytania sądu. Być może także swoje wyjaśnienia rozpocznie kolejny oskarżony gen. Tadeusz Tuczapski. (mag,mon)