Kłamał ws. wypadku Szydło? Były oficer BOR ujawnia, dlaczego w końcu zdecydował się powiedzieć prawdę

Oficer BOR Piotr Piątek, który brał udział w wypadku rządowej kolumny przewożącej ówczesną premier Beatę Szydło, zdradził, dlaczego zdecydował się po latach przyznać, że kłamał w tej sprawie. - Głównym powodem była sytuacja, która miała miejsce w domu. Po zjedzeniu obiadu i napiciu się lampki wina straciłem przytomność (...). Po prostu wydawało mi się, że komuś może zależeć na tym, żeby ta informacja nie przedostała się do opinii publicznej - oświadczył w "Czarno na Białym" w TVN24.

Wypadek samochodowy z udzia?em Premier Beaty Szyd?o w O?wi?cimiuFot. Lukasz Kalinowski / East News Oswiecim 10.02.2017 Kolizja kolumny rzadowej z udzialem Premier Beaty Szydlo    N/z: Miejsce kolizji samochod rzadowyLukasz KalinowskiByły oficer BOR ujawnia, dlaczego zdecydował się powiedzieć prawdę
Lukasz Kalinowski
Maciej Zubel
oprac.  Maciej Zubel

"Gazeta Wyborcza" ujawniła w piątek nowe, dotąd nieznane okoliczności wypadku kolumny rządowej byłej premier Beaty Szydło z 2017 roku. Piątek, który uczestniczył w zdarzeniu sprzed kilku lat przyznał, że on i inni funkcjonariusze mieli złożyć fałszywe zeznania w tej sprawie.

Według relacji byłego oficera BOR, gdy doszło do wypadku, auta poruszające się w kolumnie miały włączone jedynie sygnały świetlne. Podczas śledztwa wszyscy funkcjonariusze zgodnie zeznali, że uruchomione były też sygnały dźwiękowe.

W wyemitowanej w programie "Czarno na białym" rozmowie Piątek powiedział, że zdarzało się, iż rezygnowano z sygnałów dźwiękowych "ze względów wizerunkowych", aby nie wzbudzać nadmiernej sensacji przejazdem rządowych limuzyn. Decyzję o tym zawsze podejmował kierownik zmiany, podróżujący w kolumnie.

Brał udział w wypadku Szydło, złożył fałszywe zeznania? "Niebezpieczna sytuacja"

Podobnie było w dniu, w którym doszło do zderzenia rządowego audi z fiatem seicento, którym kierował Sebastian Kościelnik. - W dniu, w którym nastąpił wypadek, nie mieliśmy włączonych sygnałów dźwiękowych - powiedział były funkcjonariusz BOR. Dodał, że feralnego dnia podróżował obok kierowcy w pierwszym z samochodów jadących w kolumnie złożonej z trzech aut. Zaznaczył, że jego pojazd był "wysunięty nieco do przodu" w stosunku do pozostałych, co, jak dodał, w jego ocenie nie było prawidłowe.

Były funkcjonariusz w szczegółach opowiedział, jak wyglądał moment wyprzedania cywilnych pojazdów, gdy doszło do wypadku. - W pewnym momencie kierowca powiedział, że coś się wydarzyło. Zerknąłem w lusterko i zobaczyłem jakieś przedmioty fruwające w powietrzu. To były elementy samochodu. Zatrzymaliśmy się i zaczęliśmy zawracać - relacjonował. Dodał, że kolumna poruszała się "znacznie szybciej" niż obowiązujące w tym miejscu organicznie prędkości.

Uzgadnianie "wersji zdarzeń"

Według niego bezpośrednio po zdarzeniu funkcjonariusze jadący w kolumnie nie rozmawiali między sobą o tym, co się wydarzyło. Do takich rozmów doszło za to nieco później.

