ŚwiatKoalicja bada możliwości złagodzenia okupacji w Iraku

Koalicja bada możliwości złagodzenia okupacji w Iraku


Wobec rosnących strat amerykańskich i coraz większego niezadowolenia Irakijczyków władze koalicyjne rozważają kilka posunięć, które złagodziłyby niewygody okupacji dla zwykłych obywateli, w tym skrócenie godziny policyjnej i wycofanie wojsk sojuszniczych z wybranych miast. Zakomunikował o tym w Bagdadzie dowódca wojsk amerykańskich i koalicyjnych w Iraku gen. Ricardo Sanchez.

Koalicja bada możliwości złagodzenia okupacji w Iraku
Źródło zdjęć: © AFP

Sanchez powiedział na konferencji prasowej, że władze koalicyjne zastanawiają się nad skróceniem godziny policyjnej w Bagdadzie, obecnie obowiązującej od 23.00 do 4.30 rano. Mają też nadzieję, że do połowy października można będzie otworzyć dla ruchu Most 14 Lipca, łączący ważne arterie komunikacyjne Bagdadu.

Generał nie wyjawił, jak znaczne będzie skrócenie godziny policyjnej i kiedy nastąpi, ale powiedział, że koalicja zastanawia się, jakie mogą być następstwa takiego posunięcia dla działań policji, a także dla "operacyjnej taktyki terrorystów", którzy mogliby skorzystać z większej swobody poruszania się nocą.

Sanchez oświadczył też, że koalicja stara się ustalić, czy wojska sojusznicze mogłyby już teraz wycofać się z niektórych miast i miasteczek Iraku i powierzyć tam odpowiedzialność za bezpieczeństwo miejscowym władzom irackim. Dodał, że jeśli okaże się, iż sytuacja w pewnych miastach na to pozwala, żołnierze amerykańscy i koalicyjni "z wielką przyjemnością" opuszczą je i zaczną stacjonować na przedmieściach, by w razie potrzeby stamtąd wspierać iracką policję.

Projekt ten wychodzi naprzeciw żądaniom wielu polityków irackich i propozycjom części ekspertów amerykańskich i zagranicznych.

Amerykański politolog Edward N. Luttwak napisał w artykule na łamach najnowszego numeru "Tygodnika Powszechnego": "Tym, czego trzeba teraz Irakowi, nie jest sprawniejsza okupacja wiosek, miast i miasteczek w daremnym pościgu za demokracją made in USA, ale szybkie wycofanie się wojsk alianckich do pogranicznych posterunków i garnizonów - tak, aby chronić granice i wspierać nowy rząd iracki, który swój autorytet będzie budować samodzielnie i najlepiej, jak tylko potrafi".

Associated Press pisze, że wycofanie się wojsk koalicyjnych z części miast przyniosłoby ulgę Irakijczykom, a zarazem zmniejszyłoby zagrożenie dla samych żołnierzy. Pokazałoby też, że armia amerykańska jest gotowa przekazać znaczną część odpowiedzialności Irakijczykom w chwili, gdy Francja, Niemcy, Rosja i inne kraje nalegają na szybkie przywrócenie suwerenności Iraku.

Wojska amerykańskie wycofały się już niemal całkowicie z centrum świętego miasta szyitów Nadżafu, aby nie ranić uczuć religijnych ludności. W tych dniach ma zakończyć się szkolenie 400 policjantów irackich, którzy mają zapewnić ochronę śródmieścia Nadżafu.

Tworzenie sił policyjnych dla Nadżafu przyspieszono po zamachu, w którym 29 sierpnia przed tamtejszym meczetem imama Alego, jednej z najświętszych postaci szyizmu, zginął ajatollah Mohammad Bakir al- Hakim.

Chociaż przedstawiciele administracji USA mówią, że sytuacja w Iraku nie jest tak zła, jak się ją często przedstawia, Waszyngton zdaje sobie sprawę z narzekań ludności na okupację. W wywiadzie zamieszczonym w środę w londyńskim "Timesie" Sanchez oświadczył, że żołnierze amerykańscy są atakowani także przez Irakijczyków niezadowolonych z obecności obcych wojsk lub mszczących się za śmierć niewinnego cywila, zabitego przez pomyłkę podczas strzelaniny lub obławy.

Dotychczas przedstawiciele władz USA mówili, że Amerykanów atakują wyłącznie niedobitki reżimu Saddama Husajna, zagraniczni terroryści i przestępcy.

Według zestawień Pentagonu od początku operacji zbrojnej w Iraku (20 marca) do 18 września zginęło 300 żołnierzy amerykańskich - 162 z nich po 1 maja, kiedy prezydent Bush ogłosił zakończenie głównych działań wojennych. Trzech żołnierzy USA poniosło śmierć w czwartek wieczorem w zasadzce pod Tikritem, rodzinnym miastem Saddama Husajna.

Straty wśród wojsk brytyjskich wynoszą 49 zabitych. Zginął także jeden żołnierz duński z brytyjskiej dywizji wielonarodowej, która odpowiada za południową strefę Iraku.

Od wybuchu wojny do 18 września 1263 żołnierzy amerykańskich zostało rannych w walkach w Iraku, a 316 w różnych wypadkach.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)