PolitykaKluzik-Rostkowska: mogliśmy wygrać, zabrakło posłów PO

Kluzik-Rostkowska: mogliśmy wygrać, zabrakło posłów PO

Przewodnicząca klubu PJN Joanna Kluzik-Rostkowska powiedziała, że gdyby posłowie Platformy Obywatelskiej stawili się liczniej na głosowaniu, udałoby się zawiesić subwencjonowanie partii politycznych. Sprawa nie jest jeszcze przesądzona - dodała.

03.12.2010 | aktual.: 03.12.2010 16:13

Po burzliwej dyskusji, w piątkowym głosowaniu sejm nie ograniczył subwencji budżetowych dla partii politycznych ani w roku 2011, ani w latach 2012-2013. Zamrożona została jednak waloryzacja partyjnych subwencji.

- Mam takie publiczne pytanie do szefa klubu Platformy Obywatelskiej, co się stało, że po stronie PO zabrakło aż 16 posłów. Gdyby klub PO stawił się liczniej dziś na to głosowanie, to głosowanie byłoby wygrane - mówiła Kluzik-Rostkowska na konferencji prasowej w sejmie.

Zaznaczyła, że klub PJN na piątkowym głosowaniu pojawił się w pełnym składzie. - Sprawa jeszcze nie jest przesądzona, w tej chwili projekt ustawy trafia do senatu, mamy nadzieję, że wróci do sejmu i możemy to wygrać. Jesteśmy w stanie wygrać zawieszenie finansowania partii politycznych na lata 2011-2013 - zaznaczyła posłanka.

- Klub PJN stawi się i będzie głosował za zawieszeniem tych dotacji i mamy nadzieję, że klub PO przy kolejnym głosowaniu stawi się w pełnym składzie, wtedy to głosowanie będzie wygrane - podkreśliła.

W pierwszej kolejności posłowie odrzucili poprawkę do nowelizacji ustawy o partiach politycznych klubu Polska Jest Najważniejsza, która zawieszała subwencje dla partii w 2011 roku. Głosowało za nią 211 posłów, 216 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu. Tę poprawkę poparło 186 posłów PO. 16 przedstawicieli Platformy nie głosowało, w tym minister skarbu Aleksander Grad, Paweł Olszewski, Jarosław Urbaniak i Hanna Zdanowska (kandydatka PO na prezydenta Łodzi).

W kolejnym głosowaniu posłowie przyjęli poprawkę SLD, zgodnie z którą subwencje dla partii nie będą ograniczone o 50% w latach 2012-2013. Za głosowało 220 posłów, 207 było przeciw, a nikt nie wstrzymał się od głosu. Przeciwko takiej poprawce było 184 posłów PO, 15 - PJN, trzech - DKP, jeden - SdPl i czterech posłów niezrzeszonych. Poparło ją 143 posłów PiS, 42 posłów SLD, 29 posłów PSL, dwóch posłów SdPl i czterech posłów niezrzeszonych. W związku z przyjęciem poprawki Sojuszu nie była głosowana już poprawka autorstwa PO, która zawieszała subwencje budżetowe dla partii w latach 2012-2013.

"Parytet 35% to rozsądny pułap"

Uważam, że 35% to jest rozsądny pułap - powiedziała przewodnicząca klubu Polska Jest Najważniejsza Joanna Kluzik-Rostkowska, komentując przyjęcie w piątek ustawy parytetowej.

W piątek sejm przyjął ustawę wprowadzającą kwoty na listach wyborczych. W myśl nowych przepisów, żeby lista została zarejestrowana musi być na niej nie mniej niż 35% kobiet i nie mniej niż 35% mężczyzn. Projekt ustawy - pierwotnie wprowadzającej parytety, czyli równy udział kobiet i mężczyzn na listach wyborczych - był obywatelską inicjatywą zgłoszoną przez Kongres Kobiet.

- Cieszę się, że ta ustawa została przegłosowana. Uważam, że 35% to rozsądny pułap. Zobaczymy, jak będzie dalej. Bo on z jednej strony ustawia ten próg minimalny, z drugiej - jakby nie przeszkadza, żeby tam, gdzie to może być jeszcze bardziej zrównoważone, zrównoważone było - powiedziała Kluzik-Rostkowska.

- Dzielę polityków na trzy grupy: jedna to politycy, którzy uważają, że nie potrzeba więcej kobiet w życiu publicznym, druga - to grupa, która mówi: tak, uważamy, że potrzebujemy więcej kobiet w tej przestrzeni publicznej, ale nie wierzymy w instrument, jakim są kwoty i parytety. I trzecia grupa, do której ja siebie zaliczam, która mówi: chcemy więcej kobiet w życiu publicznym i wierzymy, że taki instrument, jak kwoty, czy parytety będą temu pomagać - mówiła Kluzik-Rostkowska na konferencji prasowej w Sejmie.

Zaznaczyła, że w klubie PJN nie było żadnego stanowiska wypracowanego ws. ustawy, "każdy głosował, jak mu w duszy zagrało".

- Moje doświadczenie polityczne, zarówno jako ministra pracy, jak i parlamentarzystki pokazuje, że jeśli jest większa równowaga płci, to o pewnych sprawach, np. o polityce rodzinnej, po prostu rozmawia się łatwiej - stwierdziła.

Jak zaznaczyła, "nie dlatego, że jedna płeć ma więcej zrozumienia, czy chce rozumieć, a druga nie chce, tylko po prostu są takie sfery życia, w których się różnimy doświadczeniem".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (21)