Kochany kryzysie przybywaj!
Czarny czwartkowy poranek dla PiS, jego zwolenników, a szczególnie dla propisowskiej blogosfery. Chyba płaczą, rozglądając się jednak, czy w pobliżu nie ma kamery, albo mikrofonu. W Brukseli osiągnięto istotną zgodę antykryzysową - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Waldemar Kuczyński.
27.10.2011 | aktual.: 27.10.2011 15:45
Igor Janke napisał niedawno w "Rzeczpospolitej" (18.10.20110), że "Jarosław Kaczyński marzy o drugim Budapeszcie. Wierzy, że kryzys gospodarczy dotknie Polskę tak bardzo, że wyborcy odsuną się od Platformy Obywatelskiej i wpadną w ręce PiS". Poseł Sellin odrabiający czasową zdradę PiS, wieszczył parę dni temu upadek Unii Europejskiej pod ciosami kryzysu. W reakcjach pisowskiej blogosfery nadal pobrzmiewa nadzieja, że przyjdzie kryzys i lemingi ogłupione przez media walterowsko-michnikowskie pojmą, gdzie jest prawda.
Kochany kryzysie przybywaj z największą mocą, jak najszybciej i napraw błąd popełniony 9 października! Nie wiem, jak lud PiS-owski, ale wielu z jego części piszącej, w sieci i poza nią padło po tej niedzieli na kolana z rękami wzniesionymi do zapowiadanej plagi, by pomogła uczynić Polskę polską. Oczywiście dodając zarazem, że bardzo kryzysu nie chcą. Chcą, chcą!
W roku 2006 na inaugurację rządu Jarosława Kaczyńskiego, napisałem na blogu, że życzę mu wszystkiego najgorszego z wyjątkiem oświecenia przez Ducha Świętego, bo sukces IV RP, to nieszczęście dla kraju. Więc jeśli kryzys może zakończyć rządy PiS to dobrze, bo on trwa krótko, a pisowski zamordyzm trwałby długo. Do dziś prócz tego, żem staruch, złodziej, agent i Żyd, kłuje się mnie jednym zdaniem z tego tekstu (całość można przeczytać tu)
. A tu, ku memu rozbawieniu litanie do "nawałnicy" - to już określenie Józefa Oleksego, bo na lewicy, też pobrzmiewają nadzieje, że pomoże jej właśnie ta nawałnica.
Nie pomoże. Trudno powiedzieć, czy decyzje podjęte w czwartek wystarczą dla utrzymania płynności finansowej gospodarek strefy euro, może trzeba będzie dodatkowych. Ważne jest, że zrobiono bardzo wiele. I, co jeszcze ważniejsze, kraje decydujące o zdolności przeciwdziałania kryzysowi, głównie Niemcy, ale i Francja, dały silny sygnał, że odwrotu od euro nie będzie. A co za tym idzie nie będzie niczego, co groziłoby rozpadem Unii Europejskiej. Za ministrem Rostowskim Angela Merkel powtórzyła; upadek Unii, to upadek gwarancji pokoju w Europie. Nie wierzyłem w roku 2009, że tamto uderzenie kryzysu to kataklizm, jak w latach 30. i pisałem o tym w "Gazecie Wyborczej" (Kryzys musi się wyszumieć - 9.3.2009) i nie wierzę w równie groźny ciąg dalszy.
Od lat 30. świat ma lek, ekonomię czasu kryzysu, keynesizm. On chroni przed zamianą zatarć w rynku, które będą się zdarzały, w destrukcję, jakiej doznał wtedy świat, a dzisiejszy, bardziej globalny jest do jej użycia lepiej dostosowany. Ważne by lekarstwa nie brać, gdy potrzeba minie. Oczywiście będą koszty, zapewne wolniejszy wzrost gospodarek. Tych szczególnie, które zlekceważą to co w trudnym czasie jest naczelne, poprawianie konkurencyjności. Jak ogromną siłę polityczną daje gospodarka na mocnych podstawach widać patrząc na Niemcy. Kiedyś spowodowały i sprowokowały zamianę Europy w gruzy, dziś są nie zastąpione w roli tego, kto może utrzymać antypożarową ścianę.
Moim zdaniem pożar zostanie pod kontrolą i z czasem wygaśnie. Poczujemy nad Wisłą jego podmuch, ale nie dotrze tutaj. Jeśli zaś nowy rząd wraz z biznesem pousuwają słabe miejsca w gospodarce - są dobrze znane - to możemy nawet skorzystać zbliżając się szybciej do wolniej rosnącego zachodu Europy. Ty zaś piszący ludu PiS-owski opuść ręce i wstań z kolan, bo ręce zemdleją, kolana zabolą, a spełnienia pragnień nie będzie.
Waldemar Kuczyński specjalnie dla Wirtualnej Polski