"Wywieźli mnie o 6". Akcja służb po koncercie Korzha
Po koncercie Maxa Korzha w Warszawie, 63 osoby mają zostać wydalone z Polski. Wśród nich jest 18-letnia Angelina, która w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" opowiedziała, jak wyglądała jej deportacja do Ukrainy.
Co musisz wiedzieć?
- Po zamieszkach na koncercie Maxa Korzha na Stadionie Narodowym w Warszawie, 63 osoby zostały deportowane z Polski.
- Wśród deportowanych jest 57 Ukraińców i 6 Białorusinów.
- Powodem były zakłócenia porządku publicznego i czyny chuligańskie.
Podczas koncertu Maxa Korzha, który odbył się 9 sierpnia, doszło do licznych incydentów. Maxa Korzh to białoruski raper znienawidzony przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Artysta, znany z politycznego zaangażowania wybrał datę 9 sierpnia nieprzypadkowo - to rocznica protestów po sfałszowanych wyborach prezydenckich na Białorusi w 2020 roku.
Fani rapera urządzili spontaniczną imprezę, zakłócając spokój mieszkańców Warszawy. W trakcie koncertu część osób przeskoczyła z trybun na płytę stadionu, co doprowadziło do interwencji ochrony i policji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"W Rosji liczy się tylko siła". Ekspert o szansach na pokój w Ukrainie
Podczas koncertu na stadionie część osób z trybun próbowała przedostać się na płytę, dochodziło do bójek z ochroną. Interweniowały specjalne jednostki, a rozpoczęcie występu stanęło pod znakiem zapytania. W tłumie fanów pojawiło się też kilka flag ukraińskiej OUN-UPA, odpowiedzialnej za zbrodnie na polskiej ludności podczas II wojny światowej.
Po koncercie tłumy przeniosły się do centrum, głównie na bulwary wiślane, gdzie znów odpalano pirotechnikę i doszło do awantur. Policja zatrzymała kilkadziesiąt osób, a funkcjonariusze określili wydarzenia jako "największą burdę na Narodowym"
Premier Donald Tusk zapowiedział szybkie działania wobec uczestników zamieszek. - Otrzymałem właśnie informację, że wobec 63 osób jest wszczęte postępowanie o opuszczeniu kraju i będą musiały opuścić Polskę dobrowolnie lub pod przymusem - mówił Tusk.
Przyjechali po nią o szóstej rano
"Gazeta Wyborcza" opisuje, że wśród deportowanych osób była Angelina, 18-letnia Ukrainka, która przyjechała do Polski w lutym 2022 roku, uciekając przed wojną. Zamieszkała z babcią w Pruszkowie, gdzie rozpoczęła nowe życie.
Angelina w sierpniu 2025 roku została zatrzymana przez ochronę po przeskoczeniu na płytę stadionu bez odpowiedniego biletu. Po incydencie spędziła dwie doby w policyjnym areszcie. - Traktowali mnie, jakbym była groźną przestępczynią. Później odbył się sąd, dostałam grzywnę 2 tys. złotych, choć nic złego nie zrobiłam - relacjonuje w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
"W poniedziałek 18 sierpnia o godz. 6 rano do jej drzwi zapukały dwie funkcjonariuszki Straży Granicznej" - relacjonuje "GW". Angelina twierdzi, że wsadzono ją do samochodu i przewieziono na posterunek.
- Nigdy nie przypuszczałam, że wyjście na koncert skończy się dla mnie tak dramatycznie. Przyszli po mnie o szóstej rano. Nie pozwolili mi nawet zabrać rzeczy. Zabrali mnie i deportowali do Ukrainy. Mam pięcioletni zakaz wjazdu do strefy Schengen - opowiada "GW" Angelina.
18-latka została odwieziona na polsko-ukraińską granicę. - To dla mnie ogromny cios. Mieszkam z babcią, która potrzebuje mojej pomocy na co dzień. Tutaj miałam pracę i kontynuowałam naukę. Teraz to wszystko zostało mi odebrane - żali się.
"Wyborcza" o sprawę zapytała Straż Graniczną, jednak do momentu publikacji odpowiedź nie nadeszła.
źródło: "Gazeta Wyborcza"
Czytaj też: