Kochałam ją. Zmarła nagle - wierząc, że pokona COVID-19 siłą charakteru
COVID-19 zabrał właśnie moją przyjaciółkę. Udusiła się pod respiratorem. Nie chciała się szczepić. Słuchała tych, którzy w szczepionkach widzą zagrożenie. Dlaczego nie ufamy nowoczesnej medycynie? Skąd w nas tak silne przekonanie, że system chce nas zniszczyć?
12.12.2021 07:00
Nie paliła, piła umiarkowanie. Żadnych dragów, zdrowa dieta, suplementy. Na wszystkie dolegliwości – medycyna niekonwencjonalna. I że trzeba myśleć pozytywnie. Cokolwiek się dzieje – pamiętaj, że zawsze jest jakieś wyjście, że coś jest po coś – mówiła. Kiedyś uratowała mój bark. Po ciężkim zapaleniu nie mogłam ruszać ręką. Masowała mnie cierpliwie, długo, metodycznie. Była mistrzynią cierpliwości. Bo organizm potrzebuje czasu, żeby poradzić sobie z chorobą. A ta jest odpowiedzią na silne stresy, jakich doświadcza współczesny człowiek. Tak mówiła. Wierzyła w to, że choroba to ostatnie ogniwo w łańcuchu silnych przeżyć. Chorujesz, bo ciało uwalnia napięcia. Nie broń się przed tym - przekonywała.
I nie broniła się. Szczepionka na COVID-19? A po co? I tak wszyscy zachorują. Była pewna, że każdego wirusa zwalczy bez trudu. Myliła się. W ostatniej chwili trafiła z COVID-19 do szpitala. Długo nie leżała pod respiratorem. Zmarła po kilku godzinach. Brakuje mi wyobraźni, aby objąć jej cierpienie. Chciałabym ją zapytać, zanim odeszła, czy gdyby mogła cofnąć czas, zmieniłaby zdanie? Czy pod respiratorem nadal wierzyła, że wszystko jest po coś?
Dlaczego się nie zaszczepiła? Nie ufała nowoczesnej medycynie. Nie tyle była antyszczepionkowcem, co człowiekiem, który stracił wiarę w systemowe leczenie.
– Zobacz, jakie są kolejki do lekarzy specjalistów, zanim się dostaniesz, zdążysz umrzeć – tłumaczyła.
– Nie wynaleziono lepszej metody na walkę z wirusem niż szczepionka. Szansa na to, że szczepionka zrobi ci krzywdę jest nieporównanie mniejsza niż to, że bez szczepionki wirus skróci nam życie – przekonywałam ją.
Cytowałam ekspertów, powoływałam się na najnowsze badania. Na moje argumenty wzruszała ramionami. Czytała przecież, że szczepionka może zaszkodzić. Bała się, że będzie wśród tych, którym pogorszy stan zdrowia. – Walczę naturalnymi metodami – zapewniała. Ale przegrała tę walkę. I osierociła dwoje dzieci, które dopiero wchodzą w dorosłość. Po śmierci matki apelują: – Błagamy, szczepcie się!
* * *
Gdy umierała, wracałam z Danii. Tam ponad 90 proc. ludzi jest zaszczepionych i tylko pojedyncze osoby nie chcą się szczepić. – Osobiście nie znam nikogo, kto kwestionowałby szczepionki – powiedział mi Paweł Partyka, tłumacz literatury, który w Kopenhadze mieszka kilkadziesiąt lat. – Dania to kraj nowoczesnych technologii. To tutaj wynaleziono pierwsze leki na depresję. Ludzie ufają nowoczesnej medycynie, ale też rządzącym, którzy nie kompromitują się zwykle swoimi decyzjami - dodał.
W Polsce antyszczepionkowcy stanowią wciąż zbyt dużą część populacji, która nadaje ton debacie pandemicznej. Dlatego zaszczepionych dwoma dawkami jest nieco ponad 50 proc. społeczeństwa. Druga połowa bardziej wierzy w to, co wyczyta w mediach społecznościowych i na forach internetowych. Albo - żeby nie odczuwać lęku przed chorobą – całkiem odcina się od informacji na ten temat.
Filip Gołębiewski, szef Instytutu Dyskursu i Dialogu, który monitoruje media, zwraca uwagę na "efekt potwierdzenia" (z ang. "cherry picking" albo "confirmation bias"). Jeżeli raz podejmiemy decyzję, co sądzić na dany temat, to później szukamy tylko potwierdzeń naszego stanowiska, a pomijamy informacje, które do niego nie pasują. Powód? Chęć uniknięcia dysonansu poznawczego. W przypadku COVID-19 istnieje tak wiele danych, kontekstów, informacji, że powodują one szum informacyjny. Jeśli ktoś chce, to znajdzie wyłącznie dane potwierdzające swoje wcześniejsze przypuszczenia.
- Jeszcze przed pandemią część osób była eksponowana na narracje antyszczepionkowe – tłumaczy Filip Gołębiewski. - To, co się dzieje od półtora roku, tylko wzmocniło ich negatywne postawy. Jest kilka kwestii związanych z pandemią, które budzą kontrowersje i na pewne pytania powinna być udzielona spójna i jasna odpowiedź ze strony osób odpowiedzialnych za komunikację. Pogarda i wyzywanie od "szurów" jest najgorszą z dróg. To powoduje, że ci ludzie schodzą do niszy i takich kanałów komunikacyjnych w internecie, których wiarygodność jest bardzo niska. Ale tam przynajmniej znajdują odpowiedzi na swoje pytania. Najczęściej błędne, za to przynajmniej nieobrażające i niepowodujące dysonansu poznawczego.
Filip Gołębiewski uważa, że fact-checking i edukacja medialna to zdecydowanie za mało. Potrzebne są zmiany systemowe, najlepiej w konstrukcji komunikacji społecznej w internecie. Chodzi głównie o gigantów technologicznych i tzw. Wielką Czwórkę (Amazon, Apple, Facebook, Google). Trzeba sprawić, żeby granie na kontrowersje przestało im się opłacać, bo tajemnicą poliszynela jest to, że największy ruch w mediach społecznościowych powodują treści kontrowersyjne. Algorytmy promują te, które wywołują dużo emocji. Pandemia i szczepienia są tu idealnym tematem napędzającym skrajne komentarze. Nic się nie zmieni, mówi ekspert, dopóki nie przemyślimy na poważnie konstrukcji naszej codziennej komunikacji cyfrowej.
* * *
Prof. Michał Wróblewski, socjolog z UMK, badacz zachowań w czasie epidemii, uważa, że postawy wobec szczepień związane są z zaufaniem do instytucji państwowych, systemu ochrony zdrowia czy możliwości nauki. Niestety we wszystkich tych aspektach Polska mocno odstaje od większości krajów Unii Europejskiej.
- Nie ufamy państwu i jego agendom, mamy negatywny stosunek do jakości świadczonych usług medycznych, nie cenimy w takim stopniu jak inne europejskie nacje pracy naukowców – uważa socjolog. - Ten stan rzeczy bierze się między innymi z naszych społecznych doświadczeń. Polacy są przekonani, że państwo i instytucje medyczne nie funkcjonują w satysfakcjonujący sposób, dlatego kluczowe decyzje dotyczące zdrowia podejmowane są w oparciu o własne, często mylne przekonania. Program szczepień to dla wielu emanacja opresyjnego i nieudolnego państwa albo wadliwego, niedofinansowanego i sypiącego się sytemu opieki zdrowotnej. Ani jedno, ani drugie nie wzbudza zaufania.
Socjolog przekonuje, że na postawy wobec szczepień wpływ ma również antyszczepionkowa propaganda. O ile nie wszyscy sceptycy wyrażający obawy przez zaszczepieniem się to radykalni działacze ruchów antyszczepionkowych, to nie ulega wątpliwości, że głośne i dobrze zorganizowane działania tych ostatnich zwiększają lęk przed szczepionkami.
- Warto również dodać, że antyszczepionkowa narracja jest inspirowana przez działania, które mają swoje źródła na wschód od Polski – mówi prof. Wróblewski. - Wiele tropów skłania do refleksji, że to przykład działań hybrydowych, mających na celu rozbudzenie negatywnych emocji i antagonizowanie społeczeństwa.