Piotr Świerczek, reporter "Czarno na Białym" dopytał, czy można to nazwać "uzgadnianiem wersji zdarzeń". - Można teraz tak powiedzieć. Nie zdawałem sobie sprawy, że to, co powiedziałem, to może być wersja uzgodniona, ale fałszywa - odparł Piątek. Zaznaczył, że ze strony dowódcy zmiany padały też różne "sugestie". - Po takiej sugestii mogłem się tylko domyślać, jaki może być przebieg mojej dalszej pracy w służbie (…). To mogło się wiązać z moimi dalszymi awansami - zaznaczył.

Na pytanie, jakie wówczas mogły być konsekwencje "zaznania prawdy", Piątek odparł, że wiązałoby się to prawdopodobniej z postawieniem zarzutów. - Kierowaliśmy się naszym dobrem, dobrem służby - tłumaczył.

Zaznaczył też, że nikt z funkcjonariuszy biorących udział w wypadku nie poniósł żadnych konsekwencji. Wskazał jedynie, że po 19 latach służby, wkrótce po tym zdarzeniu został przeniesiony "do ochrony obiektu na zewnętrznym posterunku", co - jak dodał - było dla niego nieformalną degradacją. Przełożeni jednak nigdy nie podali przyczyn podjęcia takiej decyzji. Było to też przyczyną jego decyzji o odejściu na emeryturę.

"Straciłem przytomność"

Dziennikarz pytał Piątka, dlaczego ten zdecydował się po latach publicznie opowiedzieć o tej sprawie. - Głównym powodem była sytuacja, która miała miejsce w domu, gdzie po zjedzeniu obiadu i napiciu się lampki wina straciłem przytomność. Nie chcę wybiegać w wymyślone przez siebie historie. Po prostu wydawało mi się, że komuś może zależeć na tym, żeby ta informacja nie przedostała się do opinii publicznej - oświadczył. Dodał, że ujawnił to "dla siebie, własnego bezpieczeństwa i spokoju".

Zapewnił ponadto, że decyzja o ujawnieniu sprawy była w pełni świadoma. Dodał, że od momentu pierwszej publikacji w "Gazecie Wyborczej" nie kontaktował się z nim jeszcze nikt ze Służby Ochrony Państwa, ani z prokuratury czy policji.

Źródło: TVN24

Źródło artykułu: WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
"Nakłonię go". Orban zapowiada interwencję u Trumpa ws. Rosji
"Nakłonię go". Orban zapowiada interwencję u Trumpa ws. Rosji
Oświadczenie majątkowe Karola Nawrockiego
Oświadczenie majątkowe Karola Nawrockiego
Afera ws. działki pod CPK. Wyjaśniamy, o co chodzi krok po kroku
Afera ws. działki pod CPK. Wyjaśniamy, o co chodzi krok po kroku
Działo się w poniedziałek. Oto najważniejsze wydarzenia [SKRÓT DNIA]
Działo się w poniedziałek. Oto najważniejsze wydarzenia [SKRÓT DNIA]
"Cyniczna postawa". Jest sprzeciw HFPC wobec słów Tuska
"Cyniczna postawa". Jest sprzeciw HFPC wobec słów Tuska
Waldemar Żurek reaguje na aferę ws. CPK. "Sprawdzimy to do spodu"
Waldemar Żurek reaguje na aferę ws. CPK. "Sprawdzimy to do spodu"
Grzybiarze znaleźli nieprzytomnego mężczyznę. Niestety zmarł
Grzybiarze znaleźli nieprzytomnego mężczyznę. Niestety zmarł
Media: Kreml nie uratował relacji z Trumpem
Media: Kreml nie uratował relacji z Trumpem
Limity wynagrodzeń w ochronie zdrowia? Padły konkretne kwoty
Limity wynagrodzeń w ochronie zdrowia? Padły konkretne kwoty
Płonie zakład meblarski w Sadowiu. 40 zastępów w akcji
Płonie zakład meblarski w Sadowiu. 40 zastępów w akcji
Branża pogrzebowa rośnie. W Niemczech to zawód przyszłości
Branża pogrzebowa rośnie. W Niemczech to zawód przyszłości
"Może skończyć się dramatem". Uratowali dwie osoby na peronie
"Może skończyć się dramatem". Uratowali dwie osoby na peronie