Koalicja przegrała z opozycją

W piątkowym głosowaniu Sejm odrzucił senacką poprawkę zmniejszającą dotacje dla kolei z 550 do 192 mln zł, a dla warszawskiego metra - ze 150 do nie mniej niż 50 mln zł.

Premier Leszek Miller i minister finansów Andrzej Raczko powiedzieli w piątek dziennikarzom, że dotacje na warszawskie metro i PKP w przywróconej przez Sejm wysokości oznaczają mniej pieniędzy m.in. na restrukturyzację przedsiębiorstw, naukę, kulturę, budowę dróg i ochronę sanitarną.

Według Leszka Millera, ci, którzy odrzucili poprawkę dotyczącą dotacji dla PKP i warszawskiego metra, głosowali za tym "by jeździły dalej puste pociągi", i jednocześnie za tym, by odebrać pieniądze policjantom, pieniądze na restrukturyzację polskich przedsiębiorstw, wsparcie nauki i kultury.

Miller ocenił też, że piątkowe głosowanie było sprawdzianem odpowiedzialności za państwo, zwłaszcza Platformy Obywatelskiej, której przedstawiciele, jak dodał, mówią codziennie o odpowiedzialności za państwo i konieczności racjonalizacji wydatków publicznych.

Wicepremier Jerzy Hausner podkreślił, że w klubach SLD i UP na głosowaniach poprawek do budżetu była pełna mobilizacja - poza posłami chorymi stawili się wszyscy. Ocenił, że SLD i UP "płacą cenę polityczną za to, że chcą ratować państwo".

Opozycja wygrała głosowanie dzięki głosom powstałego w piątek Federacyjnego Klubu Parlamentarnego (FKP). Klub tworzy 10 posłów PLD oraz 6 posłów niezrzeszonych.

Szef FKP Roman Jagieliński nie wykluczył powrotu do koalicji parlamentarnej z SLD i UP. Dodał, że czeka na ruch ze strony SLD i zaproszenie do rozmów.

Pytany dlaczego posłowie jego klubu odrzucili senacką poprawkę do budżetu, odpowiedział: "wyszliśmy z założenia, że Polacy potrzebują dojeżdżać do pracy, warszawiacy potrzebują jeździć metrem, a nauka i szkolnictwo potrzebuje materialnego wsparcia".

Posłowie opozycji nie mają wątpliwości, że piątkowe głosowania świadczą o tym, iż rząd nie ma już w większości w parlamencie.

"To jest porażka, która wskazuje, że ten rząd nie ma już większości w parlamencie, i że nie może rządzić. Jeżeli w tak ważnej sprawie rząd przegrywa i to kilkoma głosami, to znaczy, że już najwyższy czas na dymisję" - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Również wiceszef klubu LPR Roman Giertych uważa, że "Leszek Miller powinien po raz kolejny rozważyć dymisję". Ocenił, że piątkowe głosowanie to klęska rządu.

I Kaczyński, i Giertych oceniają, że opozycja wzmocni teraz zabiegi i wysiłki na rzecz doprowadzenia do przyspieszonych wyborów parlamentarnych.

Przewodniczący klubu PO Jan Rokita nie ma wątpliwości, że "jeżeli SLD nie zacznie szukać poparcia w takich klubach jak PiS, PSL, czy PO to będzie skazany na to, że będzie musiał płacić coraz wyższą cenę za kupowanie poszczególnych głosów, a to oznacza, że polski parlamentaryzm będzie coraz bardziej skorumpowany".

Szef klubu SLD Krzysztof Janik w rozmowie z dziennikarzami próbował bagatelizować zerwanie przez PLD koalicji i przegraną w głosowaniu nad senackimi poprawkami do budżetu.

"Nie mieliśmy jakiejś nadzwyczajnej koalicji z kołem pana Romana Jagielińskiego. To świadczy tylko o odpowiedzialności tych ludzi. Budżet państwa został zepsuty. Na szczęście nie rozpaprany. Spróbujemy dać sobie radę"- powiedział Janik.

Premier, pytany z kim koalicja SLD-UP będzie szukała porozumienia przy następnych ważnych głosowaniach, gdy np. do Sejmu trafią projekty związane z planem Hausnera, odpowiedział, że "z każdym, kto naprawdę poczuwa się do odpowiedzialności za przyszłość Polski".

"To dzisiejsze głosowanie jest bardzo pouczające, ale przecież na tym nie kończy się kadencja Sejmu ani kadencja rządu" - dodał Miller.