Kirgistan na progu wojny domowej
Tysiące kirgiskich demonstrantów
przypuściły szturm na siedzibę rządu. Szturm odparły
siły bezpieczeństwa - podała agencja Reutera.
Świadek zajść w Biszkeku, na którego powołuje się Reuter,
informuje, że w demonstracji zwolenników opozycji,
którzy domagają się ustąpienia prezydenta Askara Akajewa,
uczestniczy ponad 10 tysięcy ludzi.
Podczas wiecu doszło Do starć między zwolennikami prezydenta Kirgistanu a demonstrantami domagającymi się jego ustąpienia doszło w stolicy kraju, Biszkeku. Według świadka Dmitrija Sołowjowa, na którego powołuje się Reuter, setki zwolenników prezydenta Akajewa z kijami i tarczami domowej roboty wdarło się w szeregi ponad 10 tysięcy demonstrantów zebranych na centralnym placu stolicy.
Agencja Associated Press podaje, że demonstrantów zaatakowali ludzie w cywilnej odzieży z pałkami i tarczami, na co atakowani mieli odpowiedzieć rzucaniem kamieni i ciosami kijów. W stolicy Kirgistanu słychać było strzały.
Wcześniej władze poinfomowały, że nie użyją przemocy wobec demonstrantów, jeżeli ich protest będzie miał pokojowy przebieg.
Pierwszy masowy protest w stolicy odbył się w środę, jednak demonstrację rozproszyła milicja, która nie dopuściła do marszu pod siedzibę prezydenta Askara Akajewa. Część protestujących dotkliwie pobito pałkami, a kilka osób aresztowano.
Natomiast na południu kraju opozycjoniści całkowicie przejęli kontrolę w dwóch dużych miastach - Oszu i Dżalal-Abadzie.
Niektórzy analitycy ostrzegają, że narastające w Kirgistanie napięcie może doprowadzić do wojny domowej.
Kirgiska opozycja domaga się anulowania wyników wyborów parlamentarnych z 27 lutego i 13 marca, a także ustąpienia prezydenta Akajewa. OBWE uznała, że wybory nie odpowiadały międzynarodowym standardom.