Koalicyjne targi nad wyborami samorządowymi
(PAP/Radek Pietruszka)
Kluby koalicyjne nie ustaliły do wtorku wspólnego stanowiska w sprawie wyborów samorządowych. SLD i UP chcą by wybory odbyły się na wiosnę, co oznacza skrócenie kadencji samorządów, a PSL woli termin jesienny. Ludowcy nie chcą się także zgodzić na metodę liczenia głosów korzystną dla dużych ugrupowań, którą forsuje SLD.
Po spotkaniu koalicji szef klubu PSL Marek Sawicki powiedział, że kwestie dotyczące wyborów samorządowych nie były przedmiotem porozumienia koalicyjnego i w związku z tym ludowcy mają swobodę decydowania w tej sprawie.
Według marszałka Sejmu Marka Borowskiego, różnice zdań w sprawie terminu wyborów i metody liczenia głosów nie zagrażają koalicji. _ Każdy ma swoje interesy w tej sprawie_ - powiedział marszałek. Dodał, że porządkowanie sceny politycznej wymaga zmniejszenia jej i rozdrobnienia czemu sprzyja metoda d'Hondta. Małe partie niech się łączą w większe i wtedy będą miały większe szanse - radzi marszałek Borowski. Przyznał też, że padł pomysł zaproszenia także PSL do koalicji w wyborach samorządowych i uznał, że nie można tego wykluczyć.
Za przyspieszeniem wyborów i korzystną dla dużych ugrupowań metodą liczenia głosów opowiedział się już Senat. Sejm będzie głosował w tej sprawie na posiedzeniu, które rozpocznie się w środę. (reb)