Kierwiński o słowach Twardocha: Tanie złośliwości
- Takie tanie złośliwości, mówiąc zupełnie wprost - odniósł się do słów Szczepana Twardocha Marcin Kierwiński. Wcześniej Monika Olejnik zacytowała wpis pisarza, w którym komentował on deportację 18-letniej Ukrainki po koncercie białoruskiego rapera na Stadionie Narodowym. - Jeżeli ktoś łamie polskie prawo, to musi się liczyć z tym, że będą tego konsekwencje - dodał minister.
Na początku sierpnia na Stadionie Narodowym odbył się koncert białoruskiego rapera Maksa Korzha. Wśród publiczności widać było m.in. flagi OUN-UPA, podczas koncertu zatrzymano 109 osób za liczne wykroczenia i przestępstwa, jak posiadanie narkotyków, naruszenie nietykalności cielesnej pracowników ochrony, posiadanie i wnoszenie środków pirotechnicznych, a także wdarcie się na teren imprezy masowej. Policjanci ukarali wiele osób mandatami. Wobec 63 cudzoziemców wszczęto postępowanie ws. wydalenia z terytorium RP, 13 z nich przymusowo wydalono z Polski, a 10 dobrowolnie opuściło kraj.
Jak opisywała "Gazeta Wyborcza", wśród deportowanych osób jest Angelina, 18-letnia Ukrainka, która przyjechała do Polski w lutym 2022 roku, uciekając przed wojną. Została ona zatrzymana przez ochronę po przeskoczeniu na płytę stadionu bez odpowiedniego biletu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Otóż tak nie jest". Wiceminister uderza w prezydenta ws. Ukraińców
Kierwiński: Jeżeli ktoś łamie polskie prawo, musi się liczyć z konsekwencjami
O tę kwestię został zapytany we wtorek na antenie TVN24 Marcin Kierwiński. Monika Olejnik, zadając szefowi MSWiA pytanie, zacytowała wpis prozaika i publicysty Szczepana Twardocha sprzed kilku dni w mediach społecznościowych, w którym przekazał on:
"Dzielny rząd Rzeczpospolitej Polskiej pokazuje zdecydowanie i siłę deportując prosto pod bomby 18-letnią Ukrainkę, która miała 15 lat gdy zaczęła się wojna, a ostatnio dopuściła się potwornej zbrodni przeskoczenia przez barierki na koncercie. Niech złoczyńcy mają się na baczności, bo następnemu dołożą tak, że wszystkie kredki z tornistra zgubi".
- Nie rozumiem, wie pani, takie tanie złośliwości, mówiąc zupełnie wprost - odparł na to Marcin Kierwiński. - Jeżeli ktoś łamie polskie prawo, to musi się liczyć z tym, że będą tego konsekwencje, nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Ja rozumiem, że teraz można relatywizować: ktoś tylko przeskoczył przez ogrodzenie, ktoś się tylko przepychał z ochroniarzem, ktoś tylko pobił się z ochroniarzem. Nie, to jest łamanie polskiego prawa - powiedział.
"Po to są służby porządkowe w Polsce, żeby robiły swoją robotę"
Szef MSWiA dodał, że "w tym zakresie cudzoziemcy, którzy przebywają na terenie Polski - niezależnie czy są Ukraińcami, Kolumbijczykami, czy jakąkolwiek inną nacją - jeżeli łamią polskie prawo, to muszą liczyć się z tym, że Polska nie będzie wobec nich tak gościnna, jak chce być i jak była do tej pory". - I to jest dla mnie zupełnie naturalne, że w sprawach tak zasadniczych, jak przestrzeganie polskiego prawa, będziemy działać twardo i zdecydowanie - podkreślił minister.
Na to Monika Olejnik stwierdziła, że "jest jednak różnica przeskoczyć przez barierkę, a uderzyć ochroniarza".
- Ja po prostu głęboko nie godzę się z takim myśleniem w kategoriach, że dana osoba zrobiła tylko to albo tylko to. To policja jest od tego - skoro klasyfikuje to jako złamanie polskiego prawa, jako wykroczenie, skoro nakłada mandaty, skoro te osoby są spisywane, zatrzymywane, to jest to robione po coś - powiedział Kierwiński, dodając:
- Po to są służby porządkowe w Polsce, po to jest Policja, Straż Graniczna, żeby robiły swoją robotę. Nie pan - z całym szacunkiem, że tak powiem, z wielką sympatią do talentów pisarskich pana Twardocha - ale to nie on jest od tego, żeby oceniać, kto, w jaki sposób i w jakiej skali złamał prawo - podsumował.
Czytaj też